Actions

Work Header

W trójkącie uczuć

Summary:

Bangtani robili razem wszystko. Najpierw byli jak paczka przyjaciół, później jak rodzina, a potem doszedł do tego seks i wszystko się skomplikowało. Zaczęły wyłaniać się pary. Namjoon i Seokjin pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. Yoongi i Hoseok czuli się najlepiej w swoim towarzystwie. Taehyung i Jungkook byli po prostu zakochani. I nagle Jimin został sam. Więc reszta zespołu ustaliła sobie grafik…

Notes:

(See the end of the work for notes.)

Chapter 1: Rozdział 1

Chapter Text

To był dobry dzień. Idealny. Wszystko układało się perfekcyjnie.
Po pierwsze wyglądał cholernie dobrze. Lepiej niż zazwyczaj. Ciemnozielony sweter, okulary w grubych oprawach, subtelny makijaż - wszystko dziś grało.
Po drugie dali im spać prawie do południa, a jedyne co mieli zaplanowane na ten dzień to sesja zdjęciowa, która minęła błyskawicznie.
Po trzecie Namjoon był napalony. Przynajmniej Jimin odniósł takie wrażenie, gdy lider przyszpilił go w łazience, szepcząc mu do ucha swoje świństewka. Grzechem byłoby nie skorzystać. Musiał się tylko pospieszyć.
Minęło pewnie co najmniej pół godziny, od momentu gdy reszta poszła się zameldować, zostawiając go samego w busie. On chciał jeszcze nagrać krótki vlog i wykorzystać swój wyjątkowo dobry wygląd tego dnia.
Posłał do kamery ostatni uśmiech i wyłączył sprzęt. Miał ochotę od razu obejrzeć nagrany materiał, ale spędził tu już za dużo czasu. Niegrzecznie byłoby trzymać Namjoona zbyt długo.
Zgarnął z siedzenia swoją torbę i wysiadł z samochodu. Ochroniarza stał w pobliżu i raczej nie był zadowolony, sądząc po rękach skrzyżowanych na piersi i srogiej minie. Ta zresztą błyskawicznie złagodniała pod wpływem przepraszającego uśmiechu Jimina. Mężczyzna wskazał mu drogę do windy.
Chłopak nie sądził, żeby mógł mieć dziś Namjoona na wyłączność. Lider od dłuższego czasu był dostępny tylko w pakiecie. Zawsze był przy nim Jin. Niedotykalski Jin, który nigdy nie przyłączył się do zabaw i tylko patrzył.
To był dziwny układ. Ta dwójka była parą, ale Namjoon wciąż utrzymywał bliskie kontakty z pozostałymi członkami zespołu, z niektórymi bardzo bliskie i to przy pełnym przyzwoleniu Jina. Najstarszy powtarzał, że nie ma nic przeciwko tak długo, jak lider niczego przed nim nie ukrywa. W praktyce oznaczało to, że Jin był przy wszystkich romantycznych schadzkach swojego chłopaka. Na początku jego obecność była krępująca, ale Jimin po pewnym czasie zmienił punkt widzenia. To właściwie było całkiem podniecające - czuć na sobie jednocześnie usta Namjoona i spojrzenie Jina.
-Jimin-ssi, nareszcie!
Recepcja była prawie pusta o tak późnej porze. W rozległym pomieszczeniu, czekała na niego jedna z asystentek. Na jego widok poderwała się ze skórzanego fotela.
-Przepraszam, straciłem poczucie czasu.
Uśmiech, który jej posłał, nie zrobił na kobiecie żadnego wrażenia. Na jej twarzy wciąż odmalowane było zniecierpliwienie.
-Żaden problem - odpowiedziała tonem, który wskazywał, że jest dokładnie odwrotnie.
Oczywiście, że to nie był problem. To był jej obowiązek. Mimo irytacji, Jimin nie przestawał się uśmiechać.
Nie przepadał za nią, bo wyczuwał, że i ona nie lubi jego. Pozostawała odporna na jego urok osobisty i wszystkie zagrywki, które topiły serca reszty ekipy. Jeszcze jej nie rozgryzł i coraz mniej chciało mu się dla niej starać.
-Pokój 318. Trzecie piętro - rzuciła, podając mu kartę magnetyczną. - Bardzo proszę.
Może nie powienien się nią przejmować? Może powienien po prostu zaakceptować, że ma w ekipie takie zgniłe jajo?
Ochroniarz odprowadził go pod same drzwi. Jimin poczekał aż mężczyzna zniknie za winklem i zapukał. Zrobił to raczej dla zasady. Bangtani i tak nie mieli przed sobą nic do ukrycia. Widzieli się już w każdej możliwej żenującej sytuacji. Nie czekając na odpowiedź, wsunął kartę do czytnika i nacisnął klamkę.
Pokój był ciemny i pusty.
-Hej, - zawołał, szukając na ścianie włącznika - jest tu kto?
Gdy wreszcie udało mu się zapalić światło, pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to plecak na samym środku pokoju. Wielki, pełen kieszeni i szlufek, w wojskowy wzór - własność Jungkooka. Obok, potraktowana z podobnym brakiem szacunku, leżała torba od Gucciego, a ta musiał należeć do Taehyunga.
Ta głupia krowa się pomyliła. Dała mu nie ten klucz.
Jimin cofnął się, chcąc wrócić się na recepcję. Zanim jednak zamknął drzwi, coś go tknęło.
Raz, dwa, trzy. Trzy. W pokoju były trzy łóżka - dwa obok siebie rozdzielone szafką nocną i trzecie pod oknem. Więc to nie był błąd? Poczuł rozczarowanie.
To nie tak, że towarzystwo Jungkooka i Taehyunga go nie cieszyło. Uwielbiał ich obu, na raz i osobno. Z tą dwójką na pewno by się nie nudził, ale po tym co mu naopowiadał Namjoon, Jimin myślał o nim przez cały dzień. Jakim cudem wylądował więc w pokoju z Kookiem i Tae? Lider się rozmyślił? Jimin coś źle zrozumiał? Namjoon w końcu nie mówił niczego wprost. Nic nie obiecywał. Tylko sugerował.
Ten dzień jednak nie był idealny. Postanowił się schrzanić czterdzieści pięć minut przed północą.
Jimin z westchnięciem dorzucił swoją torbę na stertę i poszedł szukać przyjaciół. Miał tylko nadzieję, że dziś będą w nastroju raczej do amorów niż do wygłupów. Namjoon z jakiegoś powodu go porzucił, ale wcześniej nieźle go rozgrzał swoją głupią gadką. Ktoś musiał to teraz naprawić.
Nie szukał przyjaciół długo. Znał ich zbyt dobrze, żeby się zastanawiać, gdzie są.
Kookiego wieczorami nachodziła ochota na przekąski. Jeżeli nie udało mu się przemycić w plecaku chipsów i coli, razem z Tae ruszali na poszukiwanie automatu z napojami lub kombinowali, jak wymknąć się do najbliższego sklepu.
Tym razem miał farta. W tym hotelu był automat. Jeszcze zanim Jimin go znalazł, już usłyszał stłumione głosy chłopaków.
-Nie, nie chcę tego syfu. Weź mi zwykłą colę.
-Dobrze, co tylko chcesz, Kookie. Tylko już się nie złość.
-Nie złoszczę!
Jimin był o krok od wyskoczenia zza winkla i krzyknięcia czegoś w stylu "Boże! Boże! Patrzcie! BI-TI-ESY!".
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Gniewasz się o Jiminia, prawda?
Zatrzymał się jak wryty, słysząc własne imię.
Co? O co Jungkook miałby się gniewać? Co zrobił nie tak? Zamiast odpowiedzi usłyszał łoskot spadającej puszki. Stał tuż za plecami chłopaków bez ruchu, wsłuchując się w przeciągającą ciszę.
-To nie jest nasza kolej - odpowiedział w końcu Jungkook. - Mieliśmy z nim pokój ostatnim razem.
W jego głosie słychać było wyrzut i pretensję. Żołądek Jimina skręcił się w supeł.
-Wiem, ale Jin-hyung poprosił, żebym się zamienił. Co miałem zrobić?
-Odmówić mu.
-Wiesz, że jutro są urodziny Namjoona. Jin-hyung chyba przyszykował coś specjalnego. Chciał być z nim sam na sam.
Jimin ostrożnie cofnął się za róg.
Miał ochotę się rozpłakać. To nie on źle zinterpretował tę pospieszną rozmowę w toalecie. To nie Namjoon się wycofał. To była wina Seokjina. Niedotykalskiego, zaborczego Seokjina.
Jungkook mówił dalej.
-Mógł pomyśleć wcześniej - warknął. - Po co były te wszystkie ustalenia, skoro ciągle coś zmieniamy? Byliśmy z Jiminem w pokoju ostatnim razem. Nie mógł poprosić Yoongiego i Hoseoka? Po co nam ten grafik, skoro i tak zawsze jest nasza kolej?
Te słowa nie były jak policzek, raczej jak prawy sierpowy. Jimin cofnął się jakby otrzymał prawdziwy cios. Chyba nigdy nie czuł się taki mały, nigdy tak bardzo nie chciał zapaść się pod ziemię, zniknąć i rozpłynąć.
W pierwszej kolejności uderzyło go to, że Jungkook nie chciał być z nim w jednym pokoju. Przecież zawsze dobrze czuli się w swoim towarzystwie. W dormie maknae często sam zakradał się do jego łóżka i to nawet po tym, jak przyznał, że czuje coś więcej do Tae. Zazwyczaj nie po to, żeby się kochać. Wystarczyło im przytulanie się i rozmowy prowadzone ściszonym głosem. Jiminowi wydawało się, że mają specjalną więź. Kiedy coś się między nimi zepsuło? Czemu nic nie zauważył?
Dopiero potem dotarło do niego znaczenie pozostałych słów. Ustalenia, grafik, nie nasza kolej… Czy oni się umawiali z wyprzedzeniem, kiedy będą go brali do pokoju? Ułożyli sobie na niego harmonogram jak na wynoszenie śmieci albo mycie naczyń? Czy on był jakimś niemiłym obowiązkiem, którym trzeba się sprawiedliwie podzielić, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony?
-Ale w czym jest problem? - zapytał Taehyung, ściszonym głosem. - Nie rozumiem.
Bangtani byli siódemką młodych mężczyzn, skazanych na siebie całą dobę. Robili razem wszystko - spali, jedli, pracowali, odpoczywali. Najpierw byli jak paczka przyjaciół, później jak rodzina, a potem doszedł do tego seks i wszystko się skomplikowało. Zaczęły wyłaniać się pary. Namjoon i Seokjin pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. Yoongi i Hoseok czuli się najlepiej w swoim towarzystwie. Taehyung i Jungkook byli po prostu zakochani. I nagle Jimin został sam. Nigdy się tego nie bał, nigdy mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej tak długo, jak ich serca i łóżka były dla niego otwarte. A tak było do dziś. Nagle coś się jednak zmieniło. Zrozumiał, że stał się piątym kołem u wozu, gorącym zimniakiem, którego przerzucają sobie z rąk do rąk. Nawet nie zauważył, kiedy to się stało. Łamało mu to serce.
Jimin nie słuchał już rozmowy przyjaciół. Obrócił się na pięcie i pobiegł do pokoju. Chciał zdążyć zanim Jungkook i Taehyung skończą swoje roundez-vous przy automacie z napojami. Jeżeli był przeszkodą na drodze do ich szczęścia, miał zamiar sam się usunąć.
Wpadł do pokoju i złapał swoją torbę. Dopiero, gdy drzwi się za nim zamknęły i został sam na środku hotelowego korytarza z bagażem w ręku i łzami w oczach, zorientował się, że nie wie, co dalej. 

Chapter 2: Rozdział 2

Chapter Text

Jimin uciekł. Nie chciał żeby ktokolwiek widział go w tak żałosnym stanie. Musiał zejść z widoku, zaszyć się gdzieś. Znalazł wyjście ewakuacyjne i wyszedł na klatkę schodową. Usiadł na zimnych, betonowych stopniach.

Co zrobił źle? Zawsze tak cholernie się starał. Był miły i uprzejmy, chociaż tak na prawdę miał ochotę gryźć i kąsać. Uśmiechał się i żartował, nawet gdy miał zły humor. Starał się być troskliwy i pomocny, mimo iż padał na twarz ze zmęczenia. Robił wszystko, żeby dało się go łatwo kochać. I ludzie go kochali. Miał za sobą miliony fanek, które widziały te wszystkie drobne gesty i rozpływały się nad nimi w zachwytach. I co z tego, skoro szóstka ludzi, do których te drobne gesty były skierowane, najwyraźniej miała je gdzieś?

Usłyszał za drzwiami kroki i stłumione głosy przyjaciół. Gdy kliknął zamek w drzwiach ich pokoju, podniósł się ze schodów i powlókł na recepcję.

Był dorosły, miał kartę kredytową i mógł sobie sam wynająć pokój. Na przyszłość poprosi menadżera, żeby rezerwował mu jedynki. Od dawna mu to proponowano, ale zawsze odmawiał. Wszyscy się zachwycali tym, że mimo sukcesu Bangtani są tak blisko, że razem mieszkają, że nawet w hotelach nie chcą się rozdzielać. Jimin też się tym zachwycał. Najwyraźniej przegapił moment, w którym to przestało być fajne i zrobiło się passe. Przynajmniej jeśli chodziło o niego…

Foyer już nie było puste. Kilka osób z ekipy siedziało w fotelach, popijając kawę i dyskutując zawzięcie. To nie wyglądało na szybkie spotkanie służbowe, a raczej ploteczki, które mogły się przeciągnąć do późnych godzin nocnych.

Opcja z własnym pokojem odpadała. Przecież nie przemaszeruje obok nich z torbą podróżną, nie podejdzie do kontuaru i nie zapyta, czy są jeszcze jakieś wolne pokoje. Nie miał ochoty odpowiadać na pytania. Bo co miałaby powiedzieć? Że koledzy wypchnęli go z kółeczka? Że siedmiobok im się rozwalił i zamiast być w całkiem zgrabnej figurze geometrycznej został samotnym punktem otoczonym przez trzy pary? Utknął między nimi, uwięziony w tym idiotycznym trójkącie.

Jimin wycofał się na klatkę schodową i ponownie usiadł na zimnych, betonowych schodach. I co teraz? Nie mógł tu zostać przez całą noc.

Jin jednym ruchem odstawił go od Namjoona, Kookie nie chciał dzielić się z nim Tae. Tylko Yoongi i Hobi jeszcze go nie wyprosili za drzwi swojego związku.

Wyciągnął telefon.

Mogę do was wpaść?

Przez chwilę nic się nie działo. Jimin gapił się w ekran, czując takie napięcie, jakby od tej wiadomości zależało czy przeżyje.

Min Yoongi przeczytał wiadomość. Min Yoongi opuścił grupę.

Jimin miał ochotę zawyć. Kiedy? Kiedy to się stało? Przecież nie z dnia na dzień? Czy dawali mu wcześniej jakieś znaki? Czy może po prostu postanowili go odciąć natychmiast? Wszyscy na raz.

Zanim zadał sobie więcej pytań, telefon zawibrował. Min Yoongi, 1 nowa wiadomość.

Hobi już śpi. Pisz tylko do mnie. Pokój 324. Tylko cicho, żeby go nie obudzić.

Jimin odpisał lakoniczne "ok", choć miał ochotę rozpłakać się z ulgi. Schował telefon do torby i znów powlókł się po schodach na trzecie piętro. Przed pokojem Kookiego i Tae przeszedł na palcach, prawie jakby się skradał.

Yoongi otworzył, zanim zdążył zapukać, jakby czekał na niego przy drzwiach. Miał na sobie luźne spodnie i zbyt dużą koszulkę, które robiły mu za pidżamę. Jego włosy były wilgotne. Musiał niedawno wziąć prysznic.

Spojrzał na Jimina, zatrzymując spojrzenie na torbie, którą wokalista trzymał kurczowo przed sobą.

-Co jest? - zapytał.

Zabrzmiało to dość obcesowo, ale Jimin wyłapał nutki niepokoju w jego głosie. Yoongi był zatroskany, nawet jeśli brzmiał jak buc.

-Mogę dzisiaj spać z wami? Proszę…

-Miałeś być w pokoju z Kookim i Tae.

-Tak, ale… - przerwał, spuszczając wzrok. Zabrzmiało to dość płaczliwie, czyli dokładnie tak, jak Jimin chciał, żeby zabrzmiało.

-Pokłóciliście się?

-Nie. Po prostu miałem wrażenie, że Kookie i TaeTae chcieli być dzisiaj sami.

Twarz Yoongiego nie złagodniała ani trochę, ale odsunął się, wpuszczając go do środka. Nie padło żadne słowo wsparcia, ani pocieszenia, ale dłoń rapera zatrzymała się na plecach Jimina i to było tysiąc razy lepsze. Od razu poczuł, jak napięte mięśnie rozluźniają się pod wpływem tego dotyku.

Pokój był duży. Światło nocnej lampki rozświetlało zaledwie jego niewielką część, pozostawiając większość pomieszczenia w półmroku. Na jednym z łóżek kołdra skrywała jakiś nieregularny kształt. To musiał być Hobi zwinięty w kłębek. Ze skotłowanej pościeli nie wystawał nawet czubek jego głowy.

-Te łóżka są strasznie wąskie - szepnął Yoongi, podążając za jego wzrokiem.

Jimin znów się spiął, zaciskając ręce na uchwycie torby.

-Mogę się przespać na kanapie. Hyung, wiem, że to nie jest wasza kolej, żeby…

-Ciii… Najlepiej idź od razu pod prysznic - przerwał mu Yoongi. Jego dłoń zjechała jeszcze niżej.

Chwilę później Jimin stał w strugach wody, analizując przebieg tej rozmowy. Yoongi przerwał mu, gdy tylko zasugerował, że wie, że to nie jest jego kolej. Nie wydawał się zaskoczony, nie skomentował tego, właściwie nie zareagował w żaden sposób. Tak jakby to, że Jimin odkrył ich sekret nie było wydarzeniem godnym odnotowania. Bo to był sekret, prawda? W końcu był głównym zainteresowanym, a nie wiedział, że reszta ustaliła sobie jakiś pieprzony grafik, żeby go obsługiwać.

A może przesadzał? Może Yoongi nawet nie zwrócił uwagi na to, co Jimin powiedział? Może nawet nie zauważył, że wokalista już wie? Raper nie był osobą, która lubiła sobie pogrywać w gierki. Zazwyczaj był szczery do bólu.

Gdy wyszedł spod prysznica, Yoongi siedział na łóżku ze słuchawkami w uszach i notatnikiem na kolanach. Na widok Jimina, odłożył wszystko na nocną szafkę i przywołał go gestem dłoni.

Położyli się obok siebie na łyżeczkę. Łóżko rzeczywiście było wąskie, a materac twardy jak kamień. Mimo to Jimin poczuł dreszcz przyjemności, gdy Yoongi się przysunął. Lubił tę pozycję. Lubił gdy ktoś otulał go ramionami, przytulał się do jego pleców.

Światło zgasło i pokój zatonął w ciemności. Jimin nie zamknął oczu. Wciąż patrzył przed siebie w wypełnioną czernią przestrzeń. Myślał. Nie o czymś konkretnym. Jego myśli przeskakiwały z jednej na drugą w szalonej gonitwie. Czuł niepokój i smutek, złość i frustrację, zazdrość i pretensje do wszystkich w koło. Czuł też przyjemność i podniecenie, gdy oddech Yoongiego pieścił jego szyję. I o to miał pretensje do samego siebie. Powienien zacząć się odzwyczajać w tempie ekspresowym. Nie miał przecież zamiaru udawać, że ten pieprzony grafik to nic takiego. Musiał coś zrobić, a jedyne co mu przychodziło do głowy, to odcięcie się. Wolał być dla nich nikim niż nieprzyjemnym obowiązkiem. Poza tym lepiej było samemu odejść, zanim Yoongi i Hoseok też kopną go w dupę. Jednak zamiast się odzwyczajać, rozpływał się jak masło pod wpływem dotyku rapera.

Yoongi, jakby wyczuwając jego nastrój, zsunął dłoń po jego brzuchu, wsuwając ją gładkim ruchem w krótkie spodenki.

-Wyczuwam pewne zainteresowanie - szepnął.

Jimin nie odpowiedział, zamiast tego zacisnął powieki i wypchnął biodra do tytułu.

Mógł zacząć odzwyczajać się od jutra.

Byli cicho. Jedynym słyszalnym dźwiękiem były ich przyspieszone oddechy i szelest pościeli.

Jimin już dawno nauczył się tłumić jęki i westchnięcia. To było niezbędne w czasach spania w siedem osób w jednym pokoju, szczególnie, gdy hormony buzowały, a seks wciąż był tematem tabu. Ta umiejętność zachowania ciszy wciąż się przydawała. Na przykład teraz, gdy jeden kolega spał sobie smacznie, a drugi posuwał go bez zbędnych czułości.

Nagle telefon leżący przy łóżku Hoseoka wydał z siebie głośne piknięcie. Ekran rozbłysnął na chwilę, oświetlając drugą część pokoju. Yoongi nawet tego nie zauważył. Twarz miał wciśniętą we włosy kochanka.

Jimin z niepokojem spojrzał na sylwetkę Hobiego na drugim łóżku, ale ten nie drgnął. Spał głęboko. Nie było się czym przejmować.

Przymknął oczy, znów koncentrując się na biodrach Yoongiego rytmicznie zderzających się z jego pośladkami. Tempo było zabójcze. Yoongi może i był drobny, ale nie brał zakładników. W seksie bardziej gwałtowny od niego był tylko Namjoon.

Pulsowanie między nogami powoli robiło się nieznośne. Jimin wsunął rękę pod kołdrę. Ledwo zacisnął palce na własnym penisie, gdy na telefon Hoseoka znów przyszło powiadomienie, a potem kolejne i jeszcze jedno.

Tym razem oboje z Yoongiem zamarli.

Hobi poruszył się niespokojnie na swoim łóżku.

Kolejne powiadomienie wydało się Jiminowi cholernie głośne. Tym bardziej, że w pokoju zrobiło się nienaturalnie cicho. Zorientował się, że oboje z Yoongim wstrzymują oddech.

Spod pościeli wysunęła się najpierw ręka Hoseoka, a później jego rozczochrana głowa. Po omacku zaczął szukać telefonu na szafce nocnej. Chwilę później światło z ekranu oświetliło jego zaspaną twarz. Na policzku odciśnięty miał szew od poduszki, a oczy przypominały raczej wąskie szparki.  

-Yoongi… - szepnął. - Śpisz?

Jimin skulił się, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Wahał się między pozostaniem w absolutnym bezruchu i naciągnięciem kołdry na głowę.

-Nie. Kto tak napierdala w środku nocy?

-Jin-hyung. Widziałeś Jimina? Nie wrócił w ogóle z tego busa. Nie ma go u Tae i Kookiego.

Yoongi prychnął i Jimin wiedział, że nie ma sensu się chować.

-Tu jestem, hyung - rzucił zawstydzony.

Światło nad łóżkiem Hoseoka rozbłysło i chłopak spojrzał w ich kierunku. Jego wzrok był teraz dużo przytomniejszy. Musiał od razu zorientować się w sytuacji, widząc ich zaróżowione policzki i włosy sklejone potem. Nie skomentował. Zamiast tego od razu zaczął stukać w ekran swojej komórki, odpisując na wiadomości.

-Będziesz mieć jutro przerąbane, Chim - rzucił. - Jin-hyung już zaczął panikować. Prawie poszedł do managera, żeby wzywał policję. Strasznie się przejął.

Jin-hyung mógł sobie wsadzić swoje przejęcie w dupę. Tego jednak Jimin nie miał zamiaru mówić głośno.

-Joonie pyta po co ci telefon, skoro nie odbierasz, - dodał Hoseok, relacjonując rozmowę, która najwidoczniej toczyła się dalej - a Tae i Kookie piszą, że jutro wymyślą ci jakąś karę za stresowanie ich.

Jimin próbował się odsunąć od Yoongiego, ale ten przytrzymał go zdecydowanym ruchem. Ich ciała wciąż były splecione, wciąż w nim był i Jimin nie czuł się z tym specjalnie komfortowo, szczególnie, gdy Hobi był tuż obok.

-Przepraszam - mruknął.

-Za co? - zapytał Hoseok, nie przestając pisać kolejnych wiadomości.

Za to, że bzykam się z twoim chłopakiem, gdy śpisz?

-Zostawiłem wyciszony telefon w torbie. Przeze mnie cię obudzili.

-Tae kazał ci powiedzieć dobranoc - rzucił Hoseok, odkładając telefon na szafkę nocną. Ułożył się wygodnie na boku, wbijając w nich spojrzenie. - A co do obudzenia mnie, to nie szkodzi. Przegapiłbym całą akcje. No, nie przeszkadzajcie sobie.

Yoongiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Jimin poczuł, jak adrenalina uderza mu do głowy po pierwszym pchnięciu. Momentalnie zrobiło mu się gorąco. Ręce Yoongiego oparte na jego biodrach były gorące, jego oddech był gorący i usta całujące go tuż za uchem też były gorące. Jednak najgorętsze było spojrzenie Hoseoka z drugiego końca pokoju. Paliło.

Jimin zamknął oczy, pozwalając sobie na jęknięcie. Wiedział doskonale, jak teraz wygląda. Czoło szklące się od potu, lekko rozchylone, pełne wargi, szyja wygięta w łuk, zaciśnięte powieki. Zrzucił z siebie kołdrę, żeby widok był jeszcze lepszy.

Yoongi wykonał wyjątkowo mocne pchnięcie i po jego ciele przeszedł gwałtowny dreszcz. Był pewny, że Hobi to zauważył.

-Może się przyłączysz? - zaproponował Yoongi.

-A ustąpisz mi miejsca?

-Zapomnij!

Ta krótka wymiana zdań nakręciła Jimina jeszcze bardziej. Poruszył niecierpliwie biodrami, dając Yoongiemu znać, żeby nie przerywał, żeby nie zwalniał.

-Hobi… - jęknął, otwierając oczy i wbijając spojrzenie w przyjaciela. Oblizał sugestywnie wargi. - Do moich ust nie ma kolejki.

Hoseok roześmiał się, podnosząc z łóżka. Idąc w ich stronę, ściągnął przez głowę koszulkę i zsunął spodnie od pidżamy. Jimin rozchylił wargi, witając go chętnie.

Powinien się odzwyczajać, ale jeszcze nie dziś.

Chapter 3: Rozdział 3

Chapter Text

To była wina Taehyunga. Lub może raczej zasługa, bo chłopak był z tego cholernie dumny i często podkreślał, że wszystko zaczęło się od niego.
Jimin pamiętał ten dzień dokładnie. Siedzieli w dormie i jedli pierwsze od tygodni niezdrowe żarcie. Okres promocji się skończył. Mieli za sobą występy, sesje zdjęciowe i programy telewizyjne napakowane w grafik tak ciasno, że nie starczało czasu na nic innego. I wreszcie dali im spokój. Dostali kilka dni dla siebie, żeby odpocząć.
Chcieli to uczcić. Byli jednak zbyt zmęczeni, żeby organizować sobie jakieś wysublimowane rozrywki. Skończyli w swoim ciasnym saloniku z wielką porcją smażonego kurczaka, piwem i jakąś komedią lecącą w tle.
Jimin od dawna nie czuł się tak dobrze. Dla niego ten comeback był wyjątkowo trudny - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Teraz wszystkie te złe emocje i stres wyparowały. Wygłupiał się, śmiał się i nawet uszczknął ociekającego tłuszczem kurczaka, porzucając tę swoją zabójczą dietę.
Wszyscy bawili się świetnie. Wszyscy poza Taehyungiem, który siedział bez słowa z telefonem w ręce. Jimin widział wyraźnie, że nie robi nic konkretnego. Po prostu przeglądał zdjęcia, a gdy dochodził do ostatniego, zaczynał od początku. Wyglądało na to, że zrobił już kilka takich rundek.
Próbował go zagadywać, rozśmieszyć, wciągnąć w wygłupy. Nic z tego. Tae był tego dnia nieprzystępny i wyraźnie podirytowany.
-Myślę, że powinieneś wrzucić to zdjęcie na Twittera - powiedział Jimin, pochylając się w stronę przyjaciela i opierając o jego ramię.
Taehyung mruknął coś niezrozumiale, nie podnosząc wzroku znad telefonu.
-Pokaż! - zażądał Hoseok. - Też chcę zobaczyć.
-Nie!
Nagle wszyscy spojrzeli na Taehyunga i widząc ich miny, Jimin zorientował się, że część z nich dopiero teraz zauważyła, że z chłopakiem jest coś nie tak.
-TaeTae, wszystko w porządku? - zapytał Namjoon, wycierając palce w serwetkę.
Taehyung potwierdził, wciąż nie odrywając wzroku od komórki. Jego odpowiedź nie brzmiała przekonująco.
-Przecież widać, że coś cię dręczy.
-To nic takiego….
-Ale masz przez to zły humor. Co się dzieje?
Chłopak zagryzł wargę i Jimin widział wyraźnie, że chce im się wyżalić. Mimo to rzucił tylko ciche "nic".
-Wiesz, że możesz nam powiedzieć wszystko - powiedział miękko, starając się pociągnąć przyjaciela za język.
-I tak mi nie możecie mi z tym pomóc. Nie będziecie chcieli…
-Czemu mielibyśmy nie chcieć ci pomóc? - zapytał Seokjin, marszcząc brwi. Jeszcze chwilę temu chichotał jak opętany, teraz miał poważny wyraz twarzy.
-No właśnie, - włączył się Jungkook - po prostu powiedź, a my to zrobimy.
Taehyung wreszcie podniósł głowę znad telefonu i spojrzał na nich uważnie. Nie przestawał zagryzać wargi i Jimin był pewny, że intensywnie myśli. Był o krok od powiedzenia, co go martwi. Wystarczyło lekko go ku temu popchnąć.
-No mów! -ryknął Yoongi ze swojego miejsca w rogu.
Idiota.
Jimin próbował go kopnąć pod stołem. Zamiast tego trafił w łydkę Hoseoka, który podskoczył na swoim miejscu i spojrzał na niego z wyrzutem.
-Bo ja… - zaczął Tae. - Ja…
-No co? Mów!
Ktoś chyba wyręczył Jimina i sprzedał Yoongiemu kopniaka, bo raper stęknął nagle, a jego ręce powędrowały pod stół.
-Ja… - Taehyung zaczerwienił się gwałtownie i znowu wbił wzrok w ekran telefonu. Dokończył cicho: - Po prostu, od dawna nie uprawiałem seksu. To frustrujące…
W pokoju zapadła cisza. Jimin, tak jak reszta, wbił wzrok w podłogę. Usilnie próbowali nie patrzeć na siebie. Tylko na Yoongim ta niezręczna sytuacja zdawała się nie robić wrażenia. Sięgnął przez stół, wyciągając z pudełka ostatnie skrzydełko.
-I co? - rzucił. - Jakbyś poszedł z którymś z nas do łóżka, to by pomogło?
-Może…
-Chyba sobie jaja robisz!
Jimin, który siedział oparty o Taehyunga poczuł, jak przyjaciel sztywnieje. Sam miał ochotę zapaść się pod ziemię, uciec od tej ciężkiej atmosfery, pełnej niezręczności.
-No pewnie, że tak! - rzucił nagle Tae. Zaczął się hałaśliwie śmiać. - Oczywiście, że robię sobie z was jaja! Szkoda, że nie widzieliście swoich min. Ale was wkręciłem!
Po chwili wszyscy chichotali. Jimin od dawna nie słyszał tak nieszczerego i wymuszonego śmiechu.
Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę, że Taehyung wcale nie próbował ich wkręcić. Żaden nie miał dość odwagi, że powiedzieć to wprost.

Ta cała sytuacja dała Jiminowi do myślenia. Rozumiał frustrację Tae. On też odkąd zadebiutowali, nie uprawiał seksu ani razu. Najzwyczajniej na świecie nie miał na to czasu.
Wcześniej robił to dość często. Zanim przyjęto go do wytwórni, miał dziewczynę. Wtedy wydawało mu się, że to coś więcej niż szkolna miłostka. Gdy się przeprowadził do Seulu, ona została w Busan, ale nie zerwali ze sobą. Obiecali, że pozostaną sobie wierni, że poczekają na siebie.
Jimin naprawdę nie miał pojęcia, jak to sobie wyobrażał. Na początku próbował pisać i dzwonić tak często, jak to możliwe. Później chociaż odpisywać na każdego smsa. Ilość wiadomości powoli jednak się zmniejszała i któregoś dnia, ona po prostu przestała pisać. Jimin nawet tego nie zauważył. Gdy wreszcie się zorientował, że jego "dziewczyna" nie odezwała się od tygodnia, poczuł ulgę. Ten związek i tak nie miał prawa bytu.
Wytwórnia nie narzuciła im zakazu randek, o których było tak głośno w środowisku. Nie musiała. Mieli na tyle dużo zajęć i treningów, że nawet nie mieli na to ochoty. Jimin był tak wyczerpany fizycznie, że szybkie roundez-vous z własną ręką było szczytem jego możliwości.
Zresztą początkowo nie myślał zbyt dużo o seksie. Nie miał na to czasu, nie miał na to siły, a poza tym spędzał większość doby z sześcioma facetami w przepoconych koszulkach. Nie można sobie wyobrazić mniej romantycznych warunków.
Tylko, że z tą promocją coś się zmieniło. Nie mieli jeszcze takiego konceptu. Teledysk, sesje zdjęciowe i układy taneczne były odważniejsze niż zazwyczaj. Jimin czuł się dobrze w tych nowych strojach, pełnych jedwabnych koszul, wzorzystych marynarek i obcisłych spodni. Co prawda, początkowo aż go skręcało w środku, gdy prosili ich, żeby starali się wyglądać bardziej seksownie i ustawiali ich w te sugestywne pozy. Jednak potem zobaczył rezultaty i zmienił zdanie. Wyglądali niesamowicie. Wszyscy. Nie cool, jak przy "No more dream", nie słodko jak przy "Just One Day" ani nie drapieżnie, jak przy "Danger". Ich wygląd w "Blood, sweat & tears" miał podniecać i wzbudzać pożądanie. I to działało. Przynajmniej na Jimina…
Nagle znowu zaczął myśleć o seksie. Dużo. Jego wizyty w toalecie się przedłużały, ale frustracja wcale nie malała.

Tej nocy, po nieoczekiwanym wyzwaniu Taehyunga, Jimin nie mógł spać. Zbierał się na odwagę, wsłuchując w równy oddech Hoseoka i szelest pościeli, gdy Tae co chwila przewracał się w łóżku.
Rozumiał frustrację przyjaciela. Sam ją czuł. Sam miał jej dość. Chciał tak bardzo coś z tym zrobić, a jednocześnie tak bardzo się bał. Myśli w jego głowie pędziły jak kolarze po torze, którzy z każdym kolejnym okrążeniem zmieniają kierunek. Co chwila decyzja, że pójdzie do Tae zastępowała mocne postanowienie, że nie ma mowy, że będzie cicho.
Wreszcie, gdy budzik Hobiego zadzwonił o jakieś bestialskiej porze i tancerz wyszedł na pociąg do rodzinnej miejscowości, Jimin zebrał się na odwagę. Wczołgał się do łóżka Taehyunga i przytulając się do jego pleców, wyszeptał:
-TaeTae, jeśli chodzi o to, co powiedziałeś wczoraj… Ja mam tak samo. Mnie też to frustruje. Mogę Ci pomóc?
Mówiąc o pomocy, Jimin miał na myśli wspólną masturbację, może loda… Nie sądził, że wyląduje na czworakach, z twarzą wciśniętą w poduszkę, starając się stłumić jęki, nad którymi zupełnie nie potrafił zapanować.
Gdy kilka godzin później, jechał do swoich rodziców do Busan, czuł nową frustrację. Był wkurzony, że przez kilka kolejnych dni nie zobaczy Tae i że nie będą w stanie tego powtórzyć.
Szybko przekonał się, że nie tylko on postanowił "pomóc" Taehyungowi po jego wyzwaniu. Chłopak został w dormie sam z Yoongim i raper postanowił jednak sprawdzić, czy "pójście, z którymś z nich łóżka by pomogło".
Jimina aż skręcało z zazdrości, gdy Tae na bieżąco informował go o wszystkim niekończącym się potokiem smsów. O Yoongim, o sugestywnych wiadomościach od Kookiego, o tym, że Namjoon wrócił dzień wcześniej i że zrobili to na łóżku Jimina. (I nie musi się przejmować, bo zmienili po wszystkim pościel).
Wrócił do dormu obrażony. Miał mocne postanowienie, że nie będzie się odzywał do Tae. Jednak cała złość wyparowała, gdy przyjaciel rzucił się na niego w progu. Nie potrafił się gniewać, widząc jak bardzo jest szczęśliwy. Dawno nie wiedział go, w tak dobrym humorze.
Zresztą Taehyung szybko wciągnął go w swoje seksualne podboje. Pokój, który dzielili z Hobim, zmienił się wkrótce w jaskinię schadzek. Hoseok nie był zadowolony. Przynajmniej dopóki nie przekonali, go żeby sam zaczął korzystać.
Niecały miesiąc później wyprowadzili się do większego dormu. Wtedy byli już na etapie, gdy każdy robił to z każdym. To, kto z kim będzie w pokoju, pozostawili więc ślepemu trafowi. Losowanie wydawało się dobrym pomysłem, ale z czasem okazało się, że nie przebiegło dla nich łaskawie. Żadna z par, które zaczęły się wyłaniać, nie była razem w pokoju.
Zaczęło się od Namjoona i Jina, co było dla nich szokujące. Seokjin jako jedyny nie przyłączył się do ich seksualnej uczty. Nigdy ich nie krytykował, nigdy nie powiedział, że ma coś przeciwko, jednak wyraźnie poprosił ich, żeby nie próbowali go w to wciągać. Reagował źle, gdy okazywali sobie przy nim bliskość. Nagle zrobił się niedotykalski. Kiedyś chętnie ich przytulał i głaskał. Teraz dotykali się tylko przed kamerami, bo fani od razu zorientowaliby się, że ich stosunki się ochłodziły. Nie chcąc zepsuć sobie relacji z Jinem, ustalili wspólnie, że dadzą mu spokój i nie będą na niego naciskać. I kiedy wszyscy się pilnowali, Namjoon jakoś znalazł drogę do serca i łóżka Seokjina. Wszyscy byli zaskoczeni, ale szczęśliwi, że mogą przywitać Jina w ich nietypowym związku. On wciąż jednak się dystansował. Najpierw uprawiał seks tylko z Namjoonem. Potem zaczął do nich dołączać, ale jako cichy obserwator. Nie dał się nikomu, poza swoim chłopakiem, dotknąć. Sam też wyraźnie nie lubił ich dotykać. Lider przekonywał, że to kwestia czasu, że Seokjin się przekona i wkrótce dołączy do nich w pełni. Jimin uważał, że nigdy tak się nie stanie. Jin był zainteresowany tylko Namjoonem. Chciał tylko jego i chciał go tylko dla siebie. Prawdopodobnie zgadzał się na to, żeby lider utrzymywał kontakty z resztą, bo podejrzewał, że Namjoon nie zrezygnuje łatwo z pięciu kochanków. Powoli go jednak od nich odstawiał, powoli zagarniał go dla siebie. Jimin miał o to pretensje do Jina.
Z Taehyungiem i Jungkookiem było zupełnie inaczej. Oni przynajmniej byli szczerzy i nie kryli swoich zamiarów. Jimin śledził rozwój tego uczucia od początku. Obaj przychodzili do niego, żeby się zwierzyć, wypłakać i poradzić. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że obaj wybrali sobie tę samą osobę za powiernika. To bardzo ułatwiało sprawę, bo Jimin dzięki temu mógł nimi delikatnie pokierować. Poświęcił długie godziny na przekonywanie ich, że tak, ta druga strona też coś czuje i nie, na pewnie ich związek nie wpłynie źle na resztę zespołu. Nie sądził, że ostrzy w ten sposób miecz obusieczny, na który wkrótce sam się nadzieje.
Zostawał jeszcze Hoseok i Yoongi. Oni nie byli oficjalnie parą, ale Jimin wiedział swoje. Bardzo się ostatnio do siebie zbliżyli. Byli prawie nierozłączni. Na wyjazdach, zawsze chcieli być razem w pokoju. Yoongi zawsze spędzał długie godziny w wytwórni, a Hobi nagle zaczął przesiadywać tam razem z nim. Niby pracował na swoim mixtapem, ale Jimin miał przekonanie, że zamek w drzwiach do studia Yoongiego pojawił się nie bez powodu. Poza tym ta dwójka dużo rozmawiała, siadała obok siebie, po prostu trzymała się blisko. Tylko po co ukrywali swoje uczucie?
-Nałożyć ci Jigae?
Dotyk na ramieniu wybił Jimina z zamyślenia. Uniósł wzrok, patrząc na Jungkooka stojącego obok niego z miską i chochelką zanurzą w garnku pełnym czerwonego od kimchi gulaszu.
-Chcesz?
Spojrzał na talerz przed sobą. Był pełen nieruszonego jedzenia. Nie pamiętał, kiedy je sobie nałożył. Musiał to zrobić w zamyśleniu, nawet nie rejestrując, co robi.
-Nie, dziękuję.
-Co? Nie chcesz Jigae? Kim jesteś i co zrobiłeś z Jiminem?
Chłopak zupełnie zignorował żart Taehyunga i zaczął grzebać pałeczkami w małej kupce makaronu na swoim talerzu. Spojrzał na Hobiego i Yoongiego, znów pogrążając się w myślach. Siedzieli tak jak zawsze - blisko siebie, stykając się ramionami. Biła od nich aura bliskości i intymności.
-Chim, dobrze się czujesz?
Skinął głową w odpowiedzi.
To było takie oczywiste, że ta dwójka ma się ku sobie. Przecież to było widać na gołe oko.
-To czemu nic nie jesz?
Nie był pewny, czy w końcu przyznają się reszcie, czy może dalej będą próbować zachować swoje uczucia dla siebie. Tak czy owak, Jimin nie miał zamiaru się znowu nabrać, że to, że są razem nic nie zmieni w relacjach z resztą zespołu. Namjoon tak mówił, gdy przyznawał się do związku z Jinem, a potem pozwolił Jinowi odcinać łączące ich sznurki. Taehuyng i Jungkook też tak mówili, a teraz robili mu łaskę, że są z nim w pokoju w czasie wyjazdów.
-Jin-hyung zadał ci pytanie - powiedział Taehyung, trącając go lekko. Gdy Jimin spojrzał na niego zaskoczony, dodał: -Dlaczego nic nie jesz?
-Nie jestem głodny.
-No to weź chociaż trochę owoców….
Seokjin sięgnął po talerz pełen kawałków melona i ananasa, przygotowanych na deser. Próbował mu go podać, ale Jimin nie wyciągnął po niego ręki.
-Nie, dziękuję.
-Musisz coś zjeść, Jimin-ah.
-Nie jestem głodny.
-Proszę. To tylko owoce. Są lekkie…
-Głuchy jesteś?! Powiedziałem, że nie jestem głodny!
Jego podniesiony głos sprawił, że Jin się cofnął. Najstarszy wymienił znaczące spojrzenie z Namjoonem i na ten widok, Jiminowi zrobiło się niedobrze. Było jeszcze gorzej, gdy lider odezwał się chwilę później:
-Nie ma powodu, żeby być niegrzecznym. Jinnie się tylko o ciebie martwi.
Tego było już za wiele.
Wszyscy wokół stołu patrzyli na niego w milczeniu. Siedział między nimi sam, zdystansowany, samotny między parami. Do tego jeszcze karcący ton Namjoona, którego zawsze podziwiał, który zawsze był dla niego autorytetem i oparciem. Nie mógł znieść, że lider jednocześnie go opieprzył i zwrócił się do Seokjina zdrobnieniem pieszczotliwym aż do zarzygania. I sam Jin, niedotykalski Jin, stojący obok z talerzem pełnym tych głupich owoców i z ustami wygiętymi w podkówkę, jakby było mu przykro, jakby to jemu się działa krzywda, kiedy tak naprawdę nastawiał Namjoona przeciwko niemu.
Jimin podniósł się gwałtownie zza stołu, prawie przewracając krzesło. Wyszedł, nawet na nich nie patrząc. Już za drzwiami zauważył, że nikt nie próbował go zatrzymać.
Miał dość, miał po prostu tego wszystkiego dość.

Chapter Text

Jimin nie słyszał ze swojego pokoju, dźwięków małej imprezy urodzinowej Namjoona. Nie sądził jednak, żeby nastrój siadł po tym, jak wyszedł. Najlepiej świadczyło o tym to, jak późno Hobi wrócił do pokoju. Chłopak wszedł, od razu przebrał się w pidżamę i wślizgnął do łóżka.
-Nie śpisz jeszcze? - zapytał, zauważając, że Jimin na niego patrzy. - Wszystko w porządku?
-Tak.
W rzeczywistości Jimin czuł się podle. Złość zdążyła już z niego ulecieć, zostawiając go w emocjonalnym dołku.
Czekał tak bardzo na to, że ktoś do niego przyjdzie i z nim porozmawia, pocieszy go, przytuli, pokaże w dowolny sposób, że cokolwiek jeszcze dla nich znaczy. Przeliczył się. Woleli siedzieć w swoim własnym towarzystwie. Zignorowali go, mimo iż wyraźnie pokazał im, że coś jest nie tak.
Teraz, gdy Hoseok wreszcie wrócił, Jimin wiedział, że nie ma już na co liczyć. To trwało zbyt długo. Spodziewał się, że przyjaciel zaraz zgasi światło i nie powie nic, co mogłoby go pocieszyć. Co gorsza mógł też zaraz zacząć zacznie prawić mu kazanie, że podniósł głos na Seokjina. Hobi jednak nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego rzucił wesołym tonem:
-Ale się dziś przejadłem! Normalnie rozpusta. Najpierw ten tort, a potem Jin-hyung nagotował tyle jedzenia. Będziemy dojadać to przez tydzień.
Jimin miał ochotę naciągnąć poduszkę na głowę. Nie rozumiał zupełnie, jak Hobiemu mogło się to podobać. To była pokazówka, która miała im udowodnić jakim Seokjin jest super chłopakiem dla Namjoona. Coś jak taniec godowy, który ma odstraszyć rywali i zauroczyć partnera. Najpierw ten wielki tort w kształcie głowy Ryana - ulubionej maskotki lidera. Potem kolacja w dormie pełna wszystkiego, co Namjoon lubił najbardziej. Brakowało tylko świec i tego, żeby reszta nie dostała zaproszenia.
-No, ale ty jadłeś dziś jak wróbelek. Coś się stało?
-Nie najlepiej się czułem… - odpowiedział Jimin wymijająco i to właściwie była prawda, bo psychicznie czuł się fatalnie.
Nie miał ochoty na tę pogawędkę. W zasadzie wolałby, żeby Hoseok zgasił światło i poszedł spać.
Usłyszał szelest pościeli i Hobi znów się odezwał:
-Jin bardzo się starał, wiesz? - Zaczęło się. Zaraz usłyszy kazanie. - Nie potrzebnie na niego…
-Oj, przestań!
Hoseok zamilkł i uniósł się na swoim łóżku, patrząc w jego stronę.
-Chim, co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Skąd ten zły humor?
Cisza zrobiła się niezręczna. Jimin czuł wewnętrzną presję, żeby coś odpowiedzieć. Cokolwiek. Rzucił pierwsze, co przyszło mu do głowy:
-Po prostu męczy mnie ta wczorajsza sytuacja. Wiesz, kiedy tak wbiłem się wam do pokoju.
-Dlaczego cię to męczy? Przecież nic się nie stało.
-Pewnie wolałabyś być z Yoongim sam na sam.
-Nie, wcale nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
I po co w ogóle zaczynał ten temat? Żeby usłyszeć kłamstwa?
Czemu nie mogli mu po prostu powiedzieć w twarz, że to koniec, że do widzenia, że już go nie chcą? Wolałabym dowiedzieć się tego od nich niż powoli odkrywać samemu, że stał się piątym kołem u wozu.
-Coś się między wami dzieje. Macie się ku sobie. Nie mów, że nie…
Hoseok zaprzeczył od razu.
Kłamstwa. Znowu kłamstwa.
-To w takim razie czemu spędzasz z nim tak dużo czasu?
Tym razem Hobi nie odpowiedział. Wydał z siebie ciche mruknięcie, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zamilkł zupełnie.
Jimin obrócił się na drugi bok, naciągając na siebie kołdrę.
Powinni być z nim szczerzy… Nie był w końcu małym dzieckiem. Zniósłby prawdę, nieważne jak niewygodna była dla niego.
 
To była długa noc. Jimin próbował zasnąć, ale było w nim zbyt dużo negatywnych emocji. Nie chciał już myśleć o pretensji w głosie Jungkooka, gdy skarżył się, że znowu jest z nim w pokoju, ani o tym, jak blisko siebie siedzieli Hobi i Yoongi w czasie kolacji, a tym bardziej o Namjoonie, który dryfował w stronę otwartych ramion Seokjina, oddalając się od reszty coraz bardziej i bardziej. Musiał jakoś wyrzucić to z głowy, odciąć się, zapomnieć.
Mieli dziś spędzić cały dzień w studio. Nie chciał nagrywać nowej piosenki z takimi emocjami. To była ballada, piękna i romantyczna. Był pewny, że ten wszystkie złe uczucia odbiją się na jego głosie, że będzie je słychać. Musiał oczyścić głowę.
Wstał, gdy tylko za oknami mrok zaczął zamieniać się w szarówkę. Postanowił to wszystko wypocić. Siłownia była w pobliżu wytwórni i była otwarta całą dobę. Miał zamiar wypić kawę i iść robić brzuszki albo podnosić hantle aż mięśnie będą go boleć tak bardzo, że nie będzie w stanie myśleć o tym, jak reszta zespołu go traktuje.
Spakował się i rzucił swoją torbę przy drzwiach. Usiadł w kuchni z kubkiem czarnej, mocnej kawy.
Padało. Mżawka oblepiała świat nieprzyjemną lepką wilgocią. Para unosiła się znad jego kubka, osiadając powoli na kafelkach. Dorm był taki cichy.
Ziewnął. Co za ironia, że dopiero kiedy wstał z mocnym postanowieniem wyjścia, kiedy się ubrał i przyszykował, zaczęła go ogarniać senność.
Oparł głowę na dłoni. Nieważne. Poczeka aż kawa przestygnie, wypije ją i idzie. I tak nie miał, po co tu być. Lepiej spędzić ten czas pożytecznie, niż użalając się na sobą.
Przymknął oczy, kładąc dłoń na kubku. Był tak przyjemnie ciepły.
 
-Dzień dobry! Poranna kawa, Jimin-ah?
Jimin wyprostował się gwałtownie. Minęła chwila zanim zorientował się, co się dzieje.
Musiał przysnąć. Nie miał pojęcia na jak długo, ale kawa był już zimna, a Seokjin zdążył się obudzić. Wszedł teraz do kuchni tak absurdalnie przystojny, z włosami w nieładzie i w wymiętej koszulce. Zaraz… Czy to był t-shirt Namjoona? No bez jaj.
Jimin zacisnął dłonie na kubku, wbijając wzrok w kuchenny blat.
Niech to szlag! Miał się wyciszyć, uspokoić, oczyścić głowę, tymczasem czuł, jak znów rośnie mu ciśnienie.
-Jadłeś już?
Nawet nie patrząc na kolegę, pokręcił przecząco głową.
-Świetnie! Możemy zjeść razem. Zrobię nam coś dobrego.
Jimin nie sądził, żeby był w stanie przełknąć cokolwiek. Na pewno nie w towarzystwie uśmiechającego się do niego Seokjina. Seokjina z tą swoją pełną harmonii, szczupłą twarzą. Seokjina ze smukłą sylwetką, ale i szerokimi ramionami.
Nic dziwnego, że Namjoon wolał jego. Seokjin wyglądał tysiąc razy lepiej nawet dopiero po tym, jak wstał. On był tym przystojnym i to w tak dostojny, elegancki sposób. Jimin nie mógł się z nim równać ze swoimi pucołowatymi policzkami i żałosnym wzrostem.
-Zjemy coś tradycyjnego, czy może wolisz coś na słodko? - pytał Jin, lustrując zawartość lodówki. - Wciąż zostało trochę Jigae. Odłożyłem specjalnie dla ciebie, bo wczoraj nawet nie spróbowałeś. Odgrzeję.
-Nie chcę.
Seokjin odwrócił się do niego z garnkiem w dłoni. Nie miał już na twarzy uśmiechu.
-Ale przecież to twoje ulubione danie. Zrobiłem według przepisu twojej mamy. Zjedź trochę. Powiesz, czy wyszło dobre, ok?
On chyba sobie jaja robił.
-Nie!
-Dlaczego?
-Po prostu nie chcę.
Jin ścisnął wargi w wąską kreskę. Z trzaskiem odstawił garnek na blat. Był zły. To było widać od razu. Tylko jakim prawem? Bo Jimin nie miał ochoty go obsypywać komplementami od rana? Jak można być tak zarozumiałym i próżnym.
-W porządku - rzucił Seokjin, siląc się na uśmiech. Obrócił się w stronę lodówki. - Mamy jajka i boczek…
-Nie będę nic jeść - rzucił Jimin, podnosząc się z swojego miejsca. - Wychodzę na siłownię.
-Ale przecież nic jeszcze nie jadłeś.
-Źle się czuję, jak ćwiczę z pełnym żołądkiem - odpowiedział, mając nadzieję, że to zakończy dyskusję.
Wylał zimną kawę do zlewu. Nie wypił z niej chyba ani łyka. Pewnie będzie senny przez cały dzień bez swojej porannej dawki kofeiny, ale nie miał zamiaru zostawać w dormie ani chwili dłużej. Równie dobrze mógł sobie kupić mrożoną kawę w jakimś sklepie po drodze.
Seokjin wyjął pudełko z lodówki i wyciągnął je w jego stronę.
-Weź - powiedział. - Możesz zjeść po drodze. To tylko owoce, nie powinno być ci po nich ciężko.
To były ten sam pieprzony melon i ananas co wczoraj. Co on się tak uparł?
-Nie chcę.
-Weź - powtórzył Seokjin, próbując mu wcisnąć pudełko w ręce. - Nie możesz ćwiczyć głodny Jimin.
-Bo co? Bo ty tak mówisz?
-Nie. Bo zemdlejesz. - Głos najstarszego był zimy jak lód. - Bierz to!
Jimin prędzej dałby sobie połamać ręce, niż wyciągnął je po te głupie owoce. Skrzyżował ramiona na piersi, odwzajemniając twarde spojrzenie Seokjina.
-Mam własny rozum…
-No chyba nie. Przecież widzę, że znowu się głodzisz, Jimin. Obiecałeś, że to już koniec z tymi głupimi dietami.
-Nie jestem na diecie.
-Naprawdę? To czemu wczoraj nic nie zjadłeś, a dzisiaj idziesz ćwiczyć z pustym żołądkiem? Myślałem, że zmądrzałeś po poprzednim razie.
To był drażliwy temat.
Tak, głodził się kiedyś. Tak był na tyle głupi, że jadł raz dziennie posiłek tak mały, że dziecko by się tym nie najadło. Schudł, ale dalej nie wyglądał tak dobrze jak Seokjin z tą swoją arystokratyczną urodą, ani Tae z oryginalnymi rysami twarzy, ani nawet Yoongi z drobną, kruchą budową ciała. Jedyne co osiągnął to brak energii i zmęczenie. Nie miał siły tańczyć, nie miał siły śpiewać, nie miał nawet siły siedzieć prosto, gdy go malowano. W końcu zemdlał, na którymś treningu. Wytwórnia urządziła mu piekło. Wysłuchiwał niekończących się wykładów. Próbowali wysłać go do terapeuty, jakby coś było z nim nie tak. Nie miał żadnych zaburzeń odżywiania. Po prostu chciał lepiej wyglądać.
Później przekonali go, żeby powiedział publicznie o swoich "problemach". To wpisywało się w ich koncept, było spójne z przesłaniem, które chcieli nieść. Jimin nie był przekonany, ale zrobił to. Reakcja fanów dała mu wielki zastrzyk energii. Cudownie było zobaczyć, jak tysiące ludzi pisze w Internecie, że jest perfekcyjny, przystojny, cudowny. Miał wrażenie, że urósł wtedy o kilka centymetrów.
Tylko równie szybko ta sytuacja obróciła się przeciwko niemu. Przylgnęła do niego łatka tego, który się głodzi. Robił vlive'a i w kółko pisano mu komentarze, żeby nie opuszczał posiłków. Na spotkaniach z fanami ludzie wciąż z zatroskaniem pytali, czy dobrze jada. Za każdym razem, jak wrzucał zdjęcie na Twittera, pojawiały się ARMYs, które martwiły się, że znowu się głodzi. Nawet jeżeli na zdjęciu miał usta pełne jedzenia. Miał już serdecznie dość powtarzania, że odżywia dobrze, że o siebie dba, że nie jest na żadnej pieprzonej diecie.
Czy naprawdę musiał to teraz mówić też Seokjinowi?
-Nie jestem na diecie - wycedził przez zęby. - Po prostu nie miałem wczoraj apetytu.
-Jimin-ah, po prostu się o ciebie martwię.
-Nie musisz. Nie jesteś moją matką.
-Ale jestem najstarszy.
Seokjin wciąż trzymał wyciągnięte w jego stronę owoce. Jimin równie dobrze mógł je po prostu wziąć i skończyć tę nic nie wnoszącą dyskusję. Miał jednak dość. Miał dość tego, jak Seokjin był nieszczery w swoim zatroskaniu. Gdyby naprawdę się martwił, gdyby naprawdę go interesowało, co Jimin czuje, co czuje reszta, nie zachowywałby się w ten sposób. Nie dystansowałby się od nich, przywierając do Namjoona jak pijawka. Z jakiegoś powodu ciągle grał tę swoją rolę troskliwej mamy, gotującej im obiadki i podcierającej tyłki. Tylko, że to było tak cholernie mechaniczne. Nie było w tym ani grama czułości ani miłości. Seokjin robił to chyba z przyzwyczajenia.
-I co w związku z tym, że jesteś najstarszy?
-Po pierwsze to, że muszę o was dbać.
Jimin przewrócił oczami i na ten widok przystojna twarz Seokjina wykrzywiła się w nieładnym grymasie.
-Po drugie - dodał, powoli cedząc słowa - należy mi się szacunek.
-Może by ci się należał, gdybyś się rzeczywiście zachowywał jak najstarszy, - odciął się od razu Jimin - ale ty zachowujesz się jak rozpieszczony dzieciuch.
Nie czekając na reakcję, obrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi wyjściowych.
-Nie obrażaj mnie! - usłyszał za plecami podniesiony głos.
Przyspieszył. Nawet się nie obejrzał, ale był pewny, że Seokjin ściga go po tym korytarzu. W holu złapał swoją torbę na trening i kurtkę. Buty zignorował. Nie miał zamiaru się zatrzymywać. Spakował sobie adidasy. Mógł je założyć na dole.
-Czekaj! - rzucił Seokjin, dysząc mu za plecami.
O, nie! Tym razem to on chciał mieć ostatnie słowo. Złapał klamkę i wyszedł na klatkę schodową.
-Park Jimin!
Zatrzasnął Seokjinowi drzwi przed nosem. Od razu poczuł się lepiej.

Chapter 5: Rozdział 5

Chapter Text

Zbliżała się dwunasta, a Jimin dalej nie zrobił nic konstruktywnego.

Wstał wcześniej, żeby iść na siłownię i się wyciszyć. To był dobry plan. Już nie raz tak robił i zazwyczaj to działało. Tylko tym razem wszystko poszło nie tak jak trzeba. Najpierw przysnął w kuchni i przestało być wcześnie. Potem pokłócił się z Seokjinem i zupełnie wyprowadziło go to z równowagi. Dotarł na siłownię cały w nerwach. Próbował dać im upust na bieżni. Biegał przez godzinę, gapiąc się na swoje odbicie w lustrze. Jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona, włosy zlepiały się potem, a myśli dalej kotłowały się w jego głowie. Nawet jeżeli trochę ochłonął, to jego uczucia wciąż były zbyt gorące, żeby normalnie funkcjonować. Trudno było mu się skoncentrować na czymś innym niż wewnętrznym lamencie.

Nie pomogły ćwiczenia ani lodowaty prysznic, który później wziął. Do wytwórni dotarł w jeszcze gorszym humorze niż się obudził.

Nikt nie zwrócił uwagi na jego późne przyjście. Raperzy byli zamknięci w swoich studiach. Wokaliści nagrywali nową piosenkę. Taehyung był właśnie w studio, a Jin i Jungkook czekali na swoją kolej. Siedzieli w pokoju, który służył im za poczekalnie, grając na konsoli i przekomarzając się.

-Jesteś ostatni w kolejce, hyung! - oznajmił maknae, gdy Jimin do nich dołączył.

Chłopak rzucił swoją torbę na kanapę. Właściwie to cisnął ją, dając upust irytacji. Jungkook nawet tego nie zauważył. Był zbyt skoncentrowany na ekranie. Jin za to przyglądał mu się, mimo iż przez to tracił punkty. To zirytowało Jimina jeszcze bardziej niż opryskliwy ton maknae.

-Gotowy do boju, Jimin-ah? Pdogg-nim chyba dzisiaj jest w nienajlepszym nastroju. Męczy TaeTae już dobrą godzinę.

-Pewnie próbuje mu wybić z głowy ten głupi pomysł. Tae uparł się, żeby zaśpiewać to w ten sposób. - Kookie zanucił fragment refrenu i jego głos wpadł w okropne vibrato, gdy zaakcentował ostatnią frazę.

-O boże… - jęknął Jin.

Niechęć Jimina do nagrywania dziś czegokolwiek zwiększyła się jeszcze bardziej.

Początkowo był zachwycony nową piosenką. Melodia była piękna, ale to tekst go poruszyły. Namjoon napisał całą pierwszą zwrotkę i większość drugiej. Dostali słowa kilka dni temu. Odtąd Jimin nucił je codziennie, nie mogąc się doczekać, żeby wejść do studia i wreszcie zaśpiewać je pełnym głosem.

Chciał, żeby ta piosenka wyszła dobrze. Podobała mu się najbardziej ze wszystkich utworów, które do tej pory planowali na nowy album. Miała dużą szansę znaleźć się na płycie, może nawet był głównym utworem. Chciał ją zaśpiewać najlepiej jak potrafi. Przelać w to swoje uczucia. Tylko jedyne uczucia, które teraz miał w sobie to złość i gorycz. Musiał się tego pozbyć. Natychmiast! Jeżeli jego nagranie będzie gorsze niż pozostałych wokalistów, to po prostu go nie wykorzystają.

Właściwie to dobrze, że ustawili go w kolejce jako ostatniego. To oznaczało, że miał jeszcze godzinę, może nawet dwie żeby się uspokoić. Powienien zająć się czymś, co odwróci jego uwagę.

-Idę znaleźć jakieś ciche miejsce - rzucił.

-Zawołamy cię, jak będzie twoja kolej.

Zignorował uśmiechającego się do niego Seokjina. Wyciągnął z torby słuchawki, upewnił się, że ma przy sobie telefon i ruszył do wyjścia. Głos najstarszego zatrzymał go przy drzwiach.

-Jimin-ah, jak zgłodniejesz to w lodówce są pudełka. Te fioletowe. Zapakowałem trochę jedzenia z wczoraj. Bierz śmiało. Pewnie spędzimy tu cały dzień.

Wyszedł, nie zawracając sobie głowy odpowiedzią.

Jedna z salek konferencyjnych była wolna. Wślizgnął się do niej, zerwał wielki arkusz papieru z flipcharta i zgarnął wszystkie mazaki. Usiadł przy okrągłym stole tyłem do przeszklonych drzwi. Miał tylko nadzieję, że zaraz nie zacznie się tu jakieś spotkanie i go stąd nie wygonią. Zresztą kto by się odważył? Połowa pracowników wytwórni widząc go skupionego na pracy, wolałaby dać mu spokój. Druga połowa czuła przed nim zbyt duży respekt, żeby go wyprosić. Już dawno skończyły się czasy, gdy był w firmie na końcu łańcucha pokarmowego.

Wepchnął do uszu słuchawki i zaczął szukać muzyki, którą przysłał mu jeden z producentów.

Miał zadanie nagrać coś dodatkowego w tym miesiącu - własną piosenkę lub cover. Dla Bang PD-nima to nie miało znaczenia. Fani naciskali na wytwórnię, żeby dostał jakiś solowy projekt, więc szef wytwórni zaczął naciskać na niego. Namjoon i Yoongi wydali już własne mixtape'y, Hoseok pracował aktualnie nad swoim, Jungkook co chwilę nagrywał jakieś covery, Taehyung również miał kilka na swoim koncie. Równie mało solowych projektów co Jimin, miał tylko Jin. On jednak przynajmniej coś robił, choć rezultaty jego pracy zwykle nie były publikowane. Prędzej, czy później Seokjinowi się uda. Zresztą już nagrał czołówkę do dramy na spółę z Taehyungiem.

Jimin nawet nie próbował. Po prostu nie chciał. Nie znał się, nie umiał, nie wiedział jak się za to zabrać. Pisanie piosenek, czy produkowanie było poza jego zainteresowaniami. Poza tym, zbyt bał się porażki.

Teraz, do tego wszystkiego, był jeszcze wkurzony. To nie były dobre warunki do pracy. Jednak i tak musiał się czymś zająć. Może uda mu się przekuć te nerwy w coś pozytywnego, wylać je na papier.

MOJA SOLOWA PIOSENKA - napisał na szczycie kartki, czując się jak dzieciak zaczynający szkolny projekt.

Beat całkiem mu się podobał. Był szybki i energiczny. Może nie do końca w jego guście. On zwykle wolał bardziej romantyczne, sentymentalne kawałki. Ta muzyka jednak zdecydowanie bardziej pasowała do jego aktualnego nastroju niż smęty, których zazwyczaj słuchał. Było w niej nawet trochę agresywnego brzmienia.

Przewinął do fragmentu, który miał być refrenem. Może to był dobry początek? Zaczął mruczeć w rytm muzyki.

Nawet nie wiedział o czym mają być słowa. Nie narzucili mu żadnego tematu.

Melodia była energiczna. Kojarzyła mu się z imprezą. Noc, domówka, grupa przyjaciół pijących piwo. Może coś takiego?

Więc impreza. Grupa przyjaciół. Śmieją się, żartują. Świętują coś. Urodziny? Tak, urodziny. Puszczają muzykę. Jest głośno, więc muszą krzyczeć, żeby usłyszeć się nawzajem. Resztki tortu wciąż stoją na stole. Namjoon dostał go rano, ale był tak wielki, że nie dali rady go zjeść. Wyciągnęli go z lodówki, chociaż nikt nie miał już na niego miejsca. Nikt poza Seokjinem, który kończy właśnie drugi kawałek. Namjoon pochyla się w jego stronę i ściąga kciukiem krem, który zebrał się w kącikach jego ust.

No, nie! Kurwa nie!

Jimin z wściekłością przycisnął marker do papieru, rysując grubą, postrzępioną linię.

Musiał pozbyć się Seokjina ze swojej głowy. Tylko jak, skoro ta żmija nie odpuszczała? No chociażby dziś! Zachowywał się, jakby nic się nie stało, jakby rano nie mieli spięcia. Robił to specjalnie! Seokjin panował nad sobą dużo lepiej, nigdy nie pozwolił, żeby nerwy go poniosły przy innych. Jimin tak nie potrafił, nie potrafił być taki zakłamany, ukrywać, że wszystko jest super. Jeżeli miał z kimś konflikt to było to widać. W rezultacie to Jin wychodził na tego pokrzywdzonego, niewinnego, którego Jimin się czepia. Inni nie mieli szansy zobaczyć, jaki jest, gdy byli sam na sam.

Jimin zaczął bazgrać po kartce, rysując rzędy nachodzących na siebie kółek.

O co chodziło Seokjinowi? O Namjoona, prawda? Tylko, że lider nie tylko z Jiminem miał bliższą relację. Traktował Taehyunga z tą samą nutką mentorskiego tonu. Też z nim sypiał i to pewnie częściej, skoro dzielili pokój.

O co chodziło Seokjinowi?

Zaczął pisać.

Przyczepił się akurat do niego, to było ewidentne. Udawał takie zatroskanie, zaglądał mu w talerz i martwił się, że nie dojada. Ciągle próbował mu wciskać jedzenie, jak te pieprzone owoce. Miał czelność przywieść je ze sobą nawet tu, do studia.

Jimin zamazał ostatni wers.

Rano mógł po prostu wziąć od niego te durne pudełka. Tylko czemu to on zawsze miał ustępować? Miał dość bycia uległym Jiminem. Jiminem, który jest zawsze miły i uprzejmy. Jiminem, który jest pomocny i stawia potrzeby wszystkich przed swoimi. Jiminem, którego wszyscy ruchają w dupę. Bez gumki i głupiego "dziękuję" na koniec. Dość tego!

Seokjin mógł iść do diabła ze swoimi owocami. Oby mu stanęły w gardle!

-To są słowa do tych beatów, które dostałeś od Slow Rabbita?

Jimin rzucił się na blat, próbując zasłonić papier ciałem. To nie było proste, biorąc pod uwagę, że kartka była wielką płachtą na pół stołu.

-Hyung! - rzucił ze złością. - Odpieprz się!

-Co to za słownictwo? - W głosie Yoongiego czuć było rozbawienie. - Chciałem tylko pomóc.

-Nie potrzebuję twojej pomocy!

-Czyżby?

-Tak! Poradzę sobie sam!

Yoongi wcale nie miał zamiaru wyjść. Stał nad nim dalej z kubkiem kawy w ręce i uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Jimin miał ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek pięścią, ale oznaczałoby to, że musi odsłonić kartkę. Po jego trupie!

-Masz zamiar napisać cały tekst zupełnie sam? Jestem pod wrażeniem. To nie w stylu naszego Jimina. Dlatego gdybyś jednak chciał, żebym chociaż zerknął…

-Dzięki! Poproszę Jooniego. On sobie przynajmniej ze mnie nie kpi. 

-I myślisz, że Namjoon pomoże ci napisać diss na swojego chłopaka?

Jimin zamarł rozciągnięty na arkuszu papieru, na którym bezmyślnie zapisał swoje myśli. Spojrzał na Yoongiego. Na twarzy rapera nie było widać dezaprobaty. Zeszło z niej już nawet rozbawienie.

-Pokaż - zażądał, łapiąc go za nadgarstek i pociągając w górę. Jimin nie walczył. Yoongi chyba i tak już zdążył przeczytać tekst.

Przełknął ślinę, patrząc, jak Yoongi śledzi zapisane na kartce słowa.

 

O co ci chodzi? On nie jest tylko twój

Wsadź sobie w dupę wężowy niepokój swój

Twych owoców nie chcę

I nigdy nie zechcę

I nigdy nie zechcę

Nimi udław się!

 

Yoongi nie skomentował. Zamiast tego wziął łyk kawy i zaczął liczyć na palcach sylaby.

-Lisi. Zmień wężowy na lisi. W drugim wersie będzie wtedy 11 sylab, tak jak w pierwszym. Będzie gładziej. A lis też pasuje, bo jest rudy i wredny.

Kiedy Jimin nie zareagował, Yoongi wyrwał mu marker z ręki i sam poprawił wskazane słowo.

-Suń się - rzucił, przyciągając sobie krzesło i siadając obok Jimina. Wyciągnął mu słuchawkę z ucha i zażądał: - Puść od początku.

-Daj mi spokój!

Wokalista próbował wstać i zabrać kartkę, ale Yoongi przytrzymał go, łapiąc za biodro. Stanowczym gestem ściągnął go z powrotem na krzesło.

-Ile czasu ci zostało, żeby napisać te słowa? Jesteś umówiony ze Slow Rabbitem na nagrywanie w piątek, więc masz dokładnie dwa dni, żeby napisać tekst. Jak ci się nie uda, to piosenka idzie do kogoś innego, a ty nagrywasz jakiś gówno warty cover, prawda?

Jimin zagryzł wargę.

Prawda. Tylko i tak mu się nie uda. Już to przechodził przy swojej solowej piosence na poprzedni album. Niby brał udział w pisaniu Lie, jego imię było wymienione wśród autorów tekstu. Prawda była taka, że w ostatecznej wersji więcej było dopisków i poprawek, które nanieśli producenci niż jego własnych słów.

-To nie ma sensu, hyung. To się i tak nie nadaje.

-Masz rację, nie nadaje się. Nikt ci nie pozwoli wydać takiej negatywnej piosenki. To nie jest jednak złe, może trochę trąci obciachem, ale nie jest złe. Dlatego to skończymy, a potem pomogę ci napisać coś nowego.

-Skoro trąci obciachem, to po co to kończyć?

Yoongi przysunął się do niego jeszcze bardziej, obejmując go ramieniem i przyciskając do siebie.

-Bo piosenki pisze się przede wszystkim dla siebie. Jeżeli to ma ci pomóc się uporać z negatywnymi emocjami, oczyścić się i wejść w Katharsis to zrobimy to. Możemy to potem nawet nagrać w Genius Labie, jeśli będziesz chciał.

Jimin poczuł jak mięknie. Miał wrażenie, że zaraz się roztopi i spłynie pod stół.

Obrócił się w stronę rapera, zatapiając twarz w zgięciu jego szyi. Yoongi pachniał mocno i męsko. Pachniał jak stabilizacja, jak silna dłoń wyciągnięta w jego stronę, jak pierś, na której można położyć głowę i usnąć. Yoongi nie był Namjoonem, ale Yoongi miał wiele jego cech. Też był silny, dominujący i pewny siebie. Troszczył się o Jimina, choć w bardziej szorstki sposób i Jimin mógł sobie wyobrazić siebie przy boku Yoongiego. Nie jako przyjaciela, nie jako kochanka, ale jako partnera.

-Hyung… - mruknął.

Yoongi gładził go powoli po plecach, wciąż wpatrzony w tekst przedni nim.

A co jeżeli Hobi nie kłamał? Co jeżeli Jimin źle interpretował to, co się działo między nim i Yoongim? Co jeśli nie łączyło ich żadne uczucie? Przecież Hobi nie okazał nawet cienia zazdrości, gdy ich przyłapał. Yoongi zachowywał się wobec Jimina tak jak zawsze, nic się między nimi nie zmieniło.

To oznaczało, że wciąż miał szasnę.

Zacisnął dłoń na koszuli rapera, zbierając się na odwagę.

 

Czy możemy spróbować, hyung? Tak jak Tae i Kookie? Tak jak Joon i Jin? Czy możemy być razem?

 

Yoongi odsunął go od siebie i wcisnął mu marker w dłoń.

-No już dobrze dzieciaku. Bierzmy się do roboty.

Chapter 6: Rozdział 6

Chapter Text

Gdy Yoongi zatrzymał go w korytarzu, Jimin miał wrażenie, że fala sprzecznych uczuć rozerwie go od środka.

Wokaliści skończyli właśnie pracę i szykowali się do wyjścia. Byli ubrani i spakowani, a samochód już na nich czekał. Nie byli jeszcze w drodze tylko przez Hoseoka, który w ostatnim momencie wypełzł ze swojego studia i oznajmił, że zabiera się z nimi.

-Moja propozycja wciąż jest aktualna - powiedział Yoongi. - Zostajesz?

Miał ochotę zostać. 

To, że Yoongi poświęcił mu czas był prawdopodobnie najlepszą rzeczą, która spotkała go od kilku dni. Nareszcie ktoś wyciągnął do niego rękę. Jimin chciał ją chwycić i nie puszczać, byle tylko wyjść z emocjonalnego dołka, w którym się znalazł.

Razem napisali ten obrzydliwy paszkwil na Seokjina. Yoongi nie komentował, nie oceniał. Po prostu pomógł mu przekuć złość i pretensje na tekst. Jimin poczuł się po wszystkim dużo lepiej.

Nie był pewien na ile tworzenie tekstu pomogło, a na ile to obecność Yoongiego miała tę uzdrowicielską moc. Dałby się jednak pokroić, żeby znowu siedzieć tak blisko i czuć jego dłoń na plecach.

Tylko to czy chciał zostać i to czy powinien, to było dwie zupełnie inne kwestie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że marnuje czas Yoongiego na głupoty.

-No nie wiem, hyung - powiedział, poprawiając torbę na ramieniu. - Pewnie masz jakieś swoje projekty…

Na pewno miał. Zamiast tego zajmował się dziecinną piosenką, która obrażała ich kolegę z zespołu. Mógł w tym samym czasie napisać tekst lub skomponować melodię, która miałaby realną szansę znaleźć się na płycie.

-Mam, ale to nic pilnego. Może poczekać. Nagrywamy?

Yoongi mógł zająć się tym, co kochał najbardziej - tworzeniem. Zamiast tego wolał poświęcić czas jemu. Dla Jimina to znaczyło więcej niż jakiekolwiek słowa.

 

-Przepisałem tekst na komputer - oznajmił Yoongi, sadzając go przed mikrofonem. - Ciężko byłoby czytać z tej wielkiej płachty.

Pochylił się nad laptopem, szukając odpowiedniego pliku.

Jimin wcale nie miał ochoty nagrywać tej piosenki. Tylko, że nie mógł powiedzieć tego na głos. Nie miałby wtedy usprawiedliwienia, czemu tu w ogóle był i nie wrócił z resztą wokalistów do dormu.

Słowa pojawiały się na ekranie i Jimin poczuł, że coś go skręca w środku. Było mu wstyd, że dał się tak złapać, że Yoongi odkrył, jak zły jest na Seokjina. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział go od tej strony.

-Zakładaj.

Jimin włożył słuchawki i wyprostował się, gdy Yoongi zaczął ustawiać mikrofon na odpowiednią wysokość.

-Nie wiem, jak mam to zaśpiewać, hyung.

Raper wzruszył ramionami.

-To nie ma znaczenia - odpowiedział. - Możesz to nawet wykrzyczeć. Przecież nie chodzi o to, żeby to dobrze brzmiało, tylko żebyś to z siebie wywalił, wyrzygał. Ok?

-Ok.

To nie było najzgrabniejsze nagranie. Jego głos brzmiał po prostu kiepsko. Załamywał się co chwilę. Momentami drżał.

Yoongi siedział na kanapie z laptopem na kolanach i wzrokiem wbitym w ekran. Nie wydawał się ani zniecierpliwiony ani rozczarowany jego słabą kondycją.

-Jeszcze raz - powtarzał co chwilę. - Jeszcze raz.

Jimin już nie chciał, miał dość, ale bał się powiedzieć to na głos. Dlatego śpiewał kolejne wersy, mając wrażenie, że jest coraz gorzej.

Przy kolejnej powtórce, Yoongi w końcu zastopował muzykę.

-Miałeś wykrzyczeć tę całą złość, a brzmisz jakbyś umierał. Jesteśmy tu sami, nikt nas nie słyszy. Nie bój się, krzyknij do tego mikrofonu.

Jimin ściągnął słuchawki i odłożył je na kolana. Westchnął, uciekając wzrokiem przez spojrzeniem Yoongiego.

-Co się dzieje, Chim?

-Nie wiem, hyung. Ja chyba po prostu nie jestem już zły. Przeszło mi…

-Chcesz przestać, zostawić to?

Odpowiedział skinięciem głowy.

Marnował czas Yoongiego. Raper zawsze pracował tak ciężko. Powienien teraz odpoczywać, albo zajmować się swoimi rzeczami, a nie użerać się z jego humorami.

-Chcesz posłuchać co nagraliśmy?

Pokręcił przecząco głową.

Yoongi nie wydawał się rozdrażniony jego zachowaniem. Przyjął to spokojnie, cierpliwie.

-Hyung, możesz to usunąć? - zapytał Jimin niepewny, czy nie nadużywa dobrej woli kolegi. - To nagranie i ten tekst? 

Tym razem to Yoongi odpowiedział skinieniem głowy. Bez słowa przeniósł pliki do kosza. Widząc to, Jimin poczuł ulgę.

-Wracamy do dormu? - zapytał, gdy raper odłożył komputer na biurko i odebrał od niego słuchawki.

-Ja jeszcze zostanę. Chcę popracować. Ale Namjoon pewnie niedługo skończy spotkanie, jakbyś chciał się z nim zabrać.

-A mógłbym zostać z tobą?

Yoongi uśmiechnął się lekko.

-Mógłbyś.

Jimin nie miał pojęcia, jak długo byli w studio. Stracił zupełnie poczucie czasu. Leżał na czarnej, skórzanej kanapie, opatulony kocem i patrzył, jak Yoongi pracuje. Raper siedział ze słuchawkami na uszach, pochylony nad notesem. Notował, kreślił i znów coś zapisywał. Był tak skoncentrowany, tak odcięty od świata, tak pochłonięty tym, co robi.

Jimin widział go setki razy przy pracy. Widział setki raz, jak Yoongi marszczy nos, gdy się pomyli, jak stuka długopisem o wargę, zastanawiając się, jak bezgłośnie nuci zapisany tekst, ledwie poruszając ustami. Jimin widział to setki razy, ale nigdy nie zauważył, jak dobrze raper przy tym wygląda.

Gdy Yoongi schował notes i wyłączył laptopa, było tuż przed pierwszą w nocy.

-Skończyłem - oznajmił. - Nie chce mi się już tego przepisywać. Zrobiłem zdjęcie i ci je wysłałem. Mam nadzieję, że to rozczytasz.

-Co?

-Słowa do twojej solowej piosenki.

Jimin miał ochotę się rozpłakać.

 

Złożenie pierwszej wersji utworu zajęło Slow Rabbitowi ponad dwa tygodnie.

To były dwa długie, spokojne tygodnie. Wypełnione próbami, pracą w studio i czekaniem. Jimin tak bardzo chciał usłyszeć efekt końcowy, tak bardzo przejmował się, czy będzie wystarczająco dobry. Miał nadzieję, że Bang PD-nim zaaprobuje piosenkę i zgodzi się ją opublikować.

Troska o sukces solowego projektu była właściwie jego jedyne zmartwienie w tamtym momencie. Złość na resztę zespołu, na to jak go traktują i na ten cały mistyczny "grafik" powoli mu przechodziła. Musiał przyznać, że sam siebie zapędził w kozi róg. Nie miał nawet pojęcia, co dokładnie oznaczała rozmowa Taehyunga i Jungkooka, co dokładnie mieli na myśli, gdy mówili "grafik". Owszem, to co usłyszał nie było przyjemne, ale przyjaciele traktowali go tak jak zawsze. Dalej do niego lgnęli, dalej zapraszali go do wygłupów i do łóżka. Wydawało się, że ich ramiona i serca są tak samo szeroko otwarte jak kiedyś. Oczywiście byli przy tym nierozłączni, ale nie było w tym niczego dziwnego. W końcu byli zakochani. Jimin musiał przestać wkładać palce między drzwi. Przecież kiedyś cieszył się, widząc ich razem. Sam ich zeswatał. Nie miał prawa być teraz zazdrosny.

Puścił też Namjoona, zostawiając go Seokjinowi. To nie była prosta decyzja, ale uznał, że tak będzie lepiej. W końcu to nie było jednostronne uczucie. Namjoon chciał być z Seokjinem. Nawet jeżeli twierdził inaczej, dla Jimina nie było miejsca w tym związku. Gdy tylko odpuścił, atmosfera między nimi się oczyściła. Seokjin przestał się czepiać, przestał udawać zatroskanie, czy być sztucznie miły. Może daleko było im do wielkiej przyjaźni, ale Jimin przynajmniej nie miał ochoty napluć mu w twarz, gdy go widział. 

Został jeszcze Yoongi i Hoseok. A właściwie Yoongi. I Hoseok. Nie razem, a oddzielnie. Wreszcie spojrzał na tę dwójkę z dystansem. Owszem, Suga poświęcał Hobiemu dużo czasu, ale równie dużo poświęcał go Jiminowi. Raperzy często razem siedzieli do późna w studiu, ale Hobi wracał zmęczony i chyba trochę zmartwiony. Może nie był zadowolony z tego, jak szły prace nad mixtapem? Nie był gadatliwy jak zazwyczaj, raczej zamyślony. Często kładł się do łóżka, nie zamieniając z Jiminem nawet słowa. Czy tak się zachowywał człowiek zakochany? No raczej nie.

To oznaczało, że Jimin wciąż miał szasnę. Nie odważył się jednak nic z tym zrobić. Chciał, żeby to wyszło naturalnie. Czekał, ale z każdym dniem, z każdym uśmiechem, który wysyłał mu Yoongi, z każdym niby przypadkowym dotykiem, był coraz bardziej pewny siebie.

 

Gdy Slow Rabbit, przesłał mu pierwszą wersję piosenki, miał ochotę krzyczeć i tańczyć. Wyszła idealnie. Wciąż jeszcze czekał ją mastering, wciąż można było ją podkręcić, ale już teraz Jimin słyszał w niej ogromny potencjał.

Chciał pochwalić się Yoongiemu, ale raper był na jakimś spotkaniu z Namjoonem i Hobim, Jimin słuchał więc w kółko tej surowej wersji, czując jak ciarki chodzą mu po plecach.

W końcu stwierdził, że się udusi, jeśli się z tym kimś nie podzieli.

Wybrał Taehyunga na pierwszą ofiarę. Chłopak leżał razem z Jungkookiem na łóżku, oglądając serial na komórce. W półmroku panującym w pokoju wyglądali tak intymnie i blisko, dzieląc słuchawki i koc. Jimin to zauważył, ale nawet go to nie obeszło.

-Dostałem! - oznajmił, bezpardonowo zapalając im światło.

-Co?

-Moją piosenkę. Slow Rabbit przesłał mi właśnie pierwszą wersję.

Ożywili się. Taehyung od razu zrzucił z nich koc, podrywając się do pionu.

-Dawaj! - zażądał. - Dawaj! Dawaj! Dawaj!

Po chwili siedzieli na podłodze wokół bezprzewodowego głośnika.

Jungkook odezwał się jako pierwszy, nie czekając nawet na koniec piosenki:

-To jest świetne, hyung.

Taehyung uciszył go, pacnięciem w udo.

-Cicho… - warknął, ale gdy tylko wybrzmiały ostatnie nuty, powtórzył dokładnie te same słowa: - To, naprawdę, jest świetne!

Złapał Jimina za szyję, udając, że go dusi.

-Ale ci zazdroszczę! Dlaczego mi nikt nie napisze takiej zajebistej piosenki?

-Namjoon napisał ci 4 o'clock - zaprotestował Jungkook. - Dostałeś też piosenkę do swojej dramy. Mało ci?

-Nie są takie zajebiste.

-Są. Oczywiście, że są - zaprotestował Jimin, uwalniając się z uścisku. - Naprawdę, wam się podoba?

-Tak! Dawaj jeszcze raz.

Znów zamilkli, wsłuchując się w energiczną melodię.

-Yoongi napisał dla mnie słowa - pochwalił się Jimin po fragmencie, który wyjątkowo mu się podobał.

Ani Taehyung, ani Jungkook nie zareagowali na tę informację. Siedzieli wsłuchani. Maknae kiwał głową w rytm muzyki.

-Nie wydaje wam się to dziwne? - zapytał Jimin, drążąc temat.

-Co?

-No te słowa. Melodia jest taka szybka, imprezowa wręcz, a tekst jest miękki, romantyczny. Nie pasuje.

-Przesadzasz, Chim - odpowiedział Taehyung, wyciągając nogi. - Nie wszystkie piosenki o miłości to muszą być jakieś smęty.

-Mi się podoba - dorzucił Jungkook. - Yoongi-hyung dał radę. 

Nie rozumieli. Żaden z nich. Jimin wiedział, że powienien się ugryźć w język, ale nie mógł się powstrzymać.

-No, ale posłuchajcie tych słów. Nie wydaje wam się, że Yoongi może być, no nie wiem, zakochany?

Spojrzeli na niego zaskoczeni. Jungkook znów miał tę swoją słynną minę, z której wszyscy się nabijali i która uczyniła go bohaterem memów.

-Pokaż ten tekst.

Po chwili obaj siedzieli, wpatrzeni w telefon Jimina. Czytali uważnie, doszukując się w słowach drugiego dna.

-Cholera jasna! - ryknął nagle Taehyung. - Masz rację!

Jimin poczuł, jak rośnie. Puchł z dumy i zadowolenia.

Miał dobre przeczucia. Nie mylił się.

-Ta piosenka jest o Hobim!

CO?

Miał wrażenie, że szczęka opadła mu aż do podłogi. Patrzył na przyjaciół z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć, w to co się dzieje.

-Zobacz! - krzyknął Taehyung, dźgając palcem w ekran telefonu. Jungkook prawie na niego wszedł, żeby lepiej widzieć. - Tu jest "dajesz mi nadzieję", a w następnej zwrotce "jesteś moim aniołem stróżem".

Wymienili pełne porozumienia spojrzenie, po czym rzucili jednocześnie, idealnie się synchronizując:

-I'm your hope! I'm your angel!

Zaczęli się przekrzykiwać, wyraźnie podekscytowani.

Nieprawda! Ta piosenka była o nim!

 

Jesteś w trzech kolorach

To czerwona słodycz spotkań

Czarna gorycz rozstań

Żółty, kwaśny smak w ustach

Gdy nie potrafię powiedzieć zostań

 

To on był w trzech kolorach! To on był trzykolorowym kotem! To musiało być odniesienie do Serendipity!

-I wszystko jasne - rzucił Taehyung, jakby nagle coś sobie uświadomił. - To dlatego oni tyle czasu spędzają razem!

-A mi dobrze wydawało, że Hobi jest ostatnio jakiś dziwny!

Jimin już nie słuchał. Był o krok od tego, żeby wybuchnąć płaczem i zacząć spazmować.

Yoongi by mu tego nie zrobił. Nie dałby mu do zaśpiewania piosenki o Hoseoku. Nie upokorzyłby go tak.

To nie mogła być prawda!

Chapter 7: Rozdział 7

Chapter Text

Pierwsza myśl jest zwykle najlepsza. Jimin miał zamiar zapamiętać to sobie do końca życia.

Namjoon i Seokjin pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. Yoongi i Hoseok czuli się najlepiej w swoim towarzystwie. Taehyung i Jungkook byli po prostu zakochani. Jimin był sam. Nie było dla niego miejsca w tych związkach. Powienien był się zacząć odzwyczajać w momencie, kiedy ta myśl pojawiła się w jego głowie. Teraz miał zamiar naprawić ten błąd.

Na razie szło mu świetnie. Był zimny i nieprzystępny dla reszty dokładnie tak, jak to sobie zaplanował.

Namjoon w ogóle się nie zorientował, że coś jest nie tak. Był zbyt zajęty dodatkowymi obowiązkami, które miał jako lider, żeby sobie zawracać głowę Jiminem. I dobrze. Nie był dzieckiem, które będzie się prosić o jego uwagę.

Hoseok próbował kilka razy nawiązać z nim jakiś bliższy kontakt - porozmawiać, żartować, złapać za policzek i wytarmosić. Jednak za każdym razem, gdy Jimin dawał mu znać, że nie ma ochoty na pogawędkę lub wygłupy, Hobi się wycofywał. Tak, jakby w ogóle mu nie zależało.

Taehyung i Jungkook dla odmiany nie odpuszczali. Jimin, chodź, będziemy oglądać serial! Jimin, chodź, zagraj z nami! Jimin, to, Jimin tamto! Odsyłał ich, a każda odmowa była coraz ostrzejsza.

Taehyung się nie przejął. Pewnie uznał, że ma to "humorki", które trzeba przeczekać. Zawsze taki był. Jimin był dla niego oparciem, ramieniem, na którym mógł się wypłakać, ale on sam nie potrafił się odwdzięczyć. Jimin zdążył się już do tego przyzwyczaić.

Jungkook był bystrzejszy. On od razu wyłapał, że to coś więcej niż "humorki". Jimin widział to wyraźnie w jego spojrzeniu zbitego psa, gdy warknął, żeby "zajęli się sobą i dali mu spokój". Tylko co miał zrobić Jungkook? Był tylko dzieciakiem, za którego starsi koledzy rozwiązywali wszystkie problemy. On mógł tylko patrzeć swoimi wielkimi oczami i czekać na ratunek. Jiminowi było go trochę szkoda, ale tylko trochę. To Jungkook powiedział, że nie chce go w pokoju tej feralnej nocy, gdy wszystko się zaczęło. Też mógł trochę pocierpieć.

Jeśli chodzi o jego stosunki z Seokjinem, to ktoś mógłby uznać, że się poprawiły. Nie mieli starcia od dobrych kilku dni. Obchodzili się jednak z daleka, nieufnie, mijając się z uśmiechem na ustach, ale ciągle pilnując swoich pleców. Nie musieli się przyjaźnić.

Został jeszcze Yoongi i z nim było najtrudniej. Raper nie był zapatrzony w czubek własnego nosa jak Namjoon i Seokjin, nie był ignorantem jak Hoseok czy Taehyung, ani nie był przestraszonym dzieciakiem jak Jungkook. Yoongi czytał w nim jak w otwartej księdze i dlatego Jimin miał zamiar unikać go za wszelką cenę. Gdy tylko raper pojawiał się w pomieszczeniu, wychodził. W poczekalniach i busach siadał jak najdalej od niego, odgradzając się innymi członkami. Jeżeli Yoongiemu udało się utorować sobie do niego drogę, udawał, że śpi lub natychmiast wciągał w wymuszoną rozmowę kogokolwiek, kto stał w pobliżu.

Raper w końcu go jednak dopadł. Znalazł go w garderobie, gdy Jimin wybierał ubrania na trening. Stanął w drzwiach, odcinając mu drogę ucieczki.

-Hej… - rzucił. Wciąż miał na sobie za duży t-shirt i luźne spodnie, w których ostatnio sypiał. - Słyszałem, że Slow Rabbit wysłał ci pierwszą wersję piosenki.

Jimin nie zareagował, nawet nie spojrzał na Yoongiego. Zaczął przeglądać bluzy, walające się na jednej z półek.

-Tae i Kookiego mówią, że wyszła bardzo dobrze.

Zamilkł, czekając na odpowiedź. Jimin nie miał zamiaru jej udzielić. Nie miał zamiaru nawet na niego patrzeć.

Zaczął układać ubrania, byle tylko czymś zająć ręce i mieć na czym skupić wzrok.

-Dasz mi jej posłuchać?

-Jestem zajęty, hyung.

Yoongi sapnął. Jimin na niego nie patrzył, ale wiedział doskonale, że udało mu się wyprowadzić rapera z równowagi.

-Poświęciłem cały wieczór, żeby napisać dla ciebie słowa, a ty nie jesteś w stanie poświęcić mi 3 minut?

Napisać dla ciebie słowa… Dobre sobie.

-Jestem zajęty, hyung - powtórzył beznamiętnym głosem.

-Niby czym?!

Nie odpowiedział. Zamiast tego ruszył w stronę Yoongiego. Nie miał zamiaru dać się tu zamknąć jak w potrzasku. Raper nie odsunął się, żeby przepuścić go w drzwiach, więc Jimin uderzył go ramieniem, torując sobie przejście. Yoongi zachwiał się, chwytając framugi.

Był najbardziej dominujący z nich wszystkich, ale tylko dzięki mocnemu charakterowi. Jednocześnie był też najdrobniejszy i najsłabszy fizycznie. Nikt nigdy nie odważył się wykorzystać tego przeciwko niemu.

Korzystając z zaskoczenie rapera, Jimin minął go i wyszedł na korytarz. Schował się w najbliższej łazience. Sekundę po tym, jak przekręcił zamek, Yoongi szarpnął za klamkę.

-Jimin, czy ty się przede mną zamknąłeś?

-Nie - odpowiedział, choć to było ewidentne kłamstwo.

Raper przeklął po drugiej stronie drzwi.

-Zachowujesz się jak niewdzięczny bachor!

Jimin nie miał zamiaru tego słuchać. Odkręcił wodę pod prysznicem, zagłuszając głos Yoongiego.

 

Prawda była taka, że Bangtani nie byli jednym zmartwieniem Jimina. Był jeszcze jego solowy projekt…

Początkowo, gdy Tae i Kookie otworzyli mu oczy, nie dopuszczał do siebie myśli, że ta piosenka ujrzy światło dzienne. Nie chciał, żeby ktokolwiek ją usłyszał. Miał przez chwilę nawet durny pomysł, żeby włamać się do studia Slow Rabbita i wykasować ją z dysku. Tylko to nie miało szans się skończyć powodzeniem, a co najwyżej chryją.

Patrzył więc bezsilnie, jak piosenka przechodzi przez mastering, jak szef wytwórni ją aprobuje, jak poklepuje go po ramieniu, gratulując "świetnej roboty", jak zapada decyzja, żeby opublikować ją w jego własne urodziny. Jakby to miał być najgorszy prezent w historii wszechświata.

Wiedział, że musi sobie z tym jakość poradzić, jakoś pogodzić się, że ta piosenka nie jest o nim. Gdyby się zastanowić, to nie było dla niego nic nowego. Ile razy śpiewał teksty, które były zbiorem przypadkowych frazesów nie skierowanych do nikogo konkretnego? Ile razy wyznawał w piosenkach miłość nieistniejącym dziewczynom? Zawsze. Miał zamiar zachować się profesjonalnie i potraktować to jak każdy inny utwór, który dostał do zaśpiewania.

Oczywiście domyślał się, jakie plotki pojawią się minutę po tym, jak ARMYs dowiedzą się, że słowa napisał Yoongi. Fanki były w stanie zobaczyć drugie dno nawet tam, gdzie go nie było. Internet zaraz zaleją teorie. Tego Jimin bał się najbardziej - upokorzenia, gdy cały świat odkryje, że śpiewa balladę miłosną Yoongiego do Hoseoka.

Miał zamiar jednak przyjąć to z uśmiechem na ustach. W końcu piosenka była dobra, brzmiał w niej świetnie. Na pewno zgarnie pochwały, które osłodzą mu tę całą sytuację. Zresztą… To był tylko dodatkowy solowy projekt. Wytwórnia nie będzie promować tej piosenki. Pewnie nigdy nie poleci w radio, nigdy nie zaśpiewa jej na koncercie. Przeżyje to. Musiał to przeżyć.

Dlatego, gdy poprosili go, żeby nagrał krótkiego vloga, opowiadając o tym jak powstawał utwór, zgodził się bez najmniejszego "ale". Potrafił powtarzać z uśmiechem na ustach słowa, których nie miał na myśli, ale które chciały usłyszeć fanki. Potrafił być tak zupełnie nieszczery, gdy wytwórnia podkreślała na każdym kroku, że ich sukces polega na tym, że są tak autentyczni.

Dlatego wstał wcześniej i gdy wszyscy szykowali się na trening, wyszedł, żeby nagrać vlog, na którym będzie opowiadać, jak bardzo jest wdzięczny Yoongiemu za pomoc, jak prosi o wsparcie i dużo miłości dla tej nowej piosenki.

Samochód już na niego czekał i Jimin wsiadł, witając się z kierowcą. Od razu zaczął wesołą pogawędkę, jakby miał świetny humor. Na szczęście mężczyzna był gadatliwy. Wystarczyło podrzucić temat jego dzieci i wpadał w słowotok. Jimin mógł się wyłączyć, uśmiechając się i co jakiś czas kiwając głową. W końcu był tym czarującym dzieciakiem, którego wszyscy lubili.

Wsunął rękę w kieszeń i zorientował się, że jest pusta. Sięgnął do torby, sprawdzając wszystkie kieszenie.

-Zapomniałeś czegoś, Jimin-sii? - zapytał kierowca, zerkając na niego w lusterku.

-Nie wziąłem portfela.

-Chcesz się wrócić?

-Nie, to nic… - odpowiedział.

-Możemy się wrócić, mamy jeszcze dużo czasu.

-Na pewno?

-Na pewno.

Zawrócili i chwilę później Jimin znów był w dormie.

Już od progu coś go uderzyło. Było za cicho. Reszta miała może godzinę do wyjścia. Seokjin powinien wrzeszczeć z kuchni, że mają wstawać, ktoś powienien szukać zaginionego paska lub zegarka, ktoś inny dobijać się do łazienki. Po zwyczajowym porannym zamieszaniu, nie było nawet śladu. Ostrożnie zamknął za sobą drzwi i wszedł w głąb dormu.

Usłyszał stłumione głosy z salonu. Czyjś śmiech. Okrzyk ekscytacji. I znów śmiech. Jego imię. Ktoś powiedział jego imię. Jimin przyspieszył.

Wpadł do salonu, nie bawiąc się w żadne konwenanse.

Reszta zespołu siedziała razem - zajmując kanapę i fotele. Część w pidżamach, część półnago. Każdy z uśmiechem na ustach. Te uśmiechy poznikały, gdy tylko stanął w drzwiach.

Hoseok klepnął w udo Taehyunga, który siedział tyłem do drzwi i nie zauważył wejścia Jimina. Urwał tym samym jakąś wesołą przemowę.

Przez chwilę panowała cisza, pełna niewygodnych spojrzeń. Jimin patrzył na nich bez słowa, próbując wyczytać cokolwiek z ich twarzy.

-Zapomniałeś czegoś, Jimin-ah? - zapytał Namjoon. To miało zabrzmieć swobodnie, ale lider był beznadziejnym aktorem. Na twarzy miał pełen zakłopotania uśmiech.

Jungkook patrzył na niego wielkimi z przerażenia oczami. Wyglądał jak dzieciak, który doskonale wiedział, że coś przeskrobał.

Jimin poczuł, jak krew uderza mu do głowy. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Mogli się dalej świetnie bawić w swoim własnym towarzystwie. Nie potrzebował ich.

 

 

Chapter 8: Rozdział 8

Chapter Text

Gdyby ktoś zapytał Jimina, dlaczego to zrobił, powiedziałby, że to przez uporczywą myśl. Myśl, że ich nie potrzebuje. Powtarzał to sobie od momentu, gdy wyszedł z dormu, po tym jak przyłapał resztę zespołu na wesołym zebraniu, na którym robili bóg-wie-co. Jedno było pewne, zorganizowali je bez niego i co gorsza obgadywali go. W końcu słyszał swoje imię. Mogli dalej bawić się świetnie w swoim własnym towarzystwie. Nie potrzebował ich.
Był Park Jiminem. Ludzie się nam nim rozpływali - nad jego urodą i charakterem. Mógł skinąć na dowolną dziewczynę w tłumie i majtki same by jej spadły. Męskich fanów też mu nie brakowało. Było wiele gąsek na łące, nie musiał mieć akurat jednej z tych siedmiu, prawda?
Tylko nieważne, jak wiele razy to sobie powtarzał, wiedział, że to bzdura. Mogło być wiele gąsek na łące, ale wszystkie były za szklaną szybą zbudowaną z jego sławy. Były totalnie nieosiągalne. No bo jak to sobie wyobrażał? Zabranie fanki do hotelu po koncercie nie wchodziło w grę. Oznaczało kłopoty, nagłówki w brukowcach i złośliwe komentarze. Słowem: skandal.
Trudno było poznać kogoś przy ich trybie życia, gdy pracowali przez większość dnia, a czasem i nocy, gdy ciągle byli w rozjazdach. Od miesięcy nie widział się z rodzicami, a jego kontakt z przyjaciółmi ograniczał się do wymiany wiadomości na chacie. Miałby mieć czas dla dziewczyny lub chłopaka? Nie było szans.
Bangtani byli tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Mieli te same problemy, ten sam chory styl życia. Łatwo było utrzymać w tajemnicy przed światem ich relacje. Pozornie był na nich skazany. Jednak nie miał jednak zamiaru tego zaakceptować. Gdyby tak miało być, to oznaczałoby, że jest skazany na bycie samotnym wśród trzech szczęśliwych par, a Jimin nie chciał być sam. Nie zasługiwał na to.
Nie potrzebował ich. Miał zamiar to udowodnić.
Złapał pierwszą nadarzającą się okazję.
Gdy menadżer ogłosił, że będą robić materiał o jego solowym projekcie, Jimin spodziewał się, że posadzą go przed kamerą i każą mu opowiadać. Nie musiał się nawet specjalnie zastanawiać, co chce powiedzieć. Frazesy o tym jak ciężko pracował, że ma nadzieję, że fanom się spodoba i że prosi o wsparcie i dużo miłość miał już we krwi. Na koniec serduszko z palców i słodki uśmiech. Miał za sobą dziesiątki takich wywiadów. Kręcili je po każdej nowej płycie i każdym nowym teledysku.
Jednak tym razem asystentka, która była odpowiedzialna za przygotowanie tego filmiku, chciała zrobić coś w stylu "making off". To też nie było nic nowego, tylko, że gdy nagrywał piosenkę, nie nakręcono ani minuty materiału. Miał więc teraz udawać przed kamerami, że pracuje w studio.
Jiminowi robiło się niedobrze na myśl, że znowu ma śpiewać te peany na cześć Hoseoka, ale nie protestował. Odgrywał swoją rolę, starając się brzmieć i wyglądać perfekcyjnie. Nie był pewny, czy ktokolwiek zauważył, że jego uśmiech jest nieszczery. Asystentka na pewno nie zauważyła.
Właściwie wydawało się, że ma swoją pracę totalnie w nosie. Była bardziej skoncentrowana na producencie, którego zaprosiła do nagrania niż na Jiminie. Oczywiście mężczyzna nie mógł pojawić się na filmiku, wytwórnia dbała o jego prywatność (choć Armys i tak doskonale zdawały sobie sprawę, jak wygląda Slow Rabbit). Jednak jego głos słychać było zza kadru, gdy wydawał polecenia, zatrzymywał muzykę i puszczał nagrane fragmenty. Na dwóch lub trzech ujęciach z góry złapały się jego nagie stopy i asystentka skomentowała to, mówiąc, że będzie musiała zrobić cenzurę.
Jej śmiech był irytujący. Dokładnie tak samo jak maślane spojrzenia rzucane w stronę Slow Rabbita.
Jeżeli cokolwiek mogło teraz wkurzyć Jimina jeszcze bardziej, to udane życie uczuciowe innych ludzi.
Producent nie wydawał się jednak szczególnie zainteresowany kobietą. Nie zareagował na ani jeden jej żart. Był nawet dla niej dość gburowaty. Jednocześnie Jiminowi nie szczędził uśmiechów.
-Wystarczy - oznajmiła nagle asystentka, odkładając kamerę.
Jimin był pewien, że nie wystarczy. Kobieta nagrała zaledwie kilka ujęć. To było zdecydowanie za mało, żeby zmontować z tego porządny materiał, ale miał to w nosie. To nie był jego problem. Normalnie martwiłby się efektem końcowym, ale tym razem uznał, że czym gorzej wyjdzie tym lepiej. Właściwie, patrząc na zaangażowanie kobiety, była spora szansa, że wyjdzie tak źle, że nie pozwolą jej na publikację tego filmiku. Niewiele rzeczy mogło go teraz uszczęśliwić bardziej. Czym mniej uwagi wokół tej piosenki tym lepiej.
Jimin zaczął się szykować do wyjścia ze studia, zbierając swoje rzeczy.
-Może zjemy dziś razem lunch? - rzuciła asystentka, gdy Jimin sięgał po telefon, odłączając ładowarkę od kontaktu. - Na końcu ulicy otworzyli nową knajpę. Podobno maja świetne Bulgogi.
-Może kiedy indziej… - odpowiedział producent.
-Oppa, nigdy nie masz dla mnie czasu!
Jimin przewrócił oczami. Głos asystentki zrobił się wysoki, dziecinny i nawet nazwała go "oppa". Nie mogła być bardziej dosłowna. Powinna chociaż poczekać aż wyjdzie.
-Wiesz, że mam dużo pracy…
Wokalista już miał rękę na klamce, gdy producent zwrócił się do niego:
-Jimin-sii, poczekaj chwilę! Mam już przygotowaną ostateczną wersję. Chciałem usłyszeć, co sądzisz.
Uśmiech zniknął z twarzy asystentki. Gdy wychodziła, nie było śladu po jej uroczym zachowaniu sprzed chwili. Musiała być cholernie rozczarowana.
Jimin się jej nie dziwił. Gdyby tak się zastanowić, Slow Rabbit był całkiem przystojny. Sam mógłby być idolem ze swoją twarzą o idealnych proporcjach, z dużymi ustami i nienaganną cerą.
-Siadaj, proszę… - Mężczyzna pokazał mu miejsce obok siebie.
Jimin nie znał go zbyt dobrze. Rzadko pracował z nim bezpośrednio. Niewiele wiedział o jego prywatnym życiu, ale chyba miał teraz dowód na to, że nie miał dziewczyny. Asystentka w końcu próbowała go poderwać. Poza tym, była bardzo ładna, ale on pozostawał odporny na jej uroki. Był oschły dla niej, ale miły dla Jimina. To mogło coś oznaczać.
Producent opowiadał jakie zmiany wprowadził w piosence, ale Jimin nie słuchał. Zamiast tego gapił się na jego usta.
Studio było niewielkie. Siedzieli więc obok siebie, stykając się ramionami.
Slow Rabbit obrócił się w stronę komputera i po kilku klikach z głośników poleciała piosenka.
Jimin nie chciał być sam. Armys nie kochały jego, kochały jego wizerunek sceniczny. Poza tym i tak nie mógł sobie pozwolić na związek z jedną znich. Grali grzecznych, niewinnych chłopców. Romans z fanką to byłoby medialne seppuku. Były też małe szanse, że pozna kogoś, kto nigdy o nim nie słyszał, kto pokocha go niezależnie od jego sławy. Takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach. Natomiast Bangtani mieli go gdzieś. Nie chcieli go i nawet nie potrafili powiedzieć mu tego wprost.
Slow Rabbit nie był kimś nowym, kto nie zdawał sobie sprawy z jego stylu życia. Nie był fanem, który widział tylko jego wizerunek sceniczny. Tym bardziej nie był kolegą z zespołu i nie miał go gdzieś.
Piosenka ucichła, ale Jimin nie zareagował. Dalej patrzył w monitor. Ruszył się dopiero pod wpływem dotyku.
-Wszystko w porządku?
Spojrzał na dłoń na swoimi kolanie, tak zupełnie inną niż te dłonie, do których się przyzwyczaił, nie ozdobioną żadnymi pierścionkami, z lekko przesuszoną skórą i byle jak przyciętymi paznokciami.
Uniósł wzrok. Producent patrzył na niego badawczo, ale jednocześnie uśmiechał się.
Jimin zadrżał.
Nie potrzebuję ich - powtórzył sobie w myślach. Przykrył dłoń producenta swoją własną i pochylił się w jego stronę.
Pożałował swojej decyzji sekundę po tym, jak ich usta się zetknęły. Slow Rabbit poderwał się gwałtownie. Jego fotel odjechał, uderzając w ścianę.
-Cholera! - rzucił. W jego głosie słychać było panikę.
Jimin miał wrażenie, że zapada się do środka. Skulił się, wbijając wzrok w wykładzinę.
Ale przecież ta ręka na jego kolanie, te uśmiechy…
Producent stał pod ścianą bez ruchu. Poza pierwszym okrzykiem, nie powiedział już nic więcej. Jimin słyszał tylko jego przyspieszony oddech.
Ze wzrokiem wciąż wbitym w podłogę, podniósł się z krzesła i wycofał z pokoju. Wyszedł z pochyloną głową, nawet nie zawracając sobie głowy pożegnaniem. Mężczyzna zareagował, dopiero gdy wyszedł na korytarz.
-Jimin-ssi! - usłyszał za plecami.
Wokalista zamknął za sobą drzwi i spokojnym krokiem poszedł na recepcję. Tam wyjął z szafy swój płaszcz, założył go, zapinając powoli wszystkie guziki i wsiadł do windy. Nikt go nie zatrzymywał, chociaż recepcjonistka pożegnała się z nim, życząc mu miłego dnia. Nie odpowiedział jej, nawet nie uniósł wzroku. Zbyt bał się, że ktoś patrząc mu w oczy, zobaczy co właśnie zrobił, że coś jest z nim nie tak.
Wyszedł przed budynek i dopiero tu zrzucił maskę spokoju. Ruszył przed siebie szybkim krokiem. Nie miał pojęcia, gdzie idzie i po co. Chciał po prostu jak najszybciej oddalić się od wytwórni, jak najszybciej zniknąć, zaszyć się gdzieś i umrzeć.
Skręcił w prawo, wybierając małą uliczkę. Szedł między zaparkowanymi samochodami, oglądając się co chwilę za siebie. Miał wrażenie, że ktoś zaraz się zorientuje, zaraz za nim wyjdzie, zaraz będzie go gonił.
Uliczka nagle się skończyła. Jimin zatrzymał się gwałtownie, stając na krawędzi szerokiej alei. Wciąż jeszcze trwały godziny szczytu, ruch był duży, mijał go dziesiątki ludzi.
Nie wziął nawet maski, nie miał czapki ani kaptura, niczego, czym mógłby osłonić twarz. Przez chwilę wahał się niepewny, co powienien zrobić. Obrócił się po raz kolejny, patrząc w stronę wytwórni.
Nie! Nie było mowy, żeby wrócił.
Postawił kołnierz w płaszczu i wkroczył w tłum. Pozwolił się prowadzić, idąc dokładnie tam gdzie morze ludzi. Głowę miał pochyloną, więc widział tylko czubki własnych butów. Ktoś zahaczył go ramieniem, ktoś otarł się, mijając go. Kilka razy prawie na kogoś wszedł, gdy sylwetka nieznajomego, pojawiała się w jego polu widzenia w ostatnim momencie. Serce waliło mu jak oszalałe.
Wiedział, że to co robił, było głupie. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a mimo to szedł dalej, brnąc w tłum, ocierając się o nieznajomych i niebezpieczeństwo. Zatrzymał się wraz z morzem ludzi przed przejściem dla pieszych. Włożył ręce do kieszeni płaszcza, zaciskając kurczowo dłonie na aksamitnym materiale.
Kątem oka zauważył dwie dziewczynki z plecakami stojące kawałek dalej. Jedna z nich ciągnęła za rękaw towarzyszkę, rozmawiającą przez telefon i próbowała zwrócić jej uwagę. Patrzyła prosto w jego stronę. Ich wzrok się skrzyżował i dziewczynka zaczęła szarpać ramię koleżanki ze zdwojoną siłą.
Jimin poczuł, jak robi mu się gorąco. Gdy tylko światła się zmieniły, ruszył przed siebie w pośpiechu. Miał ochotę biec, wyrwać się z tłumu, uciekać.
Po drugiej stronie przejścia, od razu skręcił w mniejszą uliczkę, uwalniając się z morza ludzi.
Spocił się. Jego koszula była mokra pod pachami i na plecach.
Szedł dalej. Ulica biegła w dół wzgórza. Musiała prowadzić w stronę rzeki. Dobrze. Bardzo dobrze. Most Hannam był niedaleko.
Na kolejnym skrzyżowaniu zobaczył znajome logo. Wszedł do sklepu, od razu chowając się między półki. Złapał opakowanie z jednorazową maskę i ruszył w stronę kasy, jednak jego wzrok przyciągnęła półka z alkoholami. Jak w delirium przeszedł przez sklep. Wyciągnął rękę po butelkę soju. Nie powienien tego robić, powienien oszczędzać głos. Chrzanić to! Jego głos nie był mu teraz do niczego potrzebny. Ściągnął butelkę z półki, po czym wziął jeszcze dwie puszki najtańszego piwa. Chwilę później ułożył wszystkie produkty na ladzie, wciąż nie podnosząc głowy. Włożył rękę do kieszeni, sięgając po portfel.
Cholera! Był takim idiotą.
Oczywiście nie miał portfela. Rano wrócił się po niego, ale gdy zobaczył to głupie zebranie, od razu wyszedł z dormu, nie wchodząc nawet do swojego pokoju.
Na szczęście stojąca za kasą kobieta nawet nie zaczęła kasować produktów.
-Przepraszam, ale nie wziąłem portfela.
Kobieta nawet się nie ruszyła, więc Jimin wyciągnął rękę po produkty.
-Przepraszam jeszcze raz, odniosę to.
Ledwie skończył mówić, złapała go za rękę. Drgnął zaskoczony i wreszcie uniósł wzrok. Od razu wiedział, że ma przerąbane. Na twarzy kobiety, a właściwie młodziutkiej dziewczyny, odmalowany był cielęcy zachwyt. Gapiła się na niego z otwartymi ustami.
-Oppa… - To zabrzmiało, jak jęknięcie, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Jimin próbował cofnąć rękę, ale nie puściła go. Trzymała go za nadgarstek, zaciskając na nim palce, jakby od tego zależało jej życie.
Rozejrzał się w panice po sklepie. Przy lodówce stał jakiś starszy mężczyzna, ale był zbyt zajęty wybieraniem mrożonek, żeby zauważyć nietypową sytuację.
Nie chciał się z nią szarpać. Nie chciał robić scen.
-Przepraszam - powtórzył. - Nie wziąłem portfela.
Nagle był wolny. Puściła go i jak w amoku, zaczęła kasować produkty, pospiesznie przesuwając je nad skanerem.
-Zapłacę! - rzuciła. - Ja zapłacę, oppa!
-Nie, nie, nie!
-Proszę! Jestem największą fanką! - zaczęła wrzucać produkty do torby. - Tyle dla nas robisz. Tak ciężko pracujesz. Chociaż tak mogę się odwdzięczyć… Uwielbiam cię, oppa!
Jimin zrobił krok do tyłu, mając ochotę uciec, jednak dziewczyna wciąż się na niego gapiła. Nie spuszczała z niego wzorku nawet, gdy po omacku sięgała pod kontuar, wyciągając z plecaka własny portfel.
-Dbaj o siebie, oppa! Musisz się lepiej odżywiać - powiedziała, podając mu reklamówkę.
Złapał siatkę i zaczął się wycofywać, kłaniając się i dziękując.
Gdy był już przy drzwiach, pisnęła, unosząc obie dłonie do ust, jakby nagle uświadomiła sobie, co się właśnie stało, że spotkała swojego idola, że zapłaciła za jego zakupy. Zakupy składające się z maski, butelki soju i najpodlejszego piwa.
Cofnął się pod kontuar, czując panikę.
-Jak masz na imię? - zapytał.
-Raejin.
Tym razem to on złapał ją za nadgarstki.
-Raejin, jak ktoś się dowie, że mnie tu spotkałaś, będę miał kłopoty. Nie chcesz, żebym miał kłopoty, prawda? - Pokręciła z przejęciem głową. - To będzie nasz wspólny sekret, dobrze?
-Dobrze, oppa.
Puścił ją i ruszył do wyjścia. Tuż przed drzwiami usłyszał jeszcze, jak mówi, że go kocha. Wyszedł na ulicę, czując się podle.
Powiedziała, że go kocha i może rzeczywiście tak było. Widział zachwyt w oczach tej dziewczyny. Tylko co z tego? Wyglądało na to, że kochali go tylko ludzie, którzy go tak naprawdę go nie znali, którzy mieli z nim kontakt tylko przez ekran telewizorów i smartfonów. Ci, którzy otaczali go na co dzień, nie czuli do niego nic. Może to z nim było coś nie tak? Może to była jego wina? Może w bezpośrednim kontakcie był tylko irytującym, głupim dzieciakiem?
Sięgnął do siatki. Maseczka była na samym dnie. Przygniatał ją alkohol i kilkanaście paczek cukierków, czekoladek i batonów. Wyglądało na to, że dziewczyna zgarnęła do torby wszystko, co było w zasięgu jej ręki. W ciekawy sposób rozumiała "dobre odżywianie". Niech jej będzie. Mógł zagryźć soju czekoladą. Założył maskę i ruszył ulicą.
Most Hannam był niedaleko.

Chapter 9: Rozdział 9

Chapter Text

Znaleźli go po dwóch godzinach.

Zaczęli wydzwaniać do niego tuż przed jedenastą. Za chwilę mieli zacząć trening i pewnie zorientowali się, że go nie ma. Najpierw odrzucał ich połączenia. Potem po prostu wyłączył dźwięk i wibracje. Mimo to wciąż trzymał telefon w ręce i patrzył, na kolejne imiona pojawiające się na ekranie. Dzwonili na zmianę, choć najwięcej połączeń miał od Namjoona i Taehyunga. Tae w pewnym momencie dzwonił do niego chyba dwadzieścia razy pod rząd, robiąc może sekundowe przerwy. To zaczynało być irytujące.

Dostał też niekończący się strumień smsów. Większość to były wiadomości w stylu: "gdzie jesteś?", "martwimy się", "odbierz", "co się stało?". Je także ignorował.

W końcu Namjoon napisał: "Masz pięć minut, żeby powiedzieć, gdzie jesteś. W przeciwnym wypadku przestaję ci kryć dupę i zaraz będzie cię szukać dwudziestu ochroniarzy."

Tylko członkowie zespołu próbowali się z nim skontaktować. Nie dostał ani jednego telefonu od menadżera ani tym bardziej od PD-nima. Nie miał pojęcia, co działo się w wytwórni, co zrobił Slow Rabbit, co wiedział Namjoon i o jakim kryciu dupy mówił. Jimin nie miał zamiaru jednak pogarszać swojej sytuacji. W odpowiedzi wysłała liderowi screen z mapką, na której była zaznaczona jego pozycja.

Namjoon pojawił się pół godziny później. Jimin zorientował się, że jest wściekły, gdy tylko usiadł obok niego. Nie musiał nawet na niego patrzeć, żeby to wiedzieć. Słyszał to wyraźnie w jego krokach i przyspieszonym oddechu.

-Co to wyprawiasz, Jimin?

Nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł puszkę do ust. Namjoon wyrwał mu ją gwałtownie, oblewając się piwem. Cisnął ją w bok. Puszka upadła na kamienne schody, po czym stoczyła się do rzeki, zostawiając za sobą spieniony szlak. Jimin patrzył bez słowa, jak unosi się przy brzegu.

U jego stóp leżała torba pełna napoczętych słodyczy. Wszystkich zbyt słodkich jak na jego gust. Mimo to, pożarł całą paczkę truskawkowego Peppero, snickersa i pół tabliczki czekolady. Alkohol wchodził mu gorzej. Wziął może dwa łyki soju, ale paliło jak kwas i odpuścił. Piwo było po prostu wstrętne. Pił je tylko po to, żeby zabić słodki smak w ustach. Czuł się obrzydliwie. Miał ochotę nachylić się nad wodą i wyrzygać wszystko, co zjadł.

-Jimin, kurwa mać, masz zamiar coś w ogóle powiedzieć?!

-Nie.

Namjoon zamilkł. Siedzieli razem, patrząc na rzekę Han. Za ich plecami, ktoś przejechał na rowerze.

To był całkiem ładny dzień. Niebo było bezchmurne, słońce przyjemnie grzało. Było mu nawet za ciepło w płaszczu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz mógł sobie tak w środku dnia posiedzieć nad rzeką. Chyba nigdy. Gdy mieli wolne dni, wolał wyjść na zakupy, spotkać się z ludźmi, zabawić się. To Namjoon lubił sobie pospacerować nad rzeką. Czasem kogoś ze sobą zabierał - Jina, Tae lub Kookiego. Jemu też proponował takie wyjścia, ale Jimin nigdy nie miał na nie ochoty. 

Gdy Namjoon się odezwał, jego głos drżał z gniewu:

-Dobrze, możesz nic nie mówić. Wystarczy, że mnie posłuchasz. Nie wiem, co sobie wyobrażałeś, ale zachowałeś się jak skończony kretyn. Masz sześć fiutów w domu. Sześć! Ale ty zachowujesz się jak suka w rui, rzucając się na wszystko, co chodzi.

Jimina zatkało. Widział wiele raz, jak Namjoon unosi się gniewem, jednak nigdy nie był tak wulgarny, jego słowa nigdy nie były tak złośliwe, nigdy nie był tak bardzo niesprawiedliwy.

Nie był jak suka w rui. Nie rzucał się na wszystko, co chodzi. W tej sytuacji seks nie miał najmniejszego znaczenia. Chciał tylko, żeby ktoś był obok niego. Ktoś kto będzie pilnował, czy założył czapkę w zimy dzień, jak Seokjin pilnował Namjoona. Ktoś kto będzie mu podrzucać najlepsze kąski z własnego talerza, tak jak Tae podrzucał Kookowi. Ktoś kto napisze o nim piosenkę, tak jak Yoongi napisał o Hoseoku. Czy naprawdę chciał tak dużo? Chciał tylko, żeby ktoś się o niego troszczył, był dla niego oparciem, po prostu go kochał.

-Zdurniałeś do reszty! Dohyeong-ssi nawet nie jest gejem. Masz szczęście, że on przyszedł do mnie, a nie do Bang PD-nima. Wiesz, jakich kłopotów mógłby ci narobić?

-I co? Mam się cieszyć, bo Slow Rabbit poskarżył się tobie, a nie szefowi?

Namjoon prychnął.

-Ty naprawdę zdurniałeś. Wyszedłeś sobie, jakby nigdy nic przed treningiem. Wszyscy cię szukali. Ciesz się, że Doheyong-ss postanowił być dyskretny i powiedział, co się stało tylko mnie. Wcisnęliśmy ludziom bajkę, że się źle czujesz i wróciłeś do domu. On chronił twoją głupią dupę, mimo tego co zrobiłeś.

-A co takiego zrobiłem?! - zapytał Jimin z wściekłością. - Pocałowałem go? O to cała afera?   

-Zapomniałeś, gdzie my żyjemy?! To jest homofobiczny kraj. Jak ludzie się dowiedzą, to cię pożrą żywcem. Masz ochotę na publiczny lincz? Proszę bardzo! Tylko, że przy okazji pociągniesz w dół także nas. Nie pozwolę ci ryzykować naszej kariery, bo cię dupa swędzi. Jak możesz być tak samolubny?

Każde słowo Namjoona było jak szpilka, która wbijała się coraz głębiej pod skórę. Jednak ostatnie pytanie było wielką, grubą igłą. Miał dość.

-Ja jestem samolubny? Pierdol się, Joon.

Podniósł się ze schodów i po prostu odszedł. Nie miał pojęcia, gdzie miał pójść ani po co. Po prostu szedł w stronę mostu. To był tak samo dobry kierunek, jak każdy inny.

Namjoon dogonił go dopiero po dłuższej chwili. Złapał go od tyłu, obejmując i przyciskając do siebie. Z nadgarstka dyndała mu siatka pełna słodyczy. W środku była nawet ta nieszczęsną puszka po piwie. Namjoon musiał wyłowić ją z rzeki. Ciekło z niej.

-Czekaj - powiedział, nachylając się nad nim. Jego ciepły oddech załaskotał Jimina w ucho. - Przepraszam jeżeli byłem zbyt ostry. Zdenerwowałem się. Po prostu, wróć ze mną do domu, dobrze?

Ręce na jego brzuchu zacisnęły się jeszcze mocniej. Torba pełna cukierków i czekoladek utopionych w wodzie z rzeki Han, kołysała się niebezpiecznie blisko jego krocza.

Duże, trochę niezdarne ciało Namjoona wydawało się teraz takie znajome i bezpieczne. Jimin uświadomił sobie, że odkąd to wszystko się zaczęło, odkąd usłyszał o grafiku, lider ani razu go nie przytulił, ani razu nie dotknął go w sposób, który sugerował, że łączyło ich coś więcej niż przyjaźń.

Zdawał sobie sprawę, że Namjoon po prostu chce go ściągnąć z ulicy, chce uniknąć dramatu w miejscu publicznym i przenieść go w cztery ściany. To nie był szczery gest tylko marchewka na kiju. Mimo to Jimin kiwnął głową i dał się poprowadzić przez rozległy trawnik.

Przy ulicy stał samochód na światłach awaryjnych. Za kierownicą siedział Seokjin. Gdy wsiedli, obrócił się i spojrzał w stronę Jimina, który zajął tylne siedzenie.

-Wszystko w porządku, Minnie? - On w przeciwieństwie do Namjoona mówił spokojnym, wręcz przepełnionym słodyczą tonem, jakby zwracał się do dziecka lub psa. - Wystraszyłeś nas.

Jimin nie odpowiedział. Zamiast tego zapiął pasy i spojrzał za szybę.

-Jedź… - mruknął lider, gdy cisza się przedłużała, a Seokjin wciąż siedział obrócony.

-Jimin-ah, co się dzieje?

Gdy odpowiedź znów nie nadeszła, Seokjin zapytał o to samo Namjoona.

-Niech sam ci powie.

-Przecież widzisz, że nie chce.

-Seokjin, po prostu przekręć kluczyk w stacyjce i jedź.

Głos lidera był pozornie spokojny, ale słychać w nim było napięcie. To Jin krzyknął jako pierwszy:

-Nie! Nigdzie nie jedziemy dopóki nie dowiem się, co się dzieje.

-Kochanie…

-Nie! Żadne kochanie! Mam tego dość! Najpierw nie chcesz mi powiedzieć, co się dzieje z Hoseokiem! Teraz znowu to samo, tylko z Jiminem!

-Nie musisz wszystkiego wiedzieć.

-Muszę! - Głos Seokjina zabrzmiał histerycznie. - Właśnie, że muszę! Jak mam im pomóc, skoro nawet nie wiem, co się dzieje?!

Namjoon westchnął ciężko, jakby naprawdę był zmęczony tą rozmową.

-Kochanie, jedź wreszcie - poprosił.

Seokjin obrócił się w jego stronę gwałtownie. Zauważył siatkę, leżącą u jego stóp.

-Co to jest?    

-Drugie śniadanie Jimina. Wygląda na to, że nie musisz się martwić, czy jest na diecie.

Namjoon bardzo szybko ściągnął marchewkę i użył kija. Jimin skulił się na siedzeniu, jakby naprawdę dostał cios. Seokjin wyraźnie widział jego reakcję w lusterku.

-Wysiadaj! - wycedził do Namjoona przez zęby.

-Co?

Wściekły Seokjin był przerażający. Rzadko, kiedy widzieli go w takim stanie. Ta jego rozgniewana wersja, którą pokazywał fanom, mówiąca podniesionym głosem i gestykulująca jak szalona, była tylko kreacją i nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Prawdziwie wściekły Seokjin był zimny jak lód. 

-Powiedziałem wysiadaj!

Namjoon patrzył na niego przez chwilę, po czym złapał za klamkę. Gdy tylko znalazł się na chodniku, najstarszy przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał.

-Hyung, nie możemy go tak zostawić!

-Możemy - odpowiedział spokojnie Seokjin. - Przejdzie się albo weźmie taksówkę.

Jimin obrócił się i spojrzał przez tylną szybę. Wyraźnie skołowany lider stał przy jezdni.

 

Gdy tylko weszli do dormu, Jimin zamknął się w swoim pokoju. Seokjin zapytał go w czasie jazdy, czy chce porozmawiać, ale gdy tylko młodszy zaprzeczył, dał mu spokój. Teraz też nie naciskał i pozwolił mu zaszyć się w zaciszu własnej sypialni.

Zapukał do niego dopiero po jakieś godzinie.

-Niestety musiałem wyrzucić twoje cukierki - oznajmił. - Nie wiem dlaczego, ale była w nich woda. Gdybyś jednak był głodny, to mogę ci coś zrobić na słodko. Wiem też, gdzie Jungkook ma zakamuflowane Banana Kicksy, jeśli wciąż masz ochotę na trochę cukru.

Jimin nie odpowiedział. Siedział, opatulony kocem na łóżku i patrzył na drzwi, które zastawił komodą. Seokjin stał jeszcze przez chwilę po drugiej stronie.

-Gdybyś czegoś potrzebował, krzyknij.

Wrócił po jakimś czasie, pukając delikatnie.

-Wszystko w porządku? - zapytał. - Chcesz porozmawiać?

Jimin nie chciał.

Oczywiście Seokjin go zaskoczył, gdy tak nagle stanął po jego stronie. Jimin od miesięcy traktował go jako przeciwnika. Był dla niego nieprzyjemny lub oschły, a ostatnio po prostu otwarcie wrogi. Seokjin w odpowiedzi był albo miły albo równie zimny. Dlatego Jimin uważał, że najstarszy jest nieszczery w swoim zachowaniu. Jednak teraz był pewien, że Seokjin nie pokłóciłby się z Namjoonem na pokaz.

-Jimin, posłuchaj… Chciałabym żebyś ze mną porozmawiał. Nie musisz teraz, nie musisz dzisiaj ani jutro. Jednak widzę, że coś się dzieje i martwię się. Nie wiem, co zrobiłeś, ale możesz mi powiedzieć wszystko i nie będę krzyczeć ani cię oceniać. Ok?

Przez chwilę miał ochotę skorzystać z tego nieoczekiwanego sojuszu, wpuścić Seokjina do środka i powiedzieć mu wszystko - że to niesprawiedliwe, że zabrał mu Namjoona, że wie o grafiku, że Tae i Kookie nie chcieli go w pokoju i że Yoongi był takim chujem, że podsunął mu po kryjomu piosnkę, w której wyznaje miłość Hobiemu.

Tylko co miał mu na to powiedzieć najstarszy? Od samego początku uważał siedmiokąt, który utworzyli za zły pomysł, od początku był przeciwny. Wychodziło na to, że miał rację.

Seokjin znowu odszedł.

Reszta wróciła do dormu pod wieczór i wtedy pukanie do jego drzwi zrobiło się irytujące. Przychodzili po kolei - samotnie, parami lub grupami. Próbowali go wyciągnąć z pokoju prośbami i obietnicami. Namjoon przepraszał go przez drzwi, deklarując, że powiedział to wszystko po wpływem złości i wcale tak nie uważa. Jimin nie odpowiedział ani razu.

Nie było ich przez dobrą godzinę, po czym zaatakowali ze zdwojoną siłą. Chcieli rozmawiać, tłumaczyć coś, wyjaśniać. Część z nich prosiła, część żądała. Yoongi mu otwarcie groził. Powiedział, że wybije mu z głowy durne pomysły, gdy tylko ich wpuści.

Ostatnią próbę Bangtani podjęli przed północą.

-Jimin, - usłyszał zza drzwi głos Seokjina - rozumiemy, że wolisz być dziś sam. W porządku, możemy porozmawiać jutro. Czy mógłbyś jednak wpuścić na chwilę Hobiego, żeby zabrał swoje rzeczy?

Znów udawał, że nie słyszy. Wiedział, że to dziecinada, która nie doprowadzi go do niczego i którą kiedyś musiał przerwać. Jeszcze nie był jednak gotowy. Jeszcze nie wiedział, jak ma wybrnąć z tej sytuacji.

-Dajmy mu spokój. - Znów głos Seokjina. - Pożyczę ci bieliznę i kosmetyki….

-Nie! - To był bez wątpienia Yoongi. - Nie może nas terroryzować.

-W porządku, hyung. Nic się nie dzieje. - Odpowiedź Hoseoka była ledwie słyszalna. - Każdy potrzebuje czasem trochę samotności. Prześpię się na kanapie.

Minęło jeszcze półtorej godziny zanim w dormie zrobiło się całkowicie cicho. Jimin odsunął komodę i wyszedł na korytarz. Najchętniej nie wyściubiłby nosa z sypialni przez całą noc albo tydzień lub wieczność. Nie miał jednak łazienki w pokoju, a naprawdę musiał już z niej skorzystać.

Przeszedł do toalety, która znajdowała się zza ścianą i po ciemku opróżnił pęcherz. Darował sobie mycie rąk. Nie chciał nikogo obudzić.

Wrócił do pokoju, gotowy położyć się i chociaż spróbować zasnąć.

Nie zdążył przekroczyć progu, gdy ktoś wepchnął go do środka. Poleciał do przodu, robiąc niezgrabne dwa kroki i próbując łapać równowagę. Zanim mu się to udało, ktoś znów wpadł na niego, popychając go na łóżko. Upał na kolana, zapadając się twarzą w skotłowaną pościel.

Pierwsze zaskoczenie minęło szybko. Jimin w półmroku nie miał pojęcia, kto go atakuje. Szarpnął się jednak gwałtownie, zrzucając napastnika ze swoich pleców. Zanim zdążył się podnieść, znów przyszpilono go do łóżka. Ktoś przycisnął go całym swoim ciężarem do materaca.

Zaczął się szarpać

-Trzymaj go, Kookie!

Silna dłoń wbiła mu się między łopatki, przyciskając go w dół. Machnął do tyłu, próbując trafić na oślep. Yoongi - to był jego głos - złapał go za nadgarstek, wykręcając mu boleśnie rękę.

Jimin był przewieszony przez ramę łóżka, na kolanach i z tyłkiem wypiętym do góry. Raper wisiał nad nim, przyciskając swoje biodra do jego pośladków.

-Puść mnie! To boli!

Zaczął się szarpać na nowo, chociaż każdy ruch czuł w wykręconej ręce.

-To się nie szarp!

Gdyby Yoongi był sam, zrzuciłby go bez problemu. Trzymał go jednak Kookie, a z nim Jimin nie miał szans.

Przestał się wyrywać i raper puścił jego rękę, cofając się. Jednak ulga, gdy ich ciała rozłączyły się była chwilowa. Yoongi zaraz zaczął nową torturę, przesuwając dłoń wzdłuż jego pleców. Koszulka Jimina się podwinęła i gdy raper zjechał na jego nagą skórę, poczuł nieprzyjemny dreszcz.

-Hyung… - jęknął, czując panikę.

Yoongi gwałtownym ruchem ściągnął mu spodnie razem z bielizną. 

Przestraszył się. Naprawdę się przestraszył.

-Proszę, nie! Hyung! Nie!

Nie chciał tego. Nie chciał, żeby ktoś go zmuszał. Nie chciał, żeby ktoś robił to bez jego woli. Żeby go przy tym trzymał.

Yoongi pogładził jego pośladek, po czym się zamachnął.

Pierwszy klaps bardziej go przestraszył niż zabolał. Rzucił się tak gwałtownie, że Jungkook z trudem go utrzymał.

-To za bycie rozwydrzonym bachorem.

Drugi klaps był naprawdę bolesny, bo Jimin szarpnął się, spodziewając uderzenia. Zamiast w pośladek Yoongi, trafił go w plecy. Krzyknął i Jungkook złapał go za włosy, wciskając jego twarz w pościel.

-To za bycie zapatrzonym w czubek własnego nosa. To za brak szacunku do starszych. - Kolejny klaps i od razu następny bez chwili przerwy. - A to za wyobrażanie sobie nie wiadomo czego.

Jimin się rozpłakał.

Uświadomił sobie, że płacze po raz pierwszy od tak dawna. Nie płakał, gdy Jungkook powiedział, że nie chce go w pokoju i gdy dowiedział się o grafiku. Nie płakał, gdy pokłócił się z Seokjinem i gdy odkrył, że piosenka Yoongiego wcale nie jest o nim. Nie płakał, gdy Slow Rabbit go odrzucił, ani gdy Namjoon nakrzyczał na niego nad rzeką, ani gdy Seokjin tak niespodziewanie stanął w jego obronie. Płakał teraz po raz pierwszy. To nie były łzy bólu, ale strachu i upokorzenia.

Oczywiście wiedział, że nie może się ukrywać w swoim pokoju do końca świata. Musiał w końcu wyjść i stawić czoła reszcie. Wiedział, że to nie będzie przyjemna rozmowa i usłyszy kilka gorzkich słów. Nie spodziewał się jednak, że ktoś przyjdzie go zdyscyplinować w ten sposób - spuszczając mu łomot. I Jimin modlił się, żeby na kilku klapsach się skończyło.

Yoongi znów się zamachnął, ale tym razem cios nie spadł.

-Posłuchasz nas teraz, czy mam kontynuować? - zapytał. 

Jimin nie odpowiedział. Zamiast tego załkał, krztusząc się własnymi łzami.

Gdy spadł kolejny cios, pośladek zapiekł go żywym ogniem.

-Hyung, - w głosie Jungkooka słychać było ostrzegawcze nuty - myślę, że Jimin nas wysłucha. Raczej nie ma wyboru.

Materac obok niego ugiął się, gdy Yoongi usiadł na łóżku.

-Masz rację, nie ma wyboru.

Chapter 10: Rozdział 10

Chapter Text

Kookie był zły. To było dziwne, bo przez cały dzień miał świetny humor. Było widać, że energia go wręcz rozsadza. Podśpiewywał sobie coś pod nosem. Zagadywał makijażystki i stylistki, nie szczędząc im komplementów. Przekomarzał się z ochroną i resztą zespołu. Wszędzie było go pełno. To Hoseok zwykle spełniał rolę słońca, które rozświetlało całe otoczenie. Tym razem Jungkook przećmił go swoim blaskiem dziesięciokrotnie. Taehyung patrząc na niego, czuł motyle w brzuchu, a do tego tęcze, jednorożce i watę cukrową. Świat był cukierkowy, gdy Kookie był tuż obok.

Tylko po tym rozpromienionym Jungkooku nie został nawet ślad. Teraz był wyraźnie rozdrażniony i nieprzyjemny, a Taehyung musiał zrobić szybki rachunek sumienia, bo to on najwidoczniej był powodem tego złego humoru.

-Poczekaj, powinienem mieć jakieś drobne - powiedział, widząc jak maknae grzebie po kieszeniach.

Wyciągnął portfel i zaczął wrzucać monety do automatu. Kookie stał obok z zaciętą miną i nawet nie podziękował. Mało tego, warknął na niego, gdy próbował wybrać napój:

-Nie, nie chcę tego syfu. Weź mi zwykłą colę.

Jungkook nie powienien tego pić, szczególnie, że gdy tylko skończyli dietę po ostatnim comebacku, od razu przytył. Zaczął jeszcze intensywniej ćwiczyć i obiecywał sobie, że zrzuci kilka kilogramów. Taehyung nie miał mu teraz zamiaru tego przypominać. Właściwie był gotów wymknąć się i szukać otwartego sklepu po całym mieście, jeżeli trochę cukru miało mu poprawić humor. W hotelu był tylko automat z napojami. Nie był pewien, czy to wystarczy.

-Dobrze, co tylko chcesz, Kookie - powiedział łagodnie. - Tylko już się nie złość.

-Nie złoszczę się!

Taehyung westchnął, wciskając guzik i patrząc, jak czerwona puszka podjeżdża do przodu i przechyla się przez krawędź.

-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Gniewasz się o Jiminia, prawda?

Puszka z łoskotem spadła na dno automatu i Jungkook schylił się, żeby ja wyciągnąć. Taehyung stał obok, czekając na odpowiedź. Tak naprawdę ją znał. Nie zrobił nic, co mogłoby rozdrażnić maknae. Kookie ćwierkał do niego przez cały dzień i nawet sprzedał mu kilka ryzykownych pocałunków, gdy ekipa nie patrzyła. Zrobił się nieprzyjemny dopiero, gdy Taehyung powiedział asystentce, że to oni wezmą pokój trzyosobowy.

Wciąż jednak nie rozumiał, czemu aż tak bardzo zezłościło to chłopaka. Oni i Jimin byli jak trzej muszkieterowie, jak Harry, Ron i Hermiona, jak pieprzone Atomówki. Byli świetną paczką i Kookie zazwyczaj sam domagał się towarzystwa Jimina. Chodziło tylko o to, że wcześniej z nim tego nie skonsultował? O to cała afera? O to tak się gniewał?

Jungkook wziął porządny łyk. Jego ruchy były gwałtowne i nawet z zawleczką obszedł się niedelikatnie. Pociągnął tak mocno, że oderwał ją od puszki. Przyłożyłby trochę więcej siły i pewnie urwałby całe wieczko.

-To nie jest nasza kolej - odpowiedział w końcu z pretensją w głosie. - Mieliśmy z nim pokój ostatnim razem.

-Wiem, ale Jin-hyung poprosił, żebym się zamienił. Co miałem zrobić?

-Odmówić mu.

Taehyung spojrzał na kochanka z zaskoczeniem. Nie rozumiał tego. O co Kookie robił taki problem? Co mu się nagle stało? Pokłócił się z Jiminem? Ta dwójka prawie nigdy ze sobą nie walczyła. Zresztą Jungkook nie był typem, który się obrażał. Wręcz przeciwnie. Był wyjątkowo ugodowy. Właściwie nie mógł znieść kłótni, awantur i ciężkiej atmosfery. Jeżeli tylko z kimś się posprzeczał, robił wszystko, żeby jak najszybciej się pogodzić.

-Wiesz, że jutro są urodziny Namjoona - wyjaśnił Tae, wrzucając do automatu kolejne monety. - Jin-hyung chyba przyszykował coś specjalnego. Chciał być z nim sam na sam.

Kookie prychnął, wyraźnie nie przekonany tym argumentem. Taehyung poczuł się zniecierpliwiony. Nie chciał się kłócić, ale coraz trudniej było mu odpowiadać spokojnie.

-Mógł pomyśleć wcześniej - warknął Jungkook i Tae musiał zacisnąć wargi, żeby czegoś nie odpysknąć. - Po co były te wszystkie ustalenia, skoro ciągle coś zmieniamy? Byliśmy z Jiminem w pokoju ostatnim razem. Nie mógł poprosić Yoongiego i Hoseoka? Po co nam ten grafik, skoro i tak zawsze jest nasza kolej? 

Taehyung miał w nosie grafik. Gdy razem Kookiem ogłosili reszcie, że są parą, lider zebrał ich i powiedział, że martwi się o Jimina. Nie chcę, żeby czuł się wykluczony - powiedział. - To może źle wpłynąć na nas jako zespół.

Taehyungowi nie podobał się ten pomysł. Nie podobało mu się, że uzgadniają to bez głównego zainteresowanego. Namjoon chyba upadł na głowę, jeśli sądził, że Tae miał zamiar odsunąć się w jakikolwiek sposób od Jimina. Chim był jego najlepszym przyjacielem i uczucie do Kookiego niczego w tej kwestii nie zmieniało. Widząc jednak, jak Yoongi i Hobi zgadzają się bez mrugnięcia oka, nie zaprotestował. Może ta dwójka bała się, że będą pokrzywdzeni w tej sytuacji? Że skoro Namjoon był z Seokjinem, a on z Kookiem, to oni będą wiecznie skazani na swoje towarzystwo i na spanie w mniej komfortowym, trzyosobowym pokoju?

Nie był pewien, jakie zdanie miał o tym grafiku Kookie, ale chyba nie traktował spania z Jiminem jako obowiązku. Przynajmniej Taehyung miał taką nadzieję. 

-Ale w czym jest problem? - zapytał, ściszonym głosem. - Nie rozumiem.

-Możemy o tym nie rozmawiać na korytarzu?

-Musimy. Jimin mógł już wrócić…

Kookie przewrócił oczami i Tae widząc to, poczuł irytację. Co w niego teraz wstąpiło? Gdzie był jego zgodny, ugodowy króliczek?

-Możesz po prostu powiedzieć o co chodzi? Pokłóciliście się? Coś ci zrobił? Powiedział?

Podniesiony głos zadziałał, bo zacietrzewienie znikło z twarzy maknae. Spojrzał na niego zaskoczony i chyba trochę przestraszony. Z wielkimi oczami wyglądał jak psiak, którego ktoś przyłapał na szarpaniu kapcia.

-Dlaczego na mnie krzyczysz, hyung?

-Bo już mnie denerwujesz. Po prostu, powiedz o co chodzi.

Kookie oparł się o automat i westchnął. Potarł czoło, wyraźnie się wahając. Gdy wyszeptał swoją odpowiedź, wydawał się zawstydzony:

-Namówiłem noonę, żeby wyciągnęła z magazynu strój policjanta… Wiesz, ten który miałem na sobie w teledysku do Dope.

Taehyung zamrugał zaskoczony, przetwarzając tę dziwną informację.

-I masz go przy sobie? - zapytał niepewny.

-Tak. Namjoon pożyczył mi kajdanki.

-Żartujesz?

-Nie. Poprosiłem o te prawdziwe, metalowe…

Taehyung rzucił mu się na szyję, nie czekając aż dokończy. Automat zachwiał się, gdy Kookie uderzył w niego plecami, ale nie przejął się tym. Tak samo jak jęknięciem, które wydał z siebie maknae.

-Ty świntuchu… - mruknął i pocałował go w ucho.

Najwidoczniej Jungkook uważał, że obecność Jimina psuje mu plany. Przecież to mogło być miły dodatek, a nie przeszkoda.

-Panie władzo, powinien pan aresztować nas obu… - szepnął, od razu wślizgując się w rolę. - Jimin był tak samo niegrzeczny jak ja.

-Miałem nadzieję, że to ty mnie aresztujesz… - mruknął Kookie i Tae wreszcie zrozumiał, gdzie leży źródło jego złego humoru.

Jungkook dominował. Cały zespół tak uważał. Nikt nie postrzegał go jako tego, który mógł znaleźć się na dole. Nikt poza Taehyungiem, bo on widywał go w tej pozycji dość często. W łóżku wymienili się rolami i w jego towarzystwie Jungkook zdawał się czuć z tym komfortowo. Wystarczyło jednak, że pojawiał się ktoś trzeci i Jungkook od razu zakładał maskę macho. Tae wielokrotnie próbował go przekonać, że nie ma się czego wstydzić. Z jednej strony fakt, że tylko jemu Kookie ufał na tyle, żeby się odsłonić, otworzyć i oddać, mile łechtał jego ego. Z drugiej jednak strony, wiedział, że nie chcąc się przyznać do swoich preferencji, Kookie ich ograniczał. W grę wchodził właściwie tylko Jimin, czasem Hobi, gdy był w nastroju. Gdyby Junkook się przełamał, mogli mieć też Yoongiego i Namjoona. Nowe konfiguracje były dla Tae więcej niż kuszące, nie chciał jednak naciskać.

-Co się odwlecze, to nie uciecze... Jutro wygonię Namjoona z pokoju i założę dla ciebie ten strój.

-Rano muszę go oddać.

Rozczarowanie w głosie kochanka było wyraźne i Taehyung poczuł się, jakby zabrał dziecku cukierka. Pieprzyć Chima. Zrobiłby wszystko, byle tylko nie patrzeć na tę smutną minę.

-Trudno powiem Jiminowi, żeby poszedł spać do Hobiego, że potrzebujemy trochę czasu dla siebie. Na pewno zrozumie.

-Nie, hyung - powiedział twardo Kookie. - Kto jak kto, ale Jimin na pewno nie zrozumie. Znasz go, będzie mu przykro.

Jungkook miał rację. Jimin niczego tak nie potrzebował jak akceptacji i atencji. Na pewno zaraz doszukałby się w całej sytuacji drugiego dna i wysnuł błędne wnioski.

-W takim razie kupię taki strój on-line - obiecał. - Policjanta, strażaka, lekarza… Co tylko chcesz. Będziemy świntuszyć do upadłego.

Wpił się w usta Kookiego, jakby miało to przypieczętować obietnicę. Chłopak odepchnął go gwałtownie.

-Chryste panie, nie na korytarzu…

Maknae próbował jeszcze udawać, że się dąsa, ale usta same układały mu się w uśmiech. Wreszcie udało się go rozpogodzić.

Taehyung złapał go za rękę i pociągnął w stronę schodów.

-No to chodź… Jimin już pewnie na nas czeka. Ze stroju nie skorzystamy, ale z jego obecności na pewno. Zrobimy kanapkę! Chcesz być w środku?

Taehyung roześmiał się, widząc, jak maknae rumieni się, słysząc tę sugestię.

 

 

Seokjin zatrząsnął się ze złości, gdy drzwi zamknęły mu się przed nosem. Miał ochotę wyskoczyć na korytarz za Jiminem,  złapać go za jego blond kudły i wyszarpać. Zrobił się taki bezczelny. Pyskował mu, był chamski i opryskliwy. Próbował na to przymykać oko, nie dać się sprowokować. Jego cierpliwość jednak miała granicę. Szczególnie, gdy Jimin go bez powodu obrażał. Zaczynał wtedy widzieć na czerwono. Dokładnie tak jak w tym momencie.

Zmusił się do tego, żeby obrócić się i odejść od drzwi. Gdyby wyszedł za Jiminem, naprawdę mogłoby dojść do rękoczynów.

Wyżył się na pudełku owoców, którym chłopak wzgardził. Cisnął nim z furią o podłogę tak mocno, że wieczko się otworzyło.

-Kurwa… - warknął, gdy kawałki ananasa i melona rozsypały się na płytkach.

-Co się stało?

Świetnie, jeszcze tylko jego tu brakowało.

Zamiast odpowiedzieć, Seokjin uklęknął i zaczął zgarniać owoce do pudełka. Nadawało się tylko do kosza. Plastik pękł.

Naprawdę musiał lepiej nad sobą panować. Agresją nic nie wskóra.

-Kochanie…

Nie odezwał się, bo wiedział, że warknie na Namjoona. Nie chciał rozładowywać na nim stresu. W końcu lider nic mu nie zrobił. Namjoon miał jednak na tyle rozumu, żeby sam się usunąć. Przynajmniej na chwilę. Zaraz wrócił ze ścierką i Seokjin miał ochotę mu ją wyrwać i strzelić go przez łeb, gdy zobaczył, jak rozgniata kapciem kawałek melona.

Oddychaj, oddychaj…  - pomyślał, biorąc dwa głębokie wdechy. - Masz nerwy ze stali.

Bez słowa dokończył zbierać owoce i pozwolił Namjoonowi przetrzeć podłogę.

-Dziękuję - powiedział i odszedł w głąb mieszkania.

Lider podreptał za nim ze ścierką w ręce.

-Co cię tak zdenerwowało?

Seokjin próbował schować się przed nim w swoim pokoju, ale Namjoon złapał za drzwi i wepchnął się bezpardonowo do środka.

-Czemu przede mną uciekasz? - zapytał, a w jego głosie zabrzmiała pretensja.

Seokjinowi zrobiło się głupio. W czym był lepszy od Park Jimina, skoro sam próbował właśnie zatrzasnąć ukochanej osobie drzwi przed nosem? Co takiego Namjoon mu zrobił? Nic. Martwił się o niego. Dokładnie tak samo jak on o Jimina.

-Ciszej… - poprosił, przyjmując łagodniejszy ton głosu. - Obudzisz Yoongiego.

-Wiesz, że on mocno śpi. Mów, co się stało.

Seokjin usiadł na łóżku, zastanawiając się jakich słów użyć.

-Nic… - Źle. W ten sposób do niczego nie dojdzie. - To znaczy, Jimin. Martwię się o Jimina. Znowu wyszedł bez śniadania.

-I to cię tak zdenerwowało? Tak mocno, że rozwaliłeś pudełko?

Seokjin nie chciał się skarżyć na Jimina. Z drugiej strony lider miał taki dobry wpływ na chłopaka. Może jeżeli to on z nim porozmawia…

-Nie był specjalnie przyjemny. Nawrzucał mi, a potem trzasnął drzwiami przed nosem - powiedział przyciszonym głosem. Widząc oburzenie, które od razu pojawiło się na twarzy Namjoona dodał: - Ale to nic. Też jestem trochę winien. Nie potrzebnie dałem się sprowokować.

-I o co poszło? O to niezjedzone śniadanie?

Seokjin pokiwał głową.

-Myślę, że powinieneś dać mu spokój. Wiesz, że Jimin ma trudny charakter. Jak coś sobie ubzdura, trudno go przekonać. Jak będziesz go nękać, podsuwając mu żarcie pod nos, tylko jeszcze bardziej będzie w to brnął.

-To co? Mam patrzeć, jak się głodzi?

Namjoon usiadł obok niego na łóżku i położył mu rękę na kolanie.

-Przesadzasz, kaczuszko - oznajmił, używając tego głupkowatego zdrobnienia, które zawsze go rozczulało. - To, że on raz nie miał apetytu, nic nie znaczy.

-To nie było raz, Joon. Ja po prostu nie chcę tego przegapić tak jak ostatnio. Nie chcę się obudzić z ręką w nocniku, jak już będzie za późno. Obiecałem pani Park, że będę miał na niego oko. I co? Już raz…

-Z całym szacunkiem dla pani Park, - przerwał mu Namjoon - ale niech sobie sama ma oko na swojego synalka. Ona nie może cię obciążać odpowiedzialnością za to, co robi Jimin. To jest dorosły facet. Sam podejmuje decyzję.

Seokjina nie przekonywało to ani trochę. Jimin mógł być dorosły, ale nie zmieniało to faktu, że się o niego martwił. Tak samo, jak o Kookiego, gdy wolny czas spędzał przy komputerze zamiast wyjść, spotkać się z przyjaciółki. Tak samo, jak o Yoongiego, gdy tylko wydawał się przygnębiony lub smutny. Tak samo jak o Namjoona, Tae i Hobiego. Oczywiście, że był za nich odpowiedzialny. Nikt go tym nie obarczył, on sam to zrobił. Nie chciał teraz zawieść ani ich ani siebie.

-Możesz z nim porozmawiać? Upewnić się, że nie jest na żadnej diecie… Mnie nie chce słuchać.

-Co najwyżej mogę z nim porozmawiać o jego zachowaniu wobec ciebie. Ale myślę, że to tylko pogorszy sprawę. Lepiej by było, gdybyście załatwili to między sobą.

-Joon, on mnie po prostu nie lubi. Wiesz, że nasze stosunki nigdy nie były specjalnie ciepłe.

Lider złapał go za podbródek i zmusił, żeby spojrzał mu w oczy.

-Nikt tak nie uważa poza tobą - powiedział. - Nawet Jimin. Po prostu przestań mu matkować, to wasze stosunki się ocieplą.

Seokjin nie miał na to odpowiedzi. Uważał, że lider nie ma racji, ale nie miał też argumentów. Zresztą Namjoon potrafił wygrać każdą sprzeczkę. On miał swoją elokwencję, Jin mógł się bronić co najwyżej podniesionym głosem.

-Po prostu odpuść, kaczuszko - dodał. Pocałował go w czoło, podnosząc się. - I nie wyżywaj się proszę na biednych pudełkach. One nie są niczemu winne.

Ledwo zamknął za sobą drzwi, a z drugiego końca pokoju odezwał się Yoongi:

-Myślę, że Namjoon jednocześnie ma i nie ma racji.

-To była prywatna rozmowa - Seokjin odgryzł się bez zastanowienia. - Bądź łaskaw nie podsłuchiwać.

-To bądźcie łaskawi odbywać takie rozmowy na uboczu. Dobrze, że nie zaczęliście uprawiać seksu. Już się tego przestraszyłem, gdy Namjoon stwierdził, że mocno śpię. Dla waszej wiadomości, nie śpię aż tak mocno.

Seokjin prychnął, słysząc jak Yoongi się z nim droczy. Podciągnął nogi na łóżko i oparł się o regał rozdzielający ich przestrzeń. Często tak rozmawiali. Każdy leżąc w swoim łóżku, nawet się nie widząc.

-To się nie wydarzy, nie ważne, jak bardzo o tym fantazjujesz.

Raper się roześmiał.

-Więc, - zaczął Seokjin nie czekając na kolejną ripostę - w czym Namjoon ma i nie ma racji?

-Ma rację, bo Jimin się wcale nie głodzi, a myli się, gdy twierdzi, że Jimin cię lubi. On cię nie znosi.

Seokjinowi zrzedła mina, gdy usłyszał takie stwierdzenie. Nie było przyjemnie to usłyszeć, nawet jeżeli sam wcześniej robił takie sugestie. Yoongi jednak taki był. Mówił jak jest, prosto z mostu. Odpowiedzi Namjoona zawsze były trochę polityczne, ale nie zawsze do końca szczere.

-Dlaczego? - zapytał, ciesząc się, że raper nie widzi jego miny, nie wie jak przykro mu się zrobiło.

-Zastanówmy się… Kiedy ostatnio Namjoon uprawiał seks z Jiminem?

-To chyba nie jest pytanie do mnie.

Yoongi roześmiał się po drugiej stronie pokoju i Seokjinowi zrobiło się jeszcze bardziej nieprzyjemnie.

-Wiesz dobrze dlaczego akurat ciebie o to pytam. Żaden z dzieciaków nie pójdzie do Namjoona bez twojej zgody. Pilnujesz go jak pies pasterski.

Więc tak go postrzegała reszta? Jako zaborczego dupka, który położył łapę na swoim chłopaku i psuł zabawę reszcie? Nikt mu dotąd nie powiedział tego w twarz, ale tak właśnie o nim myśleli, prawda? A może to była tylko opinia Yoongiego, a nie wszystkich?

-Mów dalej. Do czego dążysz?

-Stary, Jimin jest po prostu zazdrosny.

Seokjin przejechał językiem po zębach, zastanawiając się nad odpowiedzią.

Nie tak to miało wyglądać. Wcale nie chciał odcinać Jimina, Tae czy Kooka od lidera. Namjoon miał z każdym z nich niesamowitą relację. Dla Jimina był cierpliwy, zawsze potrafił znaleźć odpowiednie słowa, gdy chłopak czuł się niepewnie lub podupadał na duchu. Wspierał Taehyunga w każdej decyzji, miał z nim taką mentorską relację, jakby chciał przelać w niego wszystko, czego sam się nauczył. Potrafił też wyciągnąć Kookiego ze skorupy nieśmiałości, w którą maknae tak łatwo wchodził, gdy tylko zaczynał się stresować.

Dzieciaki go potrzebowały i Seokjin nie miał zamiaru stawać między nimi a Namjoonem. Może nie czuł się z tym komfortowo, ale nie był samolubny. Bangtani byli na pierwszym miejscu, jako zespół, jako całość. Razem byli w stanie osiągnąć dużo więcej niż w pojedynkę. Razem oznaczało jednak, że czasem trzeba było iść na kompromis.

-Masz rację, - odpowiedział w końcu Yoongiemu - porozmawiam z Namjoon. Lepiej będzie, jak…

-Lepiej będzie, jak nie porozmawiasz. Jimin musi się nauczyć, że nie jest pępkiem świata - ciągnął raper zza półki. - Nie rozwalaj sobie z jego powodu związku.

-To nie tak. Może rzeczywiście Namjoon ostatnio rzadziej z nim… - Zawahał się, szukając odpowiednich słów. Był? Kochał się? Spał? Żadne z tych słów nie przeszłoby mu przez gardło. Pieprzyć to, Yoongi doskonale wiedział o co chodziło. - To nie tak, że Namjoon go już nie chce. On po prostu, miał dużo pracy…

-Przestań. On może chcieć, ale ty tego nie chcesz. Nikt nie może od ciebie wymagać, żebyś się dzielił Namjoonem. Nawet sam Namjoon. 

Gdy tylko Tae wyskoczył z pomysłem na otwarty związek, Seokjin wiedział, że to się nie skończy dobrze. Reszta jednak bez zastanowienia rzuciła się do tego bagna, rozchlapując wesoło błoto i popiskując przy tym radośnie. On został na brzegu, dając im wyraźnie do zrozumienia, że nie ma ochoty na taki zbiorowy związek. Nie czuł się komfortowo, wiedząc, że reszta pieprzy się za drzwiami. Nie czuł się komfortowo, czując na skórze ich palce, którymi wcześniej dotykali się nawzajem. Nie czuł się komfortowo, patrząc na ich usta i wyobrażając sobie ich pocałunki. Dla nich to była tylko zabawa, sposób na rozładowanie stresu. Dla Seokjina seks był czymś więcej. Nie chciał robić tego z kimś, kogo nie kochał.

Jednocześnie źle czuł się, wiedząc, że nie jest częścią tego wszystkie. Patrzył jak reszta się do siebie zbliża, jak ich relacje się poprawiają, a więź się zaciska. On sam stał gdzieś z boku, oddalał się od nich. Czuł się okropnie, jakby przestawał być częścią zespołu.

Wreszcie Namjoon go z tego wyciągnął. Nawet nie wiedział, kiedy to się stało, jak się odnaleźli w tym całym szaleństwie. Seokjin zaczął się uspokajać u jego boku. Kiedy leżał z nim w łóżku zmęczony i spocony, znowu czuł się szczęśliwy.

Nie był krową, która miele jęzorem na łące i nigdy nie zmienia zdania. Może tym razem się mylił? Skoro reszcie ten otwarty związek służył, może i on powinien spróbować?

Sam zaproponował, że do nich dołączy. Powoli, nie miał zamiaru się do niczego zmuszać i rzucać na głęboką wodę. Mógł na początku po prostu z nimi być, patrzeć, otwierać się. Namjoon go w tym wspierał. Nie naciskał, nie pospieszał go. Wręcz hamował zapały reszty, powtarzając, że to tylko kwestia czasu, że Seokjin w końcu pójdzie na całość. To nie była bujda. Najstarszy naprawdę tego chciał. Naprawdę chciał w końcu to zrobić, przełamać się.

Dla niego seks był czymś więcej, czymś zarezerwowanym dla kogoś ukochanego. Seokjin nikogo nie kochał tak bardzo jak swoich braci.   

Chapter 11: Rozdział 11

Chapter Text

Dwa ciemne kręgi odcinały się od drewna. Były ledwie widoczne w półmroku, ale były tam z pewnością. Tak jak wczoraj, przedwczoraj i w zeszłym tygodniu. Wyglądały jak wpatrzone w niego oczy i Hoseok odwzajemniał to spojrzenie. Patrzył, ssąc lekko kciuk. Nauczył się nie obgryzać paznokci, ale ciągle wpychał palce do ust jak małe dziecko.

Plamy wciąż tam były. Podobnie jak kubki, które je zostawiły. Piętrzyły się w zasięgu jego wzroku. Od kilku dni nie robił już sobie kawy. Musiałby wyjść ze studia i je umyć, a na to nie miał siły.

Nagle gdzieś w głębi korytarza rozległ się szum odkurzacza.

Tak bardzo chciał, żeby sprzątaczki tu przyszły,wytarły biurko, pozbyły się tych wstrętnych plam, zabrały brudne kubki. Studio było w okropnym stanie. Pod ścianą piętrzyły się nierozpakowane kartony. Zamawiał mnóstwo rzeczy, gdy miał lepsze dni. Tak, jakby nowe słuchawki lub konsola miały coś zmienić, być dobrym startem. Chciał, żeby ktoś tu przyszedł i to posprzątał. Zabrał te wszystkie rzeczy, które przypominały mu o kolejnej porażce, kolejnej obietnicy, którą złożył sam sobie i której nie był w stanie dotrzymać. Wiedział jednak, że nikt nie przyjdzie. Sprzątaczki miały zakaz wchodzenia do prywatnych pomieszczeń zespołu.

Rozległo się pukanie do drzwi. Hoseok podciągnął się na fotelu i usiadł prosto. Ledwo zdążył. Yoongi wdarł się do studia, nie czekając na pozwolenie. Zawsze tak robił. Dwa puknięcia we framugę i już łapał za klamkę.

-Dlaczego siedzisz po ciemku? - zapytał. Światło zalało pokój, a Yoongi rzucił się na fotel stojący w kącie.

-Tak jest mi się łatwiej skoncentrować.

-I jak ci idzie?

-Dobrze - odpowiedział Hoseok, nawet na niego nie patrząc. Siedział z jedną ręką na myszce, drugą na klawiaturze i gapił się w monitor, mając nadzieję, że to wystarczy, żeby Yoongi da mu spokój. Pewnie oszukałby tak Namjoona i Seokjina, którzy wycofaliby się ze studia, nie chcąc zakłócać "procesu twórczego". Oszukałby tak całe maknae line, choć pewnie żądaliby, żeby pokazał im choć próbkę, puścił choć kilka sekund nowej piosenki. Ale nie było szans, żeby oszukać Yoongiego.

Yoongi wiedział.

-Dlaczego kłamiesz?

-Nie, nie kłamię. Naprawdę pracowałem… - podjął żałosną próbę, z góry skazaną na niepowodzenie.

-Przestań! Przecież widzę, że siedzisz przed pustą kartą. Nie otworzyłeś nawet żadnego pliku.

Na to nie miał odpowiedzi. Puścił myszkę i palce automatycznie powędrowały mu do ust.

Było mu wstyd. Znowu do tego dopuścił, znowu pozwolił, żeby Yoongi widział go w tym stanie, żeby się o niego martwił. Nie chciał robić komukolwiek problemu, być dla kogokolwiek ciężarem.

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Yoongi wreszcie podniósł się z fotela. Zawisł nad nim jak sęp, czekający aż ofiara padnie. 

-Chodź. Wracamy do domu.

-Nie, hyung. Muszę pracować nad mixtapem…

Yoongi złapał go za rękę, wyciągając mu ją z ust. Zamknął jego dłoń w swojej własnej i ścisnął.

-Ale nie pracujesz. Siedzisz tylko i gapisz się w ekran. Od jak dawna? Od godziny? Od rana? Oszukujesz mnie czy siebie? 

Hoseok pozwolił się objąć. Zatopił twarz w bluzie Yoongiego, próbując ukryć łzy, które zaczęły się już zbierać w kącikach jego oczu.

-Za wcześnie, Hobi - mruknął starszy, gładząc go po placach. - Nie potrzebnie się uparłeś.

-Ale czułem się już dobrze…

-Ale już się nie czujesz. Zadzwonię do Sejina, żeby umówił ci wizytę. Musisz znowu zacząć brak leki.

Depresja wpełzła do życia Hoseoka niezauważona.

Zaczęło się od drobnych rzeczy, które nagle zaczęły sprawiać mu problem, jak wstanie z łóżka lub sprzątniecie ciuchów porozwalanych po krzesłach. Zaczął rezygnować z rytuałów, które wcześniej pielęgnował z taką dbałością. Przestał pytać Jimina, co mu się śniło każdego ranka. Nie pisał już siostrze komplementów, gdy wrzuciła coś na Instagrama. Czasem oddzwaniała, a on nie miał siły z nią rozmawiać.

Tłumaczył sobie, że ma po prostu gorszy dzień, że to chwilowe jak ból głowy, że w końcu przejdzie.  Zmuszał się, żeby wstać rano, żeby iść na trening, żeby uśmiechać się do ludzi.

Rzeczy, które wcześniej sprawiały mu radość, przestały go cieszyć. Gdy tańczył, nie czuł już energii, a tylko zmęczenie i ból mięśni. Znikła gdzieś ekscytacja związana z koncertami. Kolejne próby, sceny i twarze zlewały się w jedno, tworząc niekończącą się karawanę. Wspólne posiłki z resztą zespołu były męką. Hoseok siedział między nimi, próbując uśmiechać się i zachowywać jak zawsze. To co ekscytowało ich, jemu było już zupełnie obojętne. Przepaść między nimi rosła z każdym dniem, tygodniem i miesiącem. W końcu został sam, patrząc jak reszta się oddala.

To Yoongi zorientował się, że coś jest z nim nie tak. Hoseok był wdzięczny, że wreszcie ktoś go zauważył, że ktoś po niego zawrócił i podał mu rękę. Jednak bardzo szybko odrzucił pomoc. Yoongi naciskał, żeby coś zrobił, żeby z nim rozmawiał, żeby powiedział o tym, jak się czuje szefowi wytwórni, żeby poszedł do psychiatry. Hoseok nie chciał tego słuchać, marzył tylko o tym, żeby zamknąć się w swojej strefie komfortu, gdzie nikt nie zadaje pytań i nie wytyka błędów. Jednocześnie pragnął bliskości, obecności kogoś, przed kim nie musiałby zakładać maski, uśmiechać się i zachowywać radośnie.

Na szczęście, Yoongi się nie zniechęcał. Był cierpliwy. Drążył powoli, popychając go do przodu i zmuszając do kolejnych małych kroków. Najpierw do spotkania z szefem wytwórni. Później do rozmowy z Namjoonem. Wreszcie do wizyty u psychiatry. Do wzięcia pierwszej tabletki, a później drugiej, trzeciej i setnej. Do kolejnych wizyt, na które jeździł razem z nim, zostając przed gabinetem i tracąc czas, którego i tam miał tak mało.

Tylko Yoongi wiedział, tylko przed nim Hoseok nie musiał udawać. Dla całej reszty świata dalej był J-hopem - wiecznie roześmianym chłopcem, którego głównym życiowym celem było rozweselanie innych. Uśmiechał się więc promiennie i żartował, jednocześnie więdnąc w środku. Utrzymanie radosnej maski było cholernie trudne i gdy zostawał z Yoongim sam na sam, często dawał upust tej frustracji. Potrafił być tak cholernie nieprzyjemny i gorzki. Yoongi znosił te wybuchy złości, nie skarżąc się i nie narzekając. Hoseok czuł, że niszczy mu życie swoją chorobą.

Mimo namów Yoongiego, tylko Namjoonowi powiedział o swojej depresji. Reszta nie miała pojęcia. Nie chciał ich martwić, dekoncentrować i odciągać od pracy. Bał się też, że i na nich zacznie się wyżywać w chwilach słabości, a oni nie będą tak wyrozumiali jak raper.

Czas mijał. Łykał tabletki, chodził na kolejne wizyty do psychiatry. Zaczęło się lato, dni były dłuższe, a niebo bardziej błękitne. Łatwiej było mu wstać. Znów zaczął czuć rytm, gdy tańczył. Nagle przyłapał się na tym, że uśmiecha się, gdy słyszy śmiech Seokjina, a potem śmieje się razem z nim. Wrócił do swojego mixtape'u. Pierwsze rymy był niezręczne, pierwsze beaty nie nadawały się do niczego, ale znów tworzył i z każdym dniem było coraz łatwiej. Pamiętał dokładnie, kiedy pomyślał, że jest już zdrowy. Obudził się w nocy i przyłapał Yoongiego z Jiminem. Robili to na łóżku obok i Chim wyglądał tak apetycznie z ciałem oblepionym potem i zaróżowionymi policzkami. Hoseok poczuł podniecenie. Nie wycofał się, gdy zaprosili go do zabawy. Tej nocy nie bał się, że stosunek okaże się rozczarowujący, a on sam będzie kiepski. Pierwszy raz od miesięcy miał porządny orgazm i nic go nie obchodziło, że doszedł na twarz Jimina po zaledwie kilku minutach. 

Na następnej wizycie powiedział swojemu psychiatrze, że chce odstawić leki. Lekarz się nie zgodził. Straszył nawrotem choroby, efektami ubocznymi, zespołem dyskontynuacji. Wreszcie, Hoseok zagroził, że następnego dnia po prostu nie weźmie tabletki. Lekarz przedstawił mu więc plan stopniowego wycofywania się z antydepresantów.

Początkowo nie czuł się najlepiej. Bolała go głowa i mięśnie. Czasem wciąż nachodziła go ochota, żeby połknąć całą tabletkę, zamiast połówki. Był jednak zdesperowany, żeby wytrzymać, żeby znowu żyć. Dni był lepsze i gorsze. Ćwiczył, występował, pracował. Wygłupiał się z Tae i Kookiem, a potem płakał w poduszkę, gdy Jimin zasnął. Czasem znowu było mu ciężko wstać, czasem znowu czuł tylko zmęczenie tańcząc, czasem znowu ignorował telefony od rodziców. Czasem stawało się coraz częstsze i pewnego dnia obudził się ze świadomością, że znowu jest po drugiej stronie, tak jakby znalazł się w innym wymiarze, w którym wszystko jest czarno-białe, kwiaty nie pachną, muzyka nie ma rytmu, a jedzenie jest pozbawione smaku. Znowu utknął w tym smutnym miejscu i to na własne życzenie. Wstydził się poprosić o pomoc.

Yoongi pogłaskał go po karku, przyjmując cierpliwie łzy, które moczyły mu bluzę.

-W porządku… - mruknął. - Teraz jest jeszcze za wcześnie, ale przecież kiedyś się uda. Tylko jeszcze nie dziś.

Hoseok zacisnął palce na mokrym materiale i pokiwał głową.

Jeszcze nie dziś…

 

 

To miał być spokojny dzień. Trening, jakieś dwa spotkania, na których na pewno się wynudzi na śmierć, może praca w studio, jeżeli nie będzie zbyt późno. Namjoon nie był specjalnie podekscytowany tą perspektywą.

Dzień jednak szybko z potencjalnie nudnego zamienił się w dziwny. Zaczęło się od Jungkook, który wpadł do jego pokoju jak burza, oznajmiając, że za pięć minut zbiórka w salonie.

Makae był ostatnią osobą, która wychodziła z inicjatywą. Wciąż jeszcze sporo w nim było nieśmiałego dzieciaka, który niepewnie zajmuje głos i woli ustąpić, niż postawić na swoim. Jednocześnie, bywał przy tym uroczym bachorem, który bez skrępowania obrażał ich i szturchał, testując, jak daleko może się posunąć, zanim wyprowadzi ich z równowagi. Wszystko to jednak było utrzymane w konwencji żartu i tylko pozornie Jungkook był bezczelny. W rzeczywistości był przepełniony szacunkiem do starszych kolegów do tego stopnia, że był skłonny wycofać się z własnej opinii lub w ogóle jej nie wygłosić.

Namjoon ubrał się i nieśpiesznie zszedł na parter. Pierwszy rzut oka na zgromadzonych i już wiedział, że to nie była inicjatywa Jungkooka. Taehyung rozsiadł się na ustawionym centralnie fotelu, jakby był przewodniczącym jakiegoś zgromadzenia, ważną osobistością lub panem na włościach. Nawet nogę założył na nogę i machał powolnie stopą w skarpetce w prążki. Maknae przycupnął na oparciu jak sługa, czekający na rozkazy.

Jungkook sam w sobie był nieszkodliwy, ale w połączeniu z Taehyungiem tworzyli bandę siejącą terror. Zjeżdżanie po schodach w misce, wspinanie się do wysokiej szafki po szklanym stoliku na kawę i niezapomniane mydło w mikrofalówce, były tylko próbkami ich pomysłów.

-Możemy zaczynać? - warknął Yoongi ze swojego miejsca. Siedział naburmuszony na kanapie w samych dżinsach i z włosami sterczącymi we wszystkich kierunkach. Przyciskał do brzucha wielką, ozdobną poduszkę, jakby chciał się nią osłonić. Namjoon jednak i tak dał radę zauważyć ślady paznokci na jego ramionach. To wyglądało na robotę Taehyunga. To on używał paznokci w chwilach uniesień, mimo iż usilnie próbowali go tego oduczyć. Namjoon wiedział, że znów będzie musiał z nim porozmawiać. Przecież nie mogli pozwalać sobie na takie zabawy, nie kiedy stylistki regularnie widziały ich półnagich. Jak Yoongi miał się z tego tłumaczyć? To ewidentnie były ślady po seksie. 

-Naprawdę nie możemy tego załatwić wieczorem? Muszę jeszcze umyć włosy!

Seokjinowi najwyraźniej to spotkanie także nie odpowiadało. On wydawał się być w jeszcze większej rozsypce niż Yoongi. Wciąż miał na sobie pidżamę, a w ręce ściskał szczoteczkę do zębów. Wyglądał, jakby dopiero co wstał z łóżka.

-To zajmie tylko chwilę - powiedział Jungkook błagalnym tonem.

-Chodzi o… - zaczął Tae, poprawiając się na fotelu.

-A Jimin? Nie czekamy na niego?

-Nie! Przecież właśnie dlatego spotykamy się teraz. Jimin już wyszedł.

-Chodzi o jego urodziny? - domyślił się Seokjin.

-Tak, o prezent...

-No to nara! - Yoongi podniósł się ze swojego miejsca. - Już coś dla niego mam.

-Poczekaj, hyung! - Jungkook złapał go za rękę.

Namjoon uśmiechnął się pod nosem.

Jak dobrze znał ten gorzki chleb. Zebranie zespołu w jednym miejscu było męką. Szczególnie jeżeli to był ich czas wolny. Każdy był niezadowolony, że się go odrywa od własnych zajęć, każdy chciał się jak najszybciej się wyrwać i wrócić do grania, serialu lub oglądania kotków w Internecie. Namjoon miał przynajmniej jakiś posłuch i autorytet, władzę z ramienia wytwórni. Taehyung i Jungkook musieli sobie radzić inaczej. Namjoon oceniał, że mają nie więcej niż minutę, żeby powiedzieć coś, co przyciągnie uwagę reszty albo zostaną w salonie sami.

-Bo Jimin ma ostatnio gorszy okres… - powiedział Kookie niepewnie. - Tak nam się przynajmniej wydaje.

-Właśnie! Cały czas chodzi rozdrażniony albo smutny. Pomyśleliśmy, że może czuje się samotny. Wiecie… Zrobiły się pary. Ja i Kookie, Joon i Jin. - Taehyung spojrzał na Yoongiego i Hoseoka, siedzących obok siebie. Machnął ręką, jakby szukał właściwych słów.

-Martwimy się o niego - wtrącił Jungkook, nie dając mu szansy dokończyć. - Chcielibyśmy dać mu coś, co pokaże, że wciąż jest dla nas ważny.

Namjoon wyprostował się w fotelu, czekając na ciąg dalszy. Chłopcy go zaskoczyli i to bardzo pozytywnie.

Dla Jimina niewątpliwie to nie był najlepszy okres. Dał to odczuć każdemu, nawet ekipie, która z nimi pracowała. Zrobił się niecierpliwy, czasem wręcz nieprzyjemny. Przykro było patrzeć, jak dystansuje się od nich, jak siada w kącie sam, smutny i wyraźnie zamyślony. Reszta zespołu oczywiście próbowała go jakoś pocieszyć, ale jak na razie bez większych efektów.

Przejęcie i zmartwienie na twarzy Jungkooka i Tae było w pewnym sensie pocieszające. Im humorki Jimina dawały najbardziej do wiwatu, bo to na nich warczał najczęściej. Namjoon cieszył się, że zamiast obrazić się, próbowali coś zrobić, jakość mu pomóc.

-Dobra, - rzucił Yoongi - konkrety, bo nie mamy całego dnia. Do czego zmierzacie?

Taehyung i Jungkook wymienili spojrzenia, jakby pytali się nawzajem: "kto mówi, ty czy ja?".

-Ponieważ zbliżają się jego urodziny, myśleliśmy o jakiś specjalnym prezencie. Wydaje nam się, że nie możemy mu dać niczego lepszego niż po prostu siebie.

Namjoon się rozczulił. To było naprawdę urocze. Może trochę dziecinne, może niezdarne, ale naprawdę słodkie.

Reszta zespołu gapiła się jednak na chłopców z tępymi wyrazami twarzy. Jungkook widząc to zaczął tracić pewność siebie. Miał minę, jakby już żałował, że w ogóle się odezwał. 

-I co proponujecie? - rzucił Namjoon, próbując im pomóc i zachęcić, żeby mówili dalej. - Wspólne wyjście? Grilla? Karaoke?

-Nie, hyung! Chcemy mu dać siebie, ale nie w takim sensie.

-W sensie seksualnym? - zapytał Yoongi, rozszyfrowując ukrytą wiadomość.

-Tak.

-Ale jak to sobie wyobrażacie? My wszyscy na raz?

Chłopcy pokiwali głowami, po czym zamarli jak surykatki, czekając na odpowiedź.

-Chcecie zorganizować mu z okazji urodzin pieprzoną orgię?

Namjoon nie miał słów. Gapił się na nich, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje. Ojcowska duma, którą przed chwilą czuł, już go opuściła, zostawiając szok i gonitwę myśli.

To musiał być pomysł Taehyunga. Pewnie każdemu z nich coś takiego chodziło po głowie, ale tylko on mógł bez skrępowania przyjść, żeby przedstawić to jako całkiem zwyczajny projekt do zrealizowania. Przyjęcia urodzinowe najwyraźniej były już passe. Bangtani będą się teraz bawić w nowym stylu.

Jeśli Namjoon miał być szczery, to owszem, kiedyś o tym fantazjował. Nie raz. Był jednak przekonany, że to pozostanie w sferze marzeń. Gdyby ktoś zaproponował to rok temu, to pewnie rzuciłby się do realizacji tego bez skrępowania. Wtedy wszystko jeszcze było ekscytujące, wymieniali się partnerami jak szaleni, poznawali własne preferencje, docierali się. Nigdy nie posunęli się jednak aż tak daleko i Namjoon nie sądził, żeby kiedykolwiek do tego doszło. Kurz już opadł, a seks spowszedniał. Poza tym, wszystko się skomplikowało.

Spojrzał dyskretnie na Hoseok. Chłopak siedział na kanapie z palcem w ustach, żując koniuszek paznokcia. Ponoć od kilku dni brał leki i zaczynało być lepiej. Nawet Namjoon to widział. Rzadziej zapadał w ten niepokojący marazm, nie wydawał się już tak zmęczony i niewyspany. Nie znaczyło to jednak, że Hobi będzie w stanie do nich dołączyć, że będzie chciał.

Zresztą, czemu w ogóle się o to martwił? I tak do niczego nie dojdzie.

-Wchodzę w to! - rzucił nagle Seokjin. - To dobry pomysł.

Namjoon wybałuszył oczy.

Co nagle strzeliło Jinowi do głowy? Powienien być przeciwny. Jeżeli ktokolwiek miał powiedzieć nie jako pierwszy, to właśnie on.

Początkowo Namjoon uważał, że Seokjin jest po prostu pruderyjny, że jego sprzeciw na ich otwarty związek, to efekt wychowania i tego, co wyniósł z domu. Był przekonany, że jeżeli tylko uda się go trochę zrelaksować, przekonać, że to nic wielkiego, że to tylko zabawa, Seokjin do nich dołączy. Problem leżał jednak głębiej. Najstarszy nie był świętoszkowaty. Dla niego seks nigdy nie był zabawą. Gdy wreszcie zaczęło to docierać do Namjoona, poczuł wyrzuty sumienia. Seokjin był dla niego zbyt dobry. Nigdy nie powiedział dość, nie zażądał, żeby przestał uprawiać seks z pozostałymi członkami zespołu. Zamiast tego zaproponował ten dość dziwny kompromis, w którym on zawsze był obecny, gdy Namjoon szedł z kimś innym do łóżka. Seokjin twierdził, że to dlatego, że chce się oswoić, otworzyć na myśl, że może do nich kiedyś dołączyć. Lider mu nie wierzył. Sądził, że to jego sposób na poradzenie sobie z zazdrością. Nie powiedział dość, ale nie chciał też, żeby Namjoon cokolwiek robił za jego plecami. To było jak kontrolowana zdrada.

Namjoon wiedział, że to nie jest fair z jego strony. Seokjin nigdy nie przedkładał siebie nad innych, nie chciał nikomu psuć zabawy. Nie ważne jak bardzo przeszkadzało mu to, że Namjoon sypiał z kimś innym, nigdy nie powiedziałby stop. To lider musiał to zrobić. Miał więc postanowienie, żeby przestać. Zanim je jednak zrealizował, Seokjin wyskoczył z czymś takim.

-Hyung, nie musisz… - mruknął do kochanka. Ten spojrzał na niego przelotnie i rzucił:

-Wiem, że nie muszę, ale chcę. Więc, jaki macie plan?

Namjoon złapał go za dłoń, ściskając lekko i próbując zwrócić na siebie uwagę.

-Seokjin, nie musisz. Jeżeli nie chcesz…

-Namjoon-ah! Słuchaj uchem a nie brzuchem! - W głos najstarszego wdarła się ta udawana irytacja, którą tak często odgrywał przed kamerami. - Przecież mówię, że chcę!

To nie było śmieszne. Czemu Seokjin teraz żartował?

-Ale ja mówię serio…

-Czego nie rozumiesz! - krzyknął na niego najstarszy, wyrywając się. - Mam ci to przeliterować. C. H. C. Ę! Chcę!

Kookie i Taehyung zaczęli się śmiać, imitując gwałtowne ruchy Seokjina, który wypluwając z siebie kolejne litery, machał głową na boki. Nawet Hobi wydawał się rozbawiony.

Kiedy Seokjin wreszcie na niego spojrzał, chyba dotarło do niego, że Namjoonowi nie jest do śmiechu. Złapał go za obie ręce i rzucił, nie rezygnując z tonu pełnego rozbawienia:

-Cały czas powtarzasz, że kiedyś do was dołączę, że przyjdzie odpowiedni moment. To jest właśnie odpowiedni moment!

-To nie jest trochę za bardzo hardocorowe na początek? - zapytał Yoongi z drugiego końca pokoju.

-Widziałem jak mój chłopak posuwa każdego, kto jest w tym pokoju. To jest dopiero hardcorowe! Ja też chce coś wreszcie z tego mieć!

-Każdego? - W głos Taehyung wdarło się przejęcie. - Naprawdę każdego, hyung?

-Nie - rzucił szybko Yoongi ze swojego miejsca. - Nie każdego!

Mimo iż Seokjin żartował, drażniąc się z Yoongim, wciąż trzymał dłonie Namjoona, tak jakby chciał go uspokoić i dać mu znać mu, że wszystko jest w porządku.

Atmosfera zrobiła się nagle wręcz imprezowa. Yoongi krzyczał, próbując wszystkich przekonać, że to nie prawda i że on nigdy, przenigdy nie dał się Namjoonowi tknąć. Choćby palcem. Nawet małym. Reszta śmiała się, słuchając tyrady.

I właśnie tak zastał ich Jimin. Stanął nagle w progu pokoju, patrząc na nich bez słowa. Miał na sobie płaszcz, na ramieniu torbę, a na ustach grymas.

Zespół zamarł. Śmiech ucichł, a atmosfera zgęstniała. Jimin taksował ich wzorkiem, jakby chciał ich prześwietlić spojrzeniem, zrozumieć, co tu się dzieje.

Do Namjoona dotarło, że on nie słyszał ich rozmowy albo nie słyszał jej na tyle, żeby zrozumieć, o co chodziło. Reszta jednak zamiast zachowywać się naturalnie, siedziała jak trusie, jakby coś przeskrobali.

-Zapomniałeś czegoś, Jimin-ah? - zapytał, próbując ratować sytuację.

Chłopak obrócił głowę i skierował na niego wzrok. Namjoon miał wrażenie, że spłonie w tym spojrzeniu. Poczuł się jak Frodo, który założył pierścień, ściągając na siebie oko Saurona. Kontakt trwał dosłownie kilka sekund, po czym Jimin obrócił się na pięcie i wyszedł. Nikt się nie odezwał, gdy trzasnęły drzwi wejściowe.

-Ale wtopa, - jęknął Seokjin - myślicie, że słyszał?  

-Raczej nie.

-Ktoś go goni?

-I co mu powiemy? - zapytał Taehyung. - Spalimy niespodziankę.

Namjoon patrzył na drzwi, za którymi zniknął Jimin. Seokjin znów ścisnął jego dłoń.

Może to naprawdę nie był zły pomysł? Jimin potrzebował ich atencji, a jeżeli Jin naprawdę mówił serio… Czemu to jednocześnie brzmiało tak źle i tak kusząco? 

Chapter 12: Rozdział 12

Chapter Text

Mieli już drugie spotkanie tego dnia. Znów bez Jimina i znów o Jiminie. Jakby cały świat kręcił się wokół tego zapatrzonego w czubek własnego nosa bubka.
Oczywiście Yoongi się o niego martwił. Czuł niepokój, kiedy dotarli na trening, a Jimin się spóźniał. Czuł niepokój, gdy nie odbierał telefonów. Czuł niepokój, gdy Namjoon, który po niego pojechał, wrócił sam z miną zbitego psa. Nie było to jednak martwienie się w stylu "rzucę mu się na szyję z płaczem, gdy tylko przekonam się, że nic mu nie jest", a raczej "sprzedam mu porządnego liścia i wygarnę wszystko, co o nim myślę". Niepokoił się o Jimina, ale jednocześnie był na niego tak bardzo wściekły…
-Powinniśmy za nim pobiec rano. Pewnie sobie coś pomyślał, gdy zobaczył, że rozmawiamy bez niego.
Yoongi przewrócił oczami, słuchając biadolenia Seokjina. Jakby takie gdybanie mogło coś teraz zmienić.
-A co ty na jego miejscu byś sobie pomyślał? - zapytał, obracając się od okna. - Za dwa dni są jego urodziny. To raczej dość oczywiste, że planowaliśmy jakąś niespodziankę.
-No właśnie… - poparł go Taehyung. - Przecież nigdy byśmy go nie obgadywali za jego plecami.
Akurat. Yoongi mógł sobie z marszu przypomnieć co najmniej kilka takich sytuacji. Choćby ostatnią noc przed tym, jak Jimin do nich dołączył. Do późna lamentowali, że Bang PD-nim dorzuca im do zespołu jakiegoś chłoptasia, który nic nie umie i który opóźni ich debiut o kolejne miesiące. Albo obrabianie mu dupy, gdy uczyli się układu do No More Dream. To miała być ich debiutancka piosenka, wszyscy chcieli zabłysnąć, ale z jakiegoś powodu to właśnie Jimin dostał swoje pięć minut. Kpili sobie z fragmentu choreografii, w którym świecił umięśnionym brzuchem, ale potajemnie każdy mu zazdrościł. Wreszcie, z najnowszych przykładów, cudowny grafik, który Namjoon powinien sobie wsadzić w dupę. Może pomysł nie był taki zły, ale wykonanie było fatalne, bo sam pomysłodawca jako pierwszy porzucił projekt.
Powinien teraz wziąć odpowiedzialność i zacząć zachowywać się jak lider, a nie płaczliwa pizda.
-Dobra, nie mamy pojęcia o co chodzi Jiminowi - podsumował Yoongi. - Lepiej zacznijmy się nad tym zastanawiać. Namjoon ty z nim rozmawiałeś, więc musisz coś wiedzieć. Może jednak się z nami tym podzielisz?
Lider spojrzał na Yoongiego, przegryzając wargę. Zachowywał się tak od kilku godzin. Wyszedł po Jimina razem z Seokjinem, ale wrócił sam. Chyba na piechotę i na dodatek z podejrzanie przekrwionymi oczami. Gdy go pytali, co się stało, odpowiadał, że Jin odwiózł Jimina, że wszystko jest w porządku, że jak tylko wrócą do dormu to cała sytuacja się wyjaśni. Tylko, że nic nie było w porządku. Jimin zabarykadował się w swoim pokoju, Seokjin traktował Namjoona oschle, a cała sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niezrozumiała.
-To co mogłem, już wam powiedziałem. Przyznaję, że byłem dla niego nieprzyjemny. Nie jestem z tego specjalnie dumny, ale przecież go przeprosiłem. Słyszeliście… Nic to nie dało. Nawet się nie odezwał zza tych drzwi.
-Jakbym wiedział, że to tak wyjdzie, to bym nigdy nie został w samochodzie. Chuj, że stałem na zakazie. Najwyżej by nas odholowali - rzucił Seokjin głosem pełnym pretensji i Yoongi nie mógł być bardziej wdzięczny za takiego sprzymierzeńca. Wystarczyło, że najstarszy pokazał pazurki, a Namjoon robił się potulny. - Ale ty jesteś zawsze taki zlękniony. I co? Nie dość, że spieprzyłeś, to jeszcze nie chcesz się przyznać co. Mów o co się pokłóciliście. Przecież nie będziemy cię ciągnąć za język.
Namjoon zacisnął wargi, odbierając połajankę, ale bardzo szybko ugiął się pod wściekłym spojrzeniem Seokjina.
-O zachowanie Jimina - mruknął. - Zrobił coś nieodpowiedniego, ale nie mogę wam powiedzieć szczegółów. Nie bez jego pozwolenia. To wstydliwa sprawa...
Yoongi wypuścił powietrze ze świstem. Tajemnice, wciąż tajemnice. W ten sposób do niczego nigdy nie dojdą.
-Jimin coś przeskrobał, dlatego uciekł z wytwórni, tak? Co? Machnął striptiz przy wszystkich? Puścił bąka? Potknął się o własne nogi i wybił sobie ten swój krzywy ząbek?
Namjoon spojrzał na niego z wyrazem oburzenia na twarzy. Najwyraźniej nie było mu do śmiechu.
-To nie jest moment na żarty, hyung.
-Ani na tajemnice - odpowiedział Yoongi twardo. - Na prawdę chcę zrozumieć, o co chodzi Jiminowi. Nie dla rozrywki, ale dla dobra zespołu. Zatajając przed nami informacje, nie ułatwiasz nam życia.
Namjoon poruszył się niespokojnie w fotelu. Wyraźnie się zastanawiał i Yoongi po prostu dał mu chwilę na walkę z własnymi myślami. Wiedział, że argument o dobrze ogółu do niego przemówi. Praca zespołowa, braterstwo i jedność to były wartości, które Namjoon sam wpychał im do gardeł. Jak teraz sam ich nie połknie, to się nimi zadławi.
-Jimin robił rano materiał o swojej solowej piosence - zaczął wyjaśniać po chwili. - Nagrywali jakąś scenę w studio Slow Rabbita. Doheyong powiedział mi, że kiedy zostali sami, Jimin zrobił się dziwny.
-Co to znaczy dziwny?
-Zaczął się do niego kleić, a potem nagle go pocałował.
Wymienili zaskoczone spojrzenia. Yoongi odruchowo spojrzał w stronę Taehyunga. Jeżeli komukolwiek Jimin miał się zwierzać ze swojego życia miłosnego to właśnie jemu. Jendak wyraz twarzy chłopaka jasno sugerował, że o niczym nie wiedział.
-Jimin coś do niego czuł? - zapytał Seokjin.
Nie, Jimin na pewnie nie czuł nic do Slow Rabbita. Yoongi był tego na 100% pewien. Nigdy nie zauważył, żeby Jimin w jakikolwiek sposób był zainteresowany producentem. Traktował go uprzejmie, był miły do zarzygania, dokładnie tak jak dla reszty ich ekipy. Zresztą Jimin, nie ukryłby przed nimi, że się kocha w kimś z firmy. Strasznie słabo udawał.
-Zgaduję, że Doheyong nie był zainteresowany? - zapytał Yoongi.
Namjoon pokręcił przecząco głową.
-Doheyong będzie mu robić jakieś problemy? Zgłosi to komuś?
-Nie, wręcz przeciwnie. Zachował się bardzo w porządku. Obiecał, że to zostanie między nami.
-Jimin musi czuć się okropnie… - mruknął Kookie ze swojego miejsca. W jego głosie słychać było współczucie.
To była prawda. Jimin naprawdę musiał czuć się okropnie. Uwielbiał się pławić w zachwycie innych. To, że ktoś go odrzucił musiało być dla niego ciosem nie do zniesienia. Pytanie tylko brzmiało, czemu w ogóle próbował się rzucić w ramiona producenta. Ta sytuacja była tylko czubkiem góry lodowej. Pod powierzchnią wody musiało się coś jeszcze kryć. Yoongi miał wrażenie, że ma przed sobą układankę, w której wciąż brakuje zbyt wielu elementów.
-To nie to… - mruknął, przyciągając uwagę reszty. - Doheyong to skutek, a nie przyczyna. Coś się musiało wydarzyć wcześniej. Jimin już od pewnego czasu zachowuje się jak totalny kutas. Mnie unika od kilku dni. Dla was też nie był specjalnie milusi, z tego co zauważyłem. Pomyślcie…. O co mu może chodzić? Któryś z was mu coś zrobił? Powiedział?
Przez chwilę siedzieli w milczeniu i Yoongi widział po ich twarzach, że naprawdę się zastanawiają.
-Jest zazdrosny o Namjoona? - zapytał Seokjin niepewnie.
Niewątpliwie Jimin był zazdrosny i to jak cholera. Yoongi miał na to dość namacalne dowody, choć zgodnie z prośbą chłopka wykasował nagranie z dissem na Jina. Jednak tekst zapisany na wielkiej płachcie papieru zachował się. Wciąż miał go w szufladzie biurka. Miał go zmielić w firmowej niszczarce, ale odkładał to z czystego lenistwa.
-Nie… - zdecydował Yoongi. - Gdyby chodziło o Namjoona, walczyłby tylko z tobą, a nie ze wszystkimi.
-Może to nie chodzi o Namjoona, ale o nas wszystkich… - zasugerował Taehyung. - W końcu Jimin został sam.
-Jak to został sam?
Taehyung i Jungkook wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-O to nam chodziło rano - wyjaśnił maknae. - Ja jestem z TaeTae, Namjoon z Jinem, a ty, hyung, z Hobim. Jimin musi się czuć strasznie samotny, jak piąte koło u wozu.
Yoongi odruchowo spojrzał na Hoseoka, siedzącego na podłodze. Wyglądał na strasznie spiętego. Jego cała sylwetka wręcz krzyczała, że nie czuje się komfortowo. Poza tym znowu miał palce w ustach i chyba tym razem naprawdę obgryzał paznokcie. Yoongi miał ochotę podbiec do niego i wyciągnąć mu rękę z buzi.
-I skąd wam to przyszło do głowy, że ja jestem z Hobim? - zapytał, patrząc na dwójkę najmłodszych członków zespołu.
-Jimin nam zasugerował, że jesteś zakochany. No i rzeczywiście, jak zaczęliśmy analizować tekst, który dla niego napisałeś… Przecież on jest o Hoseoku, prawda?
Taehyung zamilkł, widząc minę Yoongiego. Przez chwilę panowała cisza, gdy wszyscy czekali aż raper coś powie, wyjaśni, ustosunkuje się do tej rewelacji.
Tylko Hoseok na niego nie patrzył. Żuł dalej paznokieć, wyraźnie zajęty własnymi myślami. Yoongi nie był nawet pewien, czy w ogóle usłyszał, co właśnie powiedział Taehyung. Serce mu się krajało na ten widok.
-Po co miałbym dawać Jiminowi do zaśpiewania piosenkę o Hobim? Gdybym był zakochany to przecież wolałbym zatrzymać taki tekst dla siebie.
-Więc ta piosenka nie jest o Hobim?
-Oczywiście, że nie. Ona w ogóle jest o nikim, a ja nie jestem zakochany.
-Ale przecież spędzacie razem tyle czasu, hyung! - rzucił Taehyung pospiesznie, jakby się chciał usprawiedliwić. - Ciągle siadacie obok siebie, zamykacie się gdzieś, jesteście nierozłączni. Przecież tyle razy gdzieś razem wychodziliście we dwójkę. Co mieliśmy sobie pomyśleć?
-Yoongi jeździł ze mną do lekarza - odezwał się nagle Hoseok.
Raper poczuł, jak serce robi mu się ciężkie jak kamień. Spojrzał na Hobiego siedzącego na podłodze, z kolanami pod brodą i rękoma obejmującymi ciasno nogi. Nawet na nich nie patrzył. Wbijał wzrok w dywan.
-Nie musisz się tłumaczyć - powiedział, starając się, żeby jego głos brzmiał łagodnie. - To nie ma teraz znaczenia.
-Ma, hyung, oczywiście, że ma. Zobacz do czego nas to doprowadziło? Jimin przeze mnie cierpi.
-Nie przez ciebie. Nawet tak nie mów.
Yoongi ściągnął wzrokiem Namjoona, próbując mu dać znać, żeby coś zrobił, powiedział. Lider pokiwał jednak przecząco głową.
-Jesteś chory? - zapytał Seokjin z wyraźnym zaniepokojeniem.
Cholera! Yoongi ruszył w stronę Hobiego, chcąc go zatrzymać, przypomnieć mu, że nie taki miał plan, nie tak to miało wyglądać. Zanim zdążył choćby wyciągnąć rękę, Hoseok wziął głęboki wdech i wyrzucił z siebie:
-W styczniu zdiagnozowano u mnie depresję.
Zapadła gęsta, nieprzyjemna cisza. Nikt się nie podniósł, nikt się nie odezwał, nikt nie rzucił się, żeby go pocieszać. Hobi siedział między nimi i mimo jego pochylonej głowy, Yoongi i tak zdołał zobaczyć łzy na jego policzkach.
Sam wielokrotnie próbował przekonać Hoseoka, żeby się przyznał reszcie. Hobi zawsze jednak panikował. Był przerażony wizją tego, że zespół zacznie go postrzegać przez pryzmat choroby, litować się nad nim, traktować go inaczej. Yoongi to rozumiał, ale nie sądził, żeby Hobi dał radę długo tak pociągnąć. Musiał w końcu pęknąć. Maska pogodnego J-hope'a była zbyt ciężka, tak bardzo niedopasowana. Musiała w końcu spaść, zostawiając na wierzchu przytłoczonego smutkiem Jung Hoseoka.
Hobi jednak jakimś cudem dalej funkcjonował. Ćwiczył, występował, uśmiechał się. Nie pozwolił, żeby jego stan odbił się na jego pracy ani na zespole.
Yoongi tak nie potrafił. Tuż po debiucie sam miewał ataki paniki lub szału, choć nie tak silne jak dawniej. Jednak i tak zatruwał wszystkim życie. Wyżywał się na Taehyungu, a Jungkook się go po prostu bał. Pamiętał doskonale, jak przed jednym z występów zamknął się w łazience i odmawiał wyjścia tak długo, aż opóźnił koncert o dobrą godzinę. Porównując siebie i Hoseoka musiał przyznać, że czuł przed nim respekt. Właściwie od dawna był przekonany, że Hobiemu uda się utrzymać chorobę w tajemny do końca. Wyobrażał sobie, że powie reszcie o swojej depresji, gdy będzie już zdrowy - z dumą i podniesioną głową, na własnych warunkach. To byłby idealny happy end. I tak to się miało skończyć? Po tym jak Hoseok tyle wycierpiał, żeby utrzymać chorobę w tajemnicy, miał przyznać się we łzach, pokonany i złamany? I to tylko dlatego, że Jimin coś sobie ubzdurał? To wszystko była wina tego dupka. Gdy tylko Yoongi wejdzie do tego pokoju, zabije go. Udusi własnymi rękami…
-Wiedziałeś o tym? - zapytał nagle Jin, przerywając ciszę. Namjoon, do którego skierowane było pytanie, potwierdził skinieniem głowy. Najstarszy od razu zdzielił go pięścią w udo, wykrzykując: - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Przecież pytałem cię tyle razy!
-Bo o to poprosiłem, hyung - przerwał mu Hoseok, ocierając oczy rękawem swetra. - Nie gniewaj się, proszę. Myślałem, że tak będzie lepiej.
Seokjin dopadł do niego, zamykając go w mocnym uścisku.
-Nie gniewam się. Nawet tak nie myśl… Po prostu, od dawna się o ciebie martwiłem się. Przecież widziałem, że coś jest nie tak.
-Już nie musisz się martwić, hyung. Nie płacz, proszę. Znowu biorę leki i już czuję się dużo lepiej. Naprawdę!
Gówno, a nie naprawdę. Hobi wrócił do pełnej dawki trochę ponad tydzień temu. Czekało go jeszcze długie leczenie, zanim można się było przestać o niego martwić. Tymczasem antydepresanty Hoseoka leżały sobie bezpieczne w pokoju, w którym Jimin był łaskawy się zabarykadować.
Taehyung i Jungkook dołączyli do Seokjina. Siedzieli teraz we czwórkę na ziemi splecenie i zasmarkani.
Yoongi spojrzał na Namjoona i dał mu znać, że chce porozmawiać z nim na osobności. Wyszli na korytarz, ale lider wciąż z niepokojem spoglądał w stronę salonu.
-Odpuść na chwilę - rzucił Yoongi. - Niech sobie popłaczą. My musimy zastanowić się, co zrobić z Jiminem.
-Trzeba z nim po prostu szczerze, spokojnie porozmawiać.
-Mam dość spokojnych rozmów i cackania się z nim. To nic nie daje.
-Wierz mi, nie cackałem się z nim dzisiaj. I teraz żałuję. Cofnąłbym każde słowo, które do niego powiedziałem.
Namjoona wyraźnie zżerało sumienie, a to oznaczało, że pewnie nie będzie chciał współpracować. Yoongi nie rozumiał, jak w tej sytuacji jeszcze mógł brać stronę Jimina.
-Więc co proponujesz? Rozmawiać z nim przez drzwi? Czekać aż mu się znudzi i do nas wyjdzie?
-Przecież nie będzie siedział wiecznie w tym pokoju, hyung.
-Załóżmy, że wreszcie wyjdzie i co dalej? Myślisz, że będzie chciał nas słuchać? Że usiądzie potulnie i da sobie wszystko wyjaśnić. Unika mnie od kilku dni, a jak go wreszcie osaczyłem w kącie, to prawie mnie staranował. Jest w stanie permanentnego focha.
-To co proponujesz, hyung? - zapytał Namjoon.
-Przestać obchodzić się z nim jak z jajkiem. Wytłumaczyć mu wszystko, ale na naszych warunkach, choćby używając siły, tak żeby wysłuchał do końca.
Lider najwyraźniej nie był przekonany, rzucił jednak:
-Nie zakładajmy od razu najgorszego. Daj nam jeszcze szansę mu to wyjaśnić na spokojnie. Jak nie to nie zadziała, tłumacz mu po swojemu.

-To dla jego własnego dobra - wyjaśnił Yoongi. - Przecież widziałeś, że nie chce nas słuchać. Musimy nim jakoś wstrząsnąć, zmusić go, żeby się opamiętał.
-Ale…
-Jungkook, żadnego ale. Po prostu mi zaufaj.
I maknae zaufał Yoongiemu, a teraz tego żałował. W zasadzie od dawna nie miał tak bardzo pretensji do samego siebie.
Otarł nos rękawem świadomy, że bluza będzie się nadawać do prania. Cała był w smarkach. Miał to jednak gdzieś. Nie chciał się ruszać z łóżka, żeby iść po chusteczki. Jimin wczepił się w niego, jakby zależało od tego jego życie i Jungkook nie mógł go puścić. Zamiast tego wtulił twarz we włosy starszego, przyciskając mocniej jego drżące ciało.
Jimin wciąż jeszcze płakał. Może nie tak spazmatycznie jak na początku, ale ciągle łkał, a po policzkach wciąż ciekły mu łzy. Był cały opuchnięty, nos miał czerwony, a usta przekrwione. Jungkook pewnie wyglądał równie źle.
Yoongi już dawno sobie poszedł. Nawrzucał Jiminowi i nawet nie dał mu szansy odpowiedzieć. Po prostu wyjął z szuflady leki Hobiego i wyszedł.
To było okrutne i Jungkookowi pękało serce na myśl, że w ogóle brał w tym udział, że dał się w to wciągnąć.
Czuł się okropnie trzymając Jimina, gdy Yoongi go bił. To mogły być tylko klapsy, ale przecież widział, że starszy uderza z całej siły. Czuł się jeszcze gorzej, słysząc te wszystkie gorzkie słowa, które Yoongi miał później do powiedzenia. Wiedział w głębi serca, że raper ma rację, ale każde kolejne zdanie było jak ukąszenie węża. Jungkooka aż skręcało w środku, gdy patrzył na Jimina.
Chłopak przez całą tyradę Yoongiego nawet się nie ruszył. Leżał tak, jak go zostawili - przewieszony przez ramę łóżka, ze spodniami w kolanach i twarzą wciśniętą w poduszkę. Płakał rozpaczliwie, ale Yoongi nie przestawał.
Zarzucił Jiminowi, że ma wstrętny charakter, wytknął mu, że zrobił sobie wroga z Seokjina choć ten miał tylko dobre intencje, wreszcie powiedział o chorobie Hobiego, a co gorsze oskarżył Chima, że się do niej przyczynia.
To dla dobra Jimina - Jungkook powtarzał sobie słowa Yoongiego. - On musi się opamiętać i zacząć liczyć z innymi. Musi przestać być taki zazdrosny, taki samolubny.
-On mnie nienawidzi… - jęknął znowu Jimin.
Jungkook nie wiedział, który raz Chim do tego wracał. Nie miał nawet pojęcia kogo miał na myśli. Hoseoka, Yoongiego, Seokjina?
-Na pewno nie, hyung. Na pewno nie…
Z zatkanym nosem, wcale nie zabrzmiał przekonująco. Ale wierzył w to. Seokjin i Hobi nie byliby w stanie się na gniewać na Jimina. To do nich nie pasowało. Yoongiemu prędzej, czy później przejdzie złość… Miał dobre intencje, nawet jeżeli jego metody był brutalne.
-Jak mogłem zachować się tak podle? Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?
Na to Jungkook nie miał odpowiedzi. Podciągnął więc tylko Jimina do góry, poprawiając go na swoich kolanach.
Chłopak leżał na boku, z jedną ręką zaciśniętą na koszulce Jungkooka, a drugą oplecioną wokół jego pasa. Wciąż odkręcał biodra, jakby próbował ograniczyć kontakt pośladków z twardym materacem. Pewnie jeszcze go bolało. Gdy Jungkook pomagał mu się ubrać, skórę miał czerwoną po po oparzeniu. Wyglądało też na to, że zostanie mu ślad na lewym pośladku. Nic strasznego, zwykły siniak, który zniknie pewnie po kilku dniach.
-Chcę umrzeć - powiedział nagle Jimin głucho.
Jungkook zacisnął powieki, czując jak oczy znów zaczynają go piec.
Nie wiedział, co powienien zrobić. Może pójść po kogoś mądrzejszego? Seokjina lub Namjoona? Nawet Taehyung pewnie lepiej by sobie poradził. Nie chciał jednak zostawiać Jimina samego. Dlatego po prostu płakał razem z nim, gdy reszta spała niczego nie świadoma.
-Ale ja nie chcę, żebyś umierał - odpowiedział w końcu. - Potrzebujemy cię, hyung. Zobaczysz, że nikt się nie będzie na ciebie gniewać. Musimy po prostu porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Tylko tyle…
Jimin miał minę, jakby Jungkook przedstawił mu plan niemożliwy do wykonia. Maknae uśmiechnął się, próbując dodać mu otuchy.
-Będzie dobrze, zobaczysz…

Chapter 13

Notes:

(See the end of the chapter for notes.)

Chapter Text

-Śniło ci się coś?
Kiedyś Hoseok często o to pytał, właściwie prawie codziennie. To była jedna z tych rzeczy, od których zaczynali każdy dzień. Czasem rzucali tylko krótkie hasła, które miały opisać ich sny. Czasem opowiadali je sobie ze szczegółami, doszukując się w nich drugiego dna. Jimin kupił nawet sennik i podarował go Hobiemu. Tak po prostu, bez okazji. Zobaczył go na wystawie księgarni i od razu pomyślał o współlokatorze. Książka była przepięknie wydana, pełna ilustracji i zdobień oraz wyjątkowo bzdurnych, choć przynajmniej optymistycznych wróżb. Czasem, gdy mieli wolne poranki, czytali ją sobie nawzajem, leżąc w łóżkach i próbując zinterpretować swoje marzenia senne lub po prostu szukając co bardziej absurdalnych haseł.
Oczywiście Jimin zauważył, że Hoseok przestał pytać go rano, co mu się śniło. Jednak zupełnie się tym nie przejął. Uznał, że Hobiemu się znudziło. Sennik, który zawsze był pod ręką, zaczął pokrywać się kurzem, a potem znikać pod stertą innych rzeczy.
Gdy Jimin teraz o tym myślał, miał wyrzuty sumienia. Skoncentrowany na krzywdzie, która rzekomo działa się jemu, a nie zauważył prawdziwej tragedii, która rozgrywała się tuż obok. Okazał się być beznadziejnym współlokatorem i nic niewartym przyjacielem.
-Śnił mi się las - odpowiedział, obracając się na drugi bok i patrząc na przyjaciela zakopanego w pościeli. - Zbierałem żołędzie. Jak byłem dzieckiem, zawsze chodziliśmy w niedzielę na spacer do lasu. Robiliśmy potem z bratem ludziki z nazbieranych żołędzi. Kasztany niby nadają się lepiej, ale w naszej okolicy ich nie było.
Był wdzięczny Hoseokowi, że traktował go normalnie i udawał, że nic się nie stało.
Tej nocy, gdy Yoongiemu wreszcie puściły nerwy i postanowił go zdyscyplinować, Jimin miał wrażenie, że umrze z upokorzenia. Jeszcze gorzej było, gdy nastał ranek i reszta zespołu zaczęła się budzić. Musieli być zaskoczeni, gdy zastali drzwi do jego pokoju otwarte na oścież, a jego samego zapłakanego, w ramionach Jungkooka, który przez dobre kilka godzin trzymał go, nie śmiąc się nawet poskarżyć, że jest mu niewygodnie. To było niezręczne, gdy jeden po drugim przychodzili do niego jak na audiencję. Jedyne do czego był w tamtym momencie zdolny to powtarzanie "przepraszam". Nawet nie był w stanie spojrzeć im w oczy.
Taehyung próbował obrócić wszystko w żart. Namjoon miał na twarzy wyraz ulgi, Seokjin wręcz przeciwnie - wyraz zmartwienia. Hoseok wydawał się skonfundowany i chyba trochę zawstydzony, gdy Jimin rozpłakał się na jego widok. Najbardziej jednak chciał zobaczyć się z Yoongim. Czuł się, jak skarcone dziecko, które czeka aż rodzic pozwoli mu wyjść z kąta, zapewni, że już się nie gniewa, przytuli i wytrze łzy. Jednak Yoongi nie pojawił się tego poranka w jego pokoju. Jimin był zdruzgotany.
Przez ostatnie tygodnie postrzegał siebie jako ofiarę tej całe sytuacji. W rzeczywistości to on był najmniej pokrzywdzony z nich wszystkich. Bez powodu wyżywał się na Kookim i Tae, okazał się niewdzięcznym fiutem w stosunku do Yoongiego i usilnie próbował zrobić sobie wroga w Seokjinie. Jednak najbardziej dręczyła go myśl, że nie zauważył, że coś złego dzieje się z Hoseokiem. Jeszcze gorsza była świadomość, że swoim zachowaniem mógł mu zaszkodzić. Zamiast go wspierać, był dla niego opryskliwy i zimny.
Właściwie powienien na kolanach błagać o wybaczenie resztę zespołu, całować ziemię pod stopami Seokjina i nosić Hobiego na rękach, a to i tak by nie wystarczyło, żeby odkupić winy. Wiedział, że to mętne przepraszam, które powtarzał im tamtego poranka, nie wystarczy. Nie był jednak w stanie zrobić nic więcej. Za bardzo się wstydził, za bardzo bał się konfrontacji.
W końcu Namjoon zmusił ich do rozmowy. Powiedział, że nie pozwoli im rozejść się do łóżek, dopóki nie usiądą i nie wyjaśnią sobie wszystkiego. Byli zmęczeni i spoceni po intensywnym treningu, ale nikt nie protestował. Wszyscy czuli, że muszę wreszcie oczyścić atmosferę, inaczej uduszą się w tym zgniłym powietrzu, przesiąkniętym pretensjami i żalem. Jimin dawno nie był niczym tak przerażony. Głos dosłownie uwiązł mu w gardle i kiedy to on powienien się kajać, musiał słuchać reszty, która z jakiegoś powodu czuła się w obowiązku go przeprosić. Tylko Yoongi nic nie mówił. Zamiast tego obserwował go z ponurym wyrazem twarzy. To chyba najbardziej zmotywowało Jimina do tego, żeby się wreszcie zebrać w sobie i wytłumaczyć. Mówił niezgrabnie, plącząc się i gubiąc wątek, a z każdym kolejnym słowem uświadamiał sobie jak absurdalnie brzmią jego argumenty i w jak bardzo złym świetle go stawiają. Mimo to reszta zespołu słuchała cierpliwie, a Namjoon na koniec powiedział: "Dziękuję, że nam to wszystko powiedziałeś, Jimin-ah. Jest mi przykro, że poczułeś się wykluczony. Obiecuję, że postaramy się, żeby to się nie powtórzyło". Jimin przełknął jego słowa jakby to był gorzki lek. To nie im powinno być przykro, to nie oni powinni się dla niego starać. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę i chociaż nie powiedział tego na głos, miał mocne postanowienie. Od tego dnia oni byli pierwsi, a on był na końcu. Miał zamiar się dla nich dla nich starać z całych sił, być najlepszym współlokatorem, przyjacielem i kochankiem.
-A tobie, hyung? - zapytał, patrząc jak Hoseok wierci się w łóżku, próbując poprawić skotłowaną kołdrę. - Tobie się coś śniło?
-Koncert. Śniło mi się, że dawaliśmy koncert.
Jimin uśmiechnął się odruchowo, słysząc ton głosu przyjaciela. Chłopak wyciągnął się na łóżku, zakładając obie ręce pod głowę. Wydawał się zrelaksowany.
-Chcesz sprawdzić znaczenie w senniku? - zapytał po chwili.
-A wciąż go mamy?
-Jasne, widziałem go gdzieś tutaj.
Jimin usiadł na łóżku, po czym zaczął przekładać gazety i notesy, zgromadzone na nocnej szafce. Wreszcie natrafił na sennik w jednej z szuflad, pod stertą chusteczek i sporym splotem kabli. Przez chwilę przekładał kartki, szukając odpowiedniego hasła, po czym zaczął czytać tekst pełen pięknych porównań, ale wciąż jednak pozbawiony większego sensu. Sennik podawał kilka znaczeń związanych z koncertem. Inne, gdy we śnie dostało się zaproszenie na koncert, jeszcze inne gdy było się na koncercie solisty, małego zespołu lub znanego muzyka. Nic jednak nie pisano o dawaniu koncertu.
-Teraz ja sprawdzę dla ciebie - powiedział Hoseok, wyciągając rękę po książkę. Zaczął wertować opasły tom. - Szukamy żołędzi. Żaba, żniwa, żołądek. Żołądź! Jest! Żołądź to zalążek potężnego dębu, symbolu olbrzymiej siły woli i mądrości. Jednak żołądź nie ma tych cech, a jedynie skrywany wewnątrz potencjał, żeby stać się jak dąb. Żołądź oznacza więc drogę, którą musisz przejść, żeby zacząć się rozwijać, dostrzegać własne emocje i budować mocne relacje z innymi ludźmi. Żołędzie we śnie są symbolem pracy nad sobą i rozwoju osobistego. Mogą też oznaczać nowy początek w życiu.
Milczeli przez chwilę, zastanawiając się nad sensem tych słów.
-To było akuratne… - mruknął wreszcie Jimin.
-I całkiem ładne - odparł Hoseok, uśmiechając się do niego. - To dobra wróżba, Minnie.
Jimin odwzajemnił uśmiech.

Jimin niespecjalnie czekał na swoje urodziny. W normalnych okolicznościach byłby pewnie cholernie podekscytowany, ale to nie były normalne okoliczności. Zamiast się cieszyć umierał ze skrępowania i wstydu.
Zespół "zaskoczył" go tortem i głośnym sto lat, gdy tylko fotograf skończył robić mu zdjęcia. Zdmuchnął świeczki, przyjął bukiet kwiatów, który przysłał mu ojciec, zapozował do zdjęcia. Wszystko z uśmiechem przyklejonym do twarzy i modlitwą na ustach, żeby to wyszło w miarę naturalnie, bo przecież jak zawsze towarzyszyły im kamery, żeby uchwycić ich "prawdziwe" życie.
Dostał prezenty od zespołu, na szczęście na osobności, gdy ekipa ich zostawiła. Większość kupiła mu jakieś ciuchy, Namjoona książkę, Yoongi kolczyki i pasującą do nich bransoletkę. Jimin przyjął te rzeczy z wdzięcznością i zaskoczeniem. Właściwie nie spodziewał się dostać czegokolwiek, biorąc pod uwagę jak bardzo zalazł im za skórę. Szczególnie tyczyło się to Yoongiego, z którym wciąż miał ciche dni. Reszta starała się traktować go normalnie, ale raper nie przejmowałam się konwenansami. Odzywał się do niego tylko, jeżeli to było konieczne, na pytania odpowiadał półsłówkami i nie odwzajemniał uśmiechów, które Jimin próbował mu wysyłać.
Yoongi go ukarał - w bolesny i upokarzający sposób. Jimin wciąż miał ochotę płakać, gdy sobie to przypominał. Wiedział jednak, że raper nie chciał go umyślnie skrzywdzić. Może był wściekły, może posunął się o krok za daleko, ale miał w tym swój cel. Chciał żeby Jimin się opamiętał. To był sposób na złapanie go chabety i potrząśnięcie nim, a nie była bezmyślna przemoc. Jednak rozumienie intencji Yoongiego niewiele pomogło. Między nimi wciąż panowała ciężka, dziwna atmosfera. Jimin wiedział, że była zła i szkodliwa. Musieli się jej pozbyć, oczyścić powietrze. On nie mógł wzdrygać się za każdym razem, gdy Yoongi był obok, a Yoongi nie mógł go unikać do końca świata. Byli w tym samym zespole, mieszkali razem i pracowali. Musieli jakoś poukładać swoje relacje. Jednak raper najwyraźniej nie miał zamiaru zrobić pierwszego kroku i wyciągnąć ręki na zgodę. To Jimin musiał to zrobić.
Było cholernie trudno, bo nie tylko musiał walczyć ze swoimi uczuciami, ale i samym Yoongim, który był dla niego zimny i nieprzystępny. Pierwsza próba rozmowy skończyła się fiaskiem. Raper go odprawił krótkim warknięciem i Jimin uciekł z podkulonym ogonem. Starał się więc stopić ten lód uśmiechami, wykupić się drobnymi gestami. Bezskutecznie. Yoongi pozostawał nieprzejednany w swojej złości.
Dlatego Jimin był tak zaskoczony, gdy doczekał się prezentu na urodziny, a nawet usłyszał żart, gdy Yoongi podał mu kwiaty. Może to była zapowiedź pokoju między nimi?

Drugim ważnym momentem tego dnia było południe, gdy wytwórnia opublikowała jego solową piosenkę. Nie był w stanie wykrzesać z siebie nawet cienia entuzjazmu. Podejrzewał, że nigdy nie będzie już w stanie wysłuchać normalnie tego kawałka, nie przypominając sobie tych wszystkich złych sytuacji i emocji, które się z nim wiązały. Próbował się jakoś od tego odciąć, wyłączając telefon, ale Taehyung i tak informował go o kolejnych tysiącach retweetów i hashtagu, który piął się coraz wyżej i wyżej w trendach. Jungkook nucił w kółko refren. Ich ekscytacja była urocza i Jimin wiedział, że powinien być im wdzięczny za wsparcie, jednak nawet najmniejsze napomknięcie o jego "sukcesie" sprawiało, że skręcało go od środka. Dlatego ucieszył się, gdy chłopcy nagle zniknęli z planu. Normalnie byłby na nich wściekły. Powinni na niego poczekać, bo przecież on też już skoczył sesję i był wolny. Wolał jednak siedzieć na planie i się nudzić, czekając na resztę zespołu, niż wysłuchiwać peanów na cześć swojej nowej piosenki.
Sesja przeciągnęła się do wieczora i kiedy menadżer odwoził ich do domu, niebo było już prawie zupełnie czarne. Tylko na horyzoncie majaczyły resztki czerwieni i żółci - pamiątka po ładnym zachodzie słońca, który Namjoon obfotografował przez brudną szybę.
Fani spodziewali się pewnie, że zrobi jeszcze urodzinowego live'a, ale Jimin miał zamiar wziąć prysznic, wpełznąć do łóżka i zadzwonić do rodziców. Od razu po wejściu do dormu, zorientował się, że z tego planu nici.
Podłoga w salonie usiana była poduszkami i kocami, poznoszonymi z całego domu. Jimin rozpoznał nawet własną kołdrę, skotłowaną na krawędzi dywanu. Prześcieradła pospinane agrafkami i rozpięte pomiędzy fotelami, tworzyły niby-daszek nad tym całym bałaganem. Jeszcze większy bałagan panował w kuchni, gdzie Taehyung i Jungkook wykładali do misek jakieś chrupki i chipsy.
-Nie zaplanowaliśmy żadnego wyjścia z okazji urodzin Jimina, to chociaż obejrzymy razem jakiś film. Zbudowaliśmy nawet fort z poduszek! - wyjaśnił Taehyung, niosąc do salonu porcję przypalonego popcornu.
Reszta zespołu nie protestował, choć Jimin widział wyraźnie, że nie każdemu pasuje ta niespodzianka. Yoongi miał minę cierpiętnika, a Namjoon zasnął zanim film zdążył się na dobre rozkręcić. Atmosfera była, szczerze mówiąc, taka sobie. Jiminowi było trochę przykro. Bynajmniej nie dlatego, że to miało być jego małe urodzinowe przyjęcie, ale szkoda mu było Taehyunga i Jungkook, którzy włożyli w tę niespodziankę dużo serca. Był im naprawdę wdzięczny. Zresztą, wyściskał ich obu, szepczącym im do ucha podziękowania.
Jimin poprawił swoją pozycję, podciągając wyżej koc, który dzieł z Hoseokiem. Chłopak bawił się jego włosami, zupełnie ignorując telewizor. Tylko Taehyung wydawał się w pełni skoncentrowany na filmie. Leżał na brzuchu, opierając brodę na dłoniach złożonych w pięści i zadzierając głowę do góry. Patrzył w ekran, śledząc każdy ruch postaci z takim zaangażowaniem, jakby to on sam próbował zresetować systemu statku, żeby wrócić na ziemię.
Było nudno. Jimin nie mógł się skoncentrować na filmie i najchętniej uciąłby sobie drzemkę dokładnie tak jak Namjoon. Tylko, że ani trochę nie chciało mu się spać. Leżał więc w stercie poduszek, odliczając kolejne minuty i wciąż mając nadzieję, że może jednak zrobi się fajnie, że może ktoś zacznie komentować film, wyzłośliwiając się i naśmiewając z głupkowatej fabuły, że ktoś podrzuci jakąś pikantną ploteczkę o któreś z makijażystek albo chociaż po prostu zacznie coś mówić, cokolwiek co ożywi tę smętną atmosferę.
Jako pierwszy ciszę przerwał Jungkook.
W pierwszej chwili Jimin myślał, że się przesłyszał. Poczuł jednak wyraźnie, jak Hoseok drgnął obok zaskoczony. Po chwili jęknięcie się powtórzyło i nagle wszyscy zaczęli się rozglądać, szukając źródła dźwięku.
Jungkook i Jin leżeli na samym końcu rządku, na łyżeczkę, zwrócenie twarzami w ich stronę. To wydawało się być snem, iluzją lub fatamorganą. Nigdy, nawet w najdzikszych fantazjach Jimin nie spodziewał się zobaczyć tej dwójki razem, a już na pewno nie z Jungkookiem w takiej roli. Makae wydawał się taki kruchy i drobny, jakby zapadł się w sobie i skurczył, cofając się znowu do tego małego, chudego chłopca sprzed kilku lat. Jedną rękę przyciskał do twarzy, próbując złapać wszystkie dźwięki, które mogłyby zdradziecko wylecieć z jego ust, drugą kurczowo zacisnął na nadgarstku Seokjina. Powieki miał zaciśnięte, jakby starał się odciąć wszystkie bodźce poza tym jednym, ulokowanym między jego nogami. Wyglądało na to, że Seokjin robił dobry użytek ze swoich szerokich ramion, bo Jungkook zdawał się być już na krawędzi.
-Kookie… - Jimin usłyszał za sobą zmartwiony głos Taehyunga.
Chłopak podniósł się i nie zważając na jęknięcia i skargi, przepełzł po pozostałych członkach zespołu do swojego kochanka. Po chwili skotłowało się, gdy wszyscy zaczęli się wiercić, zmieniając pozycje. Daszek z prześcieradła zapadł się i okryła ich wielka, biała płachta. Ktoś odrzucił ją, przeklinając. Ktoś inny poskarżył się, gdy oberwał kolanem w brzuch. Jimin leżał bez ruchu, wpatrzony w parę kochanków na końcu rzędu, która zdawała się w ogóle nie zauważać całego zamieszania.
Nie widział twarzy Seokjina, wciśniętej w zgięcie szyi Kookiego. Słyszał jednak jego chrapliwy oddech i widział, jak okrywający ich koc porusza się sugestywnie. Najpierw powoli, chwilę później gwałtownie, brutalnie wręcz. Twarz Kookiego po każdej zmianie tempa tężała, a chłopak naprężał się, jakby był struną, która zaraz ma pęknąć. Wyglądał nie tylko, jakby miał zaraz mieć orgazm tysiąclecia, ale i rozpłakać się sekundę później. To był cholernie seksowny widok i Jimin chciał patrzeć, widzieć i podziwiać.
Nagle scenę przysłoniły mu plecy Taehyunga, który wreszcie przedarł się do kochanka.
-Ciii… Kookie, wszystko jest w porządku - usłyszał jego szept. - Chcesz, żebym cię potrzymał?
Szyję Tae od razu oplotły dłonie, które wczepiły się pasiasty materiał jego pidżamy. Makae pozwolił sobie na głośniejsze, pełne desperacji jęknięcie. Brzmiało to trochę jak skarga.
-Zwolnij trochę, hyung - mruknął Tae, wychylając się i patrząc na Jina. - Nie tak szybko. Powoli...
Czyjaś dłoń zacisnęła się na brodzie Jimina, zmuszając go żeby wreszcie oderwał wzrok od tej gorącej scenki. Przekręcił się na plecy i spojrzał w górę. Yoongi od razu wykorzystał ten moment, wciskając mu kolano między nogi. Dłonie ułożył po obu stronach jego głowy i zawisł nad nim, wbijając w niego spojrzenie ciemnobrązowych oczu. W półmroku wydawały się prawie czarne i Jimin wyraźnie widział w nich pożądanie.
-Będziesz się tylko gapić?
Docisnął kolano i Jimin odruchowo się naprężył. Uświadomił sobie, że jest już twardy, cholernie twardy, jakby miał metalową lagę między nogami, a nie zwykłą erekcję. Yoongi musi doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
Yoongi odnalazł dłonie Jimina i wplótł w nie swoje długie palce. Zacisnął je, jednocześnie poruszając nogą.
-To jak będzie? - zapytał, pochylając się nad chłopakiem. Ich usta prawie się zetknęły.
Jimin od razu uciekł, obracając głowę i wbijając spojrzenie w szerokie plecy Taehyunga.
Czekał na to tak długo, a gdy wreszcie Yoongi do niego przyszedł, wcale nie czuł radości ani ulgi ani nawet satysfakcji. Czuł irytację.
Yoongi ponownie złapał go za brodę, zmuszając, żeby znów na niego spojrzał.
-Nie ignoruj mnie!
-Nie ignoruję cię - odpowiedział Jimin. Powinien w tym momencie zamilknąć, ale słowa same z niego wypłynęły: - To ty to robisz. Od dwóch dni mnie unikasz.
Yoongi zmarszczył brwi. Wydawał się zaskoczony jego nagłym wybuchem. Chyba zupełnie się tego nie spodziewał.
-Bo byłam na ciebie zły - odpowiedział. - Właściwie wciąż jestem i..
-I co? - przerwał mu Jimin. - Znowu mnie uderzysz?
Oczy Yoongiego były jak studnie - czarne i puste. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu patrzył bez słowa. Ich palce wciąż były splecione i Jimin zorientował się, że ręka Yoongiego jest wilgotna od potu.
Jimin naprawdę się starał. Naprawdę próbował zrobić wszystko, żeby Yoongi spojrzał na niego łaskawym okiem. I wreszcie, kiedy to raper do niego przyszedł, Jimin poczuł złość. Frustracja, strach i żal, które zbierały się gdzieś pod powierzchnią, zaczęły się nagle wydostawać na wierzch. Całe to emocjonalne szambo wybiło w jednej chwili.
-Nie rób tego… - powiedział w końcu Yoongi. - Nie odpychaj mnie. Byłem zły i dalej jestem, ale już nie chcę. Chcę nas pogodzić. Chcę się z tobą pieprzyć tak długo, aż ta złość ze mnie wyleci.
W jego głosie zabrzmiała desperacja. Nie spodziewał się usłyszeć pretensji, nie w takim momencie. Jimin wiedział, że zadał celny cios, ale wcale nie czuł satysfakcji.
-Uderzyłeś mnie… - powtórzył, jakby nie był w stanie uwolnić się od tej myśli.
-Chcesz mi oddać? - zapytał Yoongi. - Uderz mnie. Chcesz, żebym cię błagał na kolanach o wybaczenie? Zrobię to. Tylko mnie nie odpychaj mnie. Proszę…
Jimin wiedział, że to co robi, nie ma sensu. Złość i pretensje do niczego ich nie doprowadzą. Powienien był silniejszy. Przeskoczyć to, przejść razem z Yoongim.
Pociągnął nosem, czując, że zaraz się rozpłacze.
-Nie chcę cię odpychać. Po prostu… - głos uwiązł mu w gardle.
Yoongi uśmiechnął się lekko, po czym pochylił się i pocałował go. Jimin próbował rozchylić usta, wpuścić go do środka, ale to było ledwo cmoknięcie. Ich usta tylko się musnęły i raper wycofał się od razu.
-Obiecaj mi coś - rzucił. - Nigdy więcej tak nie rób. Nie wyobrażaj sobie takich głupot, nie uciekaj przed nami, nie odpychaj nas.
-Przepraszam…
-Nie przepraszaj, po prostu obiecaj.
-Obiecuję.
W czarnych jak studnia oczach Yoongiego pojawiły się ogniki. Pocałował Jimina jeszcze raz. Tym razem głębiej, dłużej i bardziej namiętnie, jakby chciał przypieczętować obietnicę. Ich usta ledwo się rozłączyły, a wargi Yoongiego znów były na nim, zostawiając mokre pocałunki na jego szyi, obojczykach, sutkach… Raper schodził coraz niżej i niżej.
Nagle Namjoon przysunął się do nich i jego dotyk był elektryzujący. Jimin zadrżał, gdy palce lidera musnęły skórę na jego ramieniu. Zanim choćby na niego spojrzał, poczuł ciepło, bijące od jeszcze jednego ciała, tym razem z jego prawej strony. Hobi złapał go za rękę i przycisnął wargi do jego palców. To było tak bardzo niewinne, ale jednocześnie tak podniecające…
Namjoon pochylił się nad Jiminem, zajmując miejsce Yoongiego.
-A mi obiecaj, że nigdy nie będziesz próbować szukać pocieszenia w ramionach innych - powiedział proszącym tonem. Oczy Jimina rozszerzyły się z zaskoczenia, gdy Yoongi wreszcie znalazł się między jego nogami. Namjoon chyba źle to zinterpretował, bo dodał pospiesznie: - Chyba, że się zakochasz i to będzie z miłości, a nie z desperacji. Obiecaj!
Jimin pokiwał głową, nawet nie zastanawiając się nad jego słowami, byle tylko lider szybciej skończył swoje kazanie. To najwyraźniej wystarczyło, bo Namjoon złożył na jego ustach równie szybki pocałunek i podążył w ślad za Yoongimi.
Hoseok przysunął się trochę bliżej. Odgarnął grzywkę z czoła Jimina, troskliwym ruchem. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, leżąc po prostu obok i bawiąc się jego włosami.
Umysł Jimina był już opleciony lepką pajęczyną rozkoszy, ale mimo wszystko chłopak poczuł niepokój. Spojrzał w twarz przyjaciela, ale nie zobaczył na niej smutku ani niechęci. Hoseok wydawał się spokojny i odprężony. Czując na sobie wzroku Jimina, uśmiechnął się lekko.
-Po prostu z nami rozmawiaj, ok? - mruknął, dołączając do litanii żądań.
-Ty też - odpowiedział od razu Jimin. - Ty też z nami rozmawiaj.
Spletli razem małe palce, jakby byli dziećmi składającymi sobie przysięgę.
-Obiecuję!
-Obiecuję! - powtórzył Jimin i to była ostatnia zrozumiała kwestia, którą wygłosił tej nocy.

Notes:

Koniec!

Przede wszystkim olbrzymie podziękowania dla wszystkich, którzy dotarli ze mną do końca. Dzięki za poświęcony czas, za kudosy i każdą interakcję.

Mam już pomysł na nowego fica, także angst, także non-au, ale z tematyką jeszcze bardziej kontrowersyjną niż w "Trójkącie". Skończyłam już research, zbieram plan do kupy i lecimy! Mam nadzieję, że niedługo (choć na pewno nie w najbliższy czwartek) wrzucę pierwszy rozdział. Wszystkim, którzy liczyli na Yoonmina, polecam mnie "zaobserwować". Będą Państwo zadowoleni (albo wściekli, szczerze mówiąc spodziewam się, że zostanę wyniesiona na widłach). A wszystkich, którzy nie mają mnie jeszcze dość, zapraszam na inne fici na moim profilu.

Cóż, jeszcze raz Wam dziękuję i do zobaczenia w następnym ficu!

Notes:

Wróciłam! Nowy rok, nowa seria :) Tak jak przy "Nie było warto" planuję wrzucać rozdziały co czwartek. Mam nadzieję, że i tym razem uda mi się utrzymać tempo pisania.
Dwa słowa o samym pomyśle na fica. Więc, miałam kilka spisanych konceptów, ale ten krzyczał do mnie najgłośniej. Chyba głównie dlatego, że chciałam napisać coś trochę lżejszego i trochę bardziej +18.
Punktem wyjścia był dla mnie pewien filmik na YT, który zobaczyłam jakiś dłuższy czas temu. Z jednej strony trochę wstyd się przyznać, że oglądam takie rzeczy, z drugiej czuję, że powinnam mu tu oddać honory, w końcu był inspiracją. Jimin Exposes Bangtans Sex Life! (fake subs) - proszę państwa, to jest to. Oczywiście ten filmik to tylko żart, ale ja, jak to ja, mam zamiar potraktować temat śmiertelnie poważnie. Zobaczymy przez jakie dramaty przeciągnę tym razem Bangtanów :)
To tyle słowem wstępu. Tradycyjnie proszę o feedback w postaci komentarzy i gwiazdek. To super motywujące, a poza tym jestem po prostu ciekawa, co myśliście o tym opowiadaniu.